Bójki w stylu Krzysztofa Oliwy, czyli THL i NHL się radykalizują?
Każdy, kto zna mnie choć trochę wie, że jestem gigafanem ochroniarzy, enforcerów, najtwardszych na lodzie i najzabawniejszych poza lodem, a także najgorzej opłacanych zawodników w drużynie. Przez kilka sezonów obserwujemy wzrost liczby pojedynków pięściarskich, co mnie oczywiście cieszy. Nie było jednak tej „iskry”, która pojawiła się w tym sezonie, a w zasadzie kilka tygodni temu. Nie było tej iskry w THL, ale to głównie ze względu na ułomny przepis o karaniu dyskwalifikacjami za rzucenie rękawic. W obu przypadkach jednak pojawiła się jutrzenka nadziei. W NHL ostatni tydzień to podróż do lat 90. i pojedynków, z którymi dzisiejszy kibic wręcz nie umie sobie poradzić. Co się stało?
Bójki są też dla nas, ale przede wszystkim dla nich
Nie będę ukrywał swojej opinii. Jeśli uważasz się za kibica hokeja na lodzie, ale jesteś przeciw pojedynkom pięściarskim między zawodnikami, to nie jesteś kibicem tej dyscypliny. Owszem, może wiesz, kiedy jest spalony i ilu zawodników gra w każdej drużynie, ale jesteś raczej czytelnikiem Wikipedii niż fanem najlepszego sportu, jaki ziemia nosi.
Zawodnicy rzucają rękawice by wyrównać rachunki, spuścić powietrze i uregulować niemiłą atmosferę na lodzie. Dzięki nim twarda gra przestaje być bezmyślnie twarda, a panowie przypominają sobie o rywalizacji sportowej, wyrównując rachunki krzywd w taki właśnie sposób. Nie będę się nad tym rozwlekał jeszcze bardziej bo wszyscy znamy regułki o „kodeksie”.
Oprócz tego, zawodnicy walczą też często dla show, by wyrobić sobie dla siebie nazwisko, by świat hokeja dowiedział się kim są. Oczywiście w Polsce trudno tu mówić o takim show, może poza Markiem Strzyżowskim, ale w jego przypadki jestem przekonany, że to styl życia, nastawienie „mindset”. W skrócie, „Fryzjer” robi to bo lubi w pierwszej kolejności, a dopiero potem dlatego, że lubią to widzowie.
Co się jednak zmieniło?
Jaka zmiana nadchodzi w polskim hokeju?
Moim zdaniem niewielka, ale jednak. Wspomniany wcześniej Strzyżowski nieco się uspokoił, choć powrót zaliczył w swoim stylu – stłukł rywala jak na siebie przystało i opuścił lodowisko. Kilka lat temu, emerytowany już (nie mając nawet 30 alt) Kuba Michałowski stoczył krótki, ale bardzo „NHL-owy” pojedynek z Jeanem Dupuy. W tym sezonie także BARDZO DOBRĄ bitkę zalicza Patryk Kogut z Alexandrem Monteleone.
Widziałem w życiu masę bojek hokejowych i zauważam tendencję brutalizacji tego aspektu w THL. Przez brutalizację w Polsce mam na myśli faktyczne zrzucenie rękawic, a w przypadku bójki Koguta regularną wojnę z totalnym pominięciem defensywy. W ciemno założę się, że czegoś takiego kibice w Polsce nie oglądali przynajmniej od czasu Strzyżowskiego lejącego kilku zawodników węgierskich ładnych parę wiosen temu.
Kristaps Jākobsons punktuje Mateusza Bepierszcza, ale obaj panowie dają mega solidne show i widać, że robią to z czystej chęci zadania krzywdy. Panowie nie silą się na specjalne uniki czy zasłanianie twarzy, po prostu próbują szybko zadać więcej ciosów. Napastnik Oświęcimia dominuje, co wcale nie oznacza, że Bepierszcz miał się czego wstydzić. Przeciwnie, obaj zawodnicy pokazują jak powinno to wyglądać w każdej lidze - nawet tej, która próbuje ten piękny element gry ukrócić.
Trędowate przepisy sprawiły, że zawodnicy głównie przytulają się w jakimś cudacznym tańcu, nie rzucając rękawic i wykonują jakąś niedorzeczną formę zapasów, aż któryś upadnie. W tym momencie media THL ogłaszają to jako „ostre starcie” na lodzie, Kojot wyśmiewa ten fakt i nasze życie toczy się dalej. Tym razem jednak opisane starcia to regularne wojny, chęć rozkwaszenia sobie twarzy bez pomyślunku o kretyńskich karach nakładanych za naturalny aspekt hokeja na lodzie.
Mieliśmy także szaleństwo i tryb berserka w wykonaniu Tomáša Fučíka z GKS Tychy. Wściekły bramkarz chcący rzucić się na rywali to w polskiej lidze rzadsze niż terminowe wypłaty dla zawodników. Ten sam Fučík rzuca kijem w kierunku sędziów, co oczywiście jest jakąś przesadą, ale pokazuje eskalację nastrojów wśród zawodników. Fučík może i zagra z orzełkiem na piersi, ale jest Czechem z krwi i kości, a tam nawet amatorzy rozstawiają się po kątach, gdy coś idzie nie tak.
Radykalizuje się hokej w Ameryce Północnej, a każdy inny hokej czerpie z tych wzorców i podąża za tamtymi trendami. Skąd więc pomysł, że NHL się radykalizuje?
Od tygodnia w NHL oglądamy powrót do przeszłości
Zaledwie 9 dni potrzebował Matthew Rempe z New York Rangers by zwrócić na siebie oczy ligi, kibiców i wszystkich kolegów po fachu. 3 bójki, ponad 30 minut kar i…mniej niż 10 minut faktycznej gry na lodzie. Takie statystyki zaliczał niegdyś Matthew Barnaby, Chris Simon czy Joe Kocur ale nie napastnik debiutujący w 2024 roku.
Rempe debiutuje na stadionie i przy pierwszej zmianie w karierze rzuca się na Matta Martina. Tu już widać błysk, wściekłości chęć przysporzenia sobie sławy. Od razu zwraca na siebie uwagę tuzów pojedynków na gołe pięści w NHL. Następne spotkanie to potyczka z Flyers, którzy mają w swoich szeregach absolutnego weterana, twardego Nica Deslauriers, który umawia się na bitkę z młodym Rempe jeszcze na rozgrzewce.
Tu trzeba zaznaczyć pewien fakt. Do momentu tego pojedynku w zasadzie 100 procent bójek polegało na ukrywaniu się przez schylanie i odwracanie głowy, zadawaniu ciosu na oślep w nadziei, że ten drugi nie zdążył się schylić tak jak my. Obserwujemy trendy polegające na defensywie, blokach czy nawet gardzie ręką, która nie trzyma koszulki przeciwnika. Obserwujemy chwyty zapaśnicze, uniki, a nawet dźwignie. Ba, kilka dni temu w niższej lidze amerykańskiej pokazano na nawet „obrotówkę” i to wysokiej jakości (nie mówimy tu o bonusowym „kołowrotku”).
Rempe vs. Deslauriers to jednak istne lata 90. Zero obrony, zero unikania razów od rywala. Czysta chęć trafienia oponenta w twarz. Masa ciosów dochodzi, głównie do twarzy młodego adepta sztuki hokejowej. Deslauriers jednak również obrywa i nabawia się kilku siniaków i bardzo dużego szacunku do młodziana. Kolejny pojedynek to potyczka z bardzo doświadczonym, ale niższym o głowę Matheiu Oliveirem z Columbus Blue Jackets. Tu Rempe nie ma argumentów, ale okłada ciosami rywala jak może. Wychodzą tu jego braki w równowadze i nieopierzenie, które skrzętnie wykorzystuje doświadczony napastnik Niebieskich Kurtek. Olivier powala zawodnika Rangers jedną ręką po dużej liczbie ciosów, ale on również wypowiada się o debiutancie z najwyższym szacunkiem.
Dwie ostatnie bójki zyskują dzikie i zawrotne liczby w Internecie. Rempe zapraszany już jest do wielu wywiadów, podcastów i rozmów. Jego bezczelny i old-schoolowy styl zdobył serca kibiców. Nie ukrywam, że nabiłem sporą liczbę tych wyświetleń samemu prawie skacząc po kanapie w trakcie kolejnych odtworzeni. Nic takiego nie przytrafiało mi się od dłuższego czasu, chyba że oglądałem bójki Oliwy czy Berubego. Tak właśnie wyglądają bójki Matthew Rempe.
Liga nie wie co robić…żadna liga
Polska liga zupełnie nie radzi sobie z bójkami. Próbuje karać je jak tylko może idiotycznymi mandatami finansowymi (200 zł) i wykluczeniami na ileś spotkań. Udawanie, że nie chcemy bicia się w trakcie hokeja trwa tu w najlepsze wbrew logice. Jak gdyby złotą ideą przyświecającą THL było zdanie wypowiedziane przez komentatora w trakcie spotkania Anaheim i Los Angeles „bójki nie są dobre dla hokeja, mimo że kibice ich chcą”. Ja byłbym przeszczęśliwy gdyby drużyny i zawodnicy THL zawiązali taki swój „podziemny krąg” i po każdej bójce zrzucali się na kary finansowe dla ich uczestników. Łącznie, wszyscy. Zrzutka po kilka złotych nikogo by nie zabiła, a opór włodarzy ligi musiałby w końcu pęknąć, skoro bójki działyby się niezależnie od ich nowych przepisów „uszczęśliwiających” nas niezależnie od tego czy chcemy tego, czy nie.
NHL została zaskoczona Rempem jeszcze mocniej niż sami zawodnicy. Mało tego, masa kibiców tej ligi nie wie jak podejść do tak krwawych bójek. Ich pokolenie już takich nie widywało i wygląda to jak jakiś straszliwy lincz czy samosąd. Twarz Matthew Rempego po tygodniu takich bójek wygląda dosłownie jak twarz żula z jednej z ławeczek dworcowych pod Wrocławiem. To nie jedno rozcięcie czy rozbity nos – to spuchnięte oczodoły, ubytki w uzębieniu i posiniaczona twarz. Rozgorzała dyskusja na temat głowy i stanu mózgu młodego zawodnika. Głusi na fakt, że trwałe urazy mózgu powodują ochraniacze na ramiona a nie bójki kibice i eksperci stwierdzają, że nie wróżą mu długiej kariery.
Trzeba jednak pamiętać, że wielu zawodników bijących się tak przez dekady dziś ma swoje firmy i robi doktoraty, gdzie inni rzygają dziś do wanny i nie mogą spać na jednym boku, bo wywrócili się w szatni i uderzyli o zlewozmywak. To naturalnie nie kpina ani żart, a wskazanie tego, że tendencji i predyspozycji nie jesteśmy w stanie zatrzymać.
Po śmierci jednego z najstraszliwszych ochroniarzy w historii hokeja, Dereka Boogarada, miało miejsce nieoficjalne „sympozjum” twardzieli bijących się na lodzie za pieniądze. Panowie dyskutowali o swoim zdrowiu i przyszłości. Przede wszystkim jednak o tym, czy mimo wszystko chcą robić to, co robią i czy zmienili by swoje przeszłe decyzje. Jednogłośnie stwierdzili, że nie żałują niczego i wiedzą na co się pisali. Część z nich mamrocząc już pod nosem zapominając słów, a część kwiecistym językiem Szekspira – wszyscy zgodnie orzekli, że to ich dola, taką drogę obrali i będą jej bronić.
Tak więc polecam bójki Matthew Rempego i polecam wspierać ochroniarzy.
Komentarze
Lista komentarzy
beny77
Teraz ma być miło i tęczowo
nochu1
Mordobicie może być, ale robienie z tego głównej zalety tej dyscypliny sportu jest nienormalne
mario.kornik1971
amen
KrystianOŚW
Niestety w naszej lidze za szarpaniny już Pani pseudo komisarz zawiesza zawodników
narut
nie zdziwię się jak w kobiecym hokeju bójki będą promowane.. ot takie pomieszanie ról, systemowe, dziwne?
J_Ruutu
Trzeba zacząć od zmiany przepisów, gadać to sobie możemy co chcemy, ale przepisy IIHF obowiązują tak czy owak.
Ixat
Nie obowiązują. Pamietam jak przeglądalem kiedyś przepisy EIHL i tam wyraźnie napisali, że w paragrafach "bójkowych" lokalne przepisy zastępują IIHF.
Janusz99
Twarda walka o krążek ale zgodnie z przepisami.
Stoleczny1982
Nie jestem zwolennikiem bujek, ale rozumiem czemu sa czasami potrzebne. Jesli ktos nie jest pewny, polecam film Ice Guardians na YouTubie lub Amazon, dobrze tlumaczy historie takich pojedynkow na lodzie.
szop
Polska osiagnela juz level hard nie dosc ze kary jak nie wiem za co to jeszcze cenzuruja to w tv