Gary Bettman pracuje w NHL już 30 lat!
Media powiązane z NHL wspominają dziś o 30. rocznicy rozpoczęcia pracy w najlepszej lidze świata jej komisarza, Gary’ego Bettmana. O tamtych początkach oraz o tym, co udało mu się przez te trzy dekady osiągnąć w najnowszym artykule autorstwa Nicholasa Cotsoniki opowiadają Shelli Bettman, żona Gary’ego oraz jego wieloletnia współpracowniczka, Debbie Jordan.
– Pierwszy dzień to nawet nie był tak naprawdę jego pierwszy dzień – wspomina Shelli.
Bettman został wybrany na swoje stanowisko 11 grudnia 1992 podczas posiedzenia zarządu ligi. Był to jednak tylko oficjalny początek, bo Gary zgłębiał już tajniki funkcjonowania i organizacji NHL jeszcze wtedy, gdy nadał pełnił obowiązki głównego doradcy prawnego NBA. Kiedy 1 lutego 1993 roku przeniósł się, wraz ze swoją asystentką Debbie, do kwatery NHL był gotowy, by od razu zabierać się do pracy.
– W piątek po południu wyszliśmy z siedziby NBA, w poniedziałek pracowaliśmy już w NHL. I nadal pracujemy – dodaje.
Bettmanowi brakuje już tylko roku, by stać się najdłużej pracującym działaczem w historii profesjonalnego sportu, nie tylko NHL. 70-latek absolutnie nie wybiera się jednak na emeryturę, nadal ma tyle samo wigoru i chęci do pracy jak na początku lat 90. Jako wytrawny prawnik zawsze działa w dobrym imieniu swoich mocodawców, podejmuje też kluczowe decyzje nawet, jeżeli nie zawsze są one pozytywnie odbierane przez innych. Telefony odbiera o każdej oprze dnia i nocy, ciągle podróżuje po całym kontynencie.
– Jeżeli właściciel klubu go o coś poprosi, to on się tym zajmie – mówi Jordan. – Jest też zawsze dla nich dostępny. Czasami mówię ludziom, że zamiast do niego zwracali się do mnie, ale to tak nie działa, bo wiedzą ja im odmówię, a on nie będzie potrafił. Jest najlepszy w tym, co robi, bardzo szanuję go za to, co osiągnął, zresztą, nie współpracowałabym z nim tyle lat, gdyby było inaczej.
W życiu prywatnym Bettman w pełni polega na żonie. Gdy dorastały ich dzieci, starali się stworzyć dla nich możliwie jak najbardziej zwyczajny dom. Udało się, bo są zżytą rodziną – wszystkie ich dzieci, teraz już ze swoimi rodzinami – żyją w odległości pół godziny drogi od rodziców. Kiedyś Bettman miał mieszkanie na Manhattanie, żeby móc nocować blisko biura, ale rzadko z niego korzystał, wolał wracać po pracy do domu. Podczas swojego przemówienia z okazji przyjęcia go w poczet Hockey Hall of Fame, kilkakrotnie podkreślił, że nie praca komisarza NHL to wręcz styl życia bardziej niż stanowisko i, że nie dotarłby tu, gdzie jest bez pomocy ze strony najbliższych.
– Mąż niemalże od zawsze pracuje z tymi samymi ludźmi. Zdecydowanie ceni sobie lojalność współpracowników i partnerów, to dla niego niemalże równie ważne jak rodzina – mówi Shelli.
Poznali się na studiach, w 1971 roku. On miał 19 lat, ona 17. Nie miała cienia wątpliwości, że właśnie zostanie w przyszłości jego żoną. I faktycznie, cztery lata później wzięli ślub.
Shelli jest psychoterapeutką, pomaga ludziom w terapiach uzależnień. Gdy urodził się ich pierwszy syn, zrezygnowała z pracy, by zajmować się domem. Gary robił już w tym czasie karierę w NBA.
– Nigdy nie myślałam o tym, że to z mojej strony jakieś poświęcenie. Po prostu wspólnie podjęliśmy decyzję, jak zresztą w każdej sprawie – otworzenia firmy prawniczej, pracy w NBA, przejścia do NHL. Zresztą, zadzwonił do mnie o 2 w nocy pełen obaw, czy powinien się zgodzić i przyjąć to stanowisko. Odparłam, że jeżeli nie czuje się na siłach to niech tego nie robi, ale nie miałam cienia wątpliwości, że sobie poradzi.
Od tamtego czasu hokej stał się w ich domu tematem numer jeden. Oglądają razem mecze, konsultuje z nią treści swoich oświadczeń medialnych, konsultuje z nią decyzje jakie zamierza podjąć.
– On to uwielbia, uwielbia być ciągle w ruchu, w drodze, na telefonach, na spotkaniach… taki już jest. W czasie pandemii spędziłam z nim najwięcej czasu od czasów uniwersyteckich i muszę przyznać, że dzięki pojawieniu się pracy zdalnej na szeroką skalę, Gary uświadomił sobie, że świat się nie zawali, jeżeli czasami nie pójdzie do biura. W jego przypadku to rewolucyjna zmiana.
Debbie Jordan została jego asystentką w grudniu 1982 roku. Z początku jej obwiązki dotyczyły ogarniania spraw biurowych – pisania listów, odbierania telefonów, wypełniania raportów.
– Gary bywa trudny we współpracy, ale nigdy nie miałam wrażenia, żeby był konfliktowy, czy, żeby się na cokolwiek nierozsądnie uparł. Chce zawsze być najlepszy i tego samego wymaga od ludzi wokół siebie.
W końcu rola Jordan zaczęła być bardziej znacząca – zaczęła pracować nad organizowanemu meczów gwiazd, czy wydarzeń międzynarodowych.
– Gary dał mi tę szansę, pozwolił mi nauczyć się masy nowych rzeczy, będę mu za to zawsze wdzięczna.
Jordan nie była pewna, czy chce z nim przejść do NHL. Zanim podjęła tę decyzję wielokrotnie upewniała się, czy w razie czego będzie dla niej miejsce w NBA, jeżeli zdecyduje się tam wrócić. Dopiero zapewnienie, że tak oraz lista wad i zalet takiej decyzji sprawiały, że zdecydowała się zaryzykować. Obecnie jest wice prezydentką do spraw administracji i kadr.
– Lubię moją pracę, lubię pracować z Garym. Mam wiele obowiązków, ale jestem też osobą decyzyjną, co mi odpowiada.
W ciągu ostatnich trzech dekad NHL zmieniło się niemalże nie do poznania. Zanim Bettman nie objął swojego stanowiska, jej roczny przychód oscylował w okolicach 450 milionów dolarów, nie było też górnych granic w pensjach dla zawodników i działaczy. NHL składało się z 26 drużyn. Obecnie są ich 32 a roczny przychód opiewa na kwotę około sześciu miliardów dolarów.
– Scheda po nim w NHL jest już dawno zabezpieczona, ale to rodzina jest tak naprawdę jego spuścizną. Jesteśmy niezmiernie dumni z całej trójki naszych dzieci, które nie są zepsute, ani rozpuszczone. Nigdy bym na to nie pozwoliła. Chodziły do szkół publicznych, ukończyły uniwersytet Cornell bez finansowego wsparcia rodziców. Shelli i Gary obydwoje są absolwentami tej uczelni.
Rodzina jednocześnie bardzo dba o prywatność. Shelli wspomina swoje niezadowolenia gdy jeszcze w czasie pracy w NBA w mediach pojawiła się informacja o tym, że mąż nie był obecny na którymś z oficjalnych spotkań, bo ich syn miał akurat zapalenie migdałków.
– Po tym jak Gary udzielił wywiadu telewizyjnego, który nagrano w naszym domu, po rozpoczęciu pracy w NHL, powiedzieliśmy sobie, że więcej nie zdecydujemy się na nic podobnego.
Ani ona ani jej mąż nie przywiązują większej uwagi do dat, ale zrobiło im się miło, gdy ich szesnastoletni wnuk, młody hokeista, zadzwonił do nich 11 grudnia, by spytać, czy pamiętają jaki jest dzień – 30. rocznica wybrania dziadka komisarzem NHL.
– Pytam goŁ zdajesz sobie sprawę z tego, że zaczęliśmy jak było nas tylko dwoje, a teraz nasza rodzina to piętnaścioro ludzi? – śmieje się Shelli. – Uznał, że to ogromnie fajne.
Komentarze