NHL: Popis Matthewsa. Najlepszy strzelec ligi nie dał szans mistrzom [WIDEO]
Najlepszy strzelec NHL Auston Matthews zaliczył tej nocy hat trick w niezwykle ważnym meczu z obrońcami Pucharu Stanleya. Amerykanin poprowadził drużynę Toronto Maple Leafs do 5. zwycięstwa z rzędu i wyrównał strzelecki rekord klubu.
Drużyna z Toronto na wyjeździe pokonała Tampa Bay Lightning 6:2 w meczu o 2. miejsce w dywizji atlantyckiej NHL, a ten wieczór na Florydzie należał do najlepszego snajpera ligi. Matthews strzelił 3 gole, w tym zwycięskiego, a do tego dołożył asystę. Swój snajperski dorobek w tym sezonie wyśrubował już do 54 trafień, co oznacza, że wyrównał klubowy rekord. Nikt w bogatej historii "Klonowych Liści" nie zdobył więcej goli w jednych rozgrywkach, a tylko Rick Vaive 40 lat temu zanotował tyle samo. Matthewsowi do pobicia tego wyniku pozostało jednak jeszcze 13 meczów sezonu zasadniczego.
Tradycyjnie świetnie wspierał go Mitch Marner, który raz trafił do siatki i dwukrotnie asystował Matthewsowi, a na liście strzelców w zwycięskim zespole znaleźli się również Pierre Engvall i Alexander Kerfoot. Ten ostatni miał najwięcej szczęścia, bo po jego strzale bramkarz gospodarzy Andriej Wasilewski odbił krążek, ale ten trafił jeszcze w obrońcę Lightning Jana Ruttę i wpadł do bramki.
Szczęśliwy gol Alexandra Kerfoota po rykoszecie od Jana Rutty:
Matthews punktował już w 13 meczach z rzędu, a 4 razy w tym sezonie popisywał się hat trickami. Jego zespół wygrał bardzo ważne spotkanie, ponieważ obie drużyny przed meczem miały tyle samo punktów. Teraz Maple Leafs z dorobkiem 95 "oczek" samodzielnie zajmują 2. pozycję w swojej dywizji. Ich seria 5 zwycięstw jest aktualnie najdłuższą w NHL, wspólnie z taką samą, jaką mają Vegas Golden Knights. Tymczasem ekipa Lightning, dla której trafiali tej nocy Nikita Kuczerow i Rutta, spadła z 93 punktami od razu na 4. miejsce w dywizji atlantyckiej. Ma taki sam dorobek punktowy jak Boston Bruins, ale wygrała mniej meczów w regulaminowym czasie i znajduje się w tabeli za "Niedźwiedziami". Prowadzi jednak pewnie w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-off w konferencji wschodniej.
Skrót meczu:
Bruins wyprzedzili w tabeli mistrzów NHL dzięki wyjazdowemu zwycięstwu 3:2 nad Columbus Blue Jackets. W dogrywce wygraną zapewnił im Jake DeBrusk, dla którego był to drugi gol w meczu. Do bramki rywali trafił też Craig Smith, a dwukrotnie asystował Charlie McAvoy. Drużyna z Bostonu pokonała tę z Columbus także w sobotę. Wtedy u siebie zwyciężyła 5:2. Wczorajsze zwycięstwo zostało okupione kontuzjami Davida Pastrňáka i Trenta Frederica, którzy nie dokończyli meczu. Nie wiadomo na razie, jak poważne są ich urazy. Z kolei do zespołu z Columbus po trzymeczowej przerwie spowodowanej wstrząśnieniem mózgu wrócił z golem Zach Werenski. Także 3 poprzednie mecze opuścił wracający tej nocy do boksu trener Brad Larsen, który znajdował się na liście protokołu COVID-19. Ich powroty nie przerwały jednak serii porażek "Niebieskich Kurtek". Ekipa ze stanu Ohio przegrała już 7 meczów z rzędu. W dywizji metropolitalnej zajmuje 6. miejsce.
St. Louis Blues pokonali u siebie wyeliminowanych już z walki o play-off Arizona Coyotes 5:1. Kluczowa była druga tercja, wygrana przez gospodarzy 4:0. Do triumfu prowadziła ich grupa Rosjan. Władimir Tarasienko zdobył 2 gole i został wybrany pierwszą gwiazdą spotkania, Pawieł Buczniewicz zdobył bramkę i 2 razy asystował, a trafił też Iwan Barbaszow. Jedynym nierosyjskim strzelcem gola dla Blues był tej nocy Kanadyjczyk Brayden Schenn. Został on 7. graczem swojego zespołu z przynajmniej 20 trafieniami w tym sezonie. Drużyna Craiga Berube'ego ma najwięcej takich strzelców w całej lidze. W pierwszej tercji gospodarze 3 razy trafili w słupek, a nie zdobyli żadnego gola. Po 4 zwycięstwach w 5 ostatnich meczach zajmują 3. miejsce w dywizji centralnej.
W meczu na szczycie dywizji Pacyfiku przewodząca jej ekipa Calgary Flames pokonała na wyjeździe 3:2 Los Angeles Kings. "Płomienie" przerwały w ten sposób serię 3 porażek, w trakcie której m.in. przegrały w czwartek z Kings u siebie 2:3 po rzutach karnych. Tej nocy w Los Angeles decydująca była wygrana przez gości 2:0 druga tercja, a bohaterem spotkania został mający udział we wszystkich golach Johnny Gaudreau. Już w 10. sekundzie zdobył pierwszą bramkę strzałem z ujemnego kąta, którym odbił krążek od bramkarza rywali Cala Petersena, później asystował przy golu Eliasa Lindholma, aż wreszcie trafił na wagę zwycięstwa. Odwracające wynik gole Lindholm i Gaudreau zdobyli w odstępie 65 sekund. Popularny "Johnny Hockey" już po raz 13. w tym sezonie zdobył 3 punkty w jednym meczu. Żaden gracz NHL nie ma w obecnych rozgrywkach na koncie więcej takich spotkań. Flames prowadzą w dywizji z dorobkiem 91 punktów i o 5 "oczek" wyprzedzają wicelidera z Los Angeles, który w dodatku rozegrał już o 3 mecze więcej.
Gol Johnny'ego Gaudreau z ujemnego kąta w 10. sekundzie meczu:
Komentarze