Kolejny spacer z naszą redaktorką! Climate Pledge Arena od kulis
Seattle kojarzone jest na świecie m.in. z bycia kolebką Boeinga, muzyki grunge, kawy Starbucks, czy Amazona, ale jednym z symboli miasta jest też Climate Pledge Arena, w której na co dzień grają m.in. hokeiści Seattle Kraken. Tak naprawdę jest to nie tyle hala sportowo-widowiskowa, co architektoniczne dzieło sztuki.
Położony w samym sercu „Deszczowego Miasta”, niedaleko charakterystycznej wieży Space Needle i tłumnie odwiedzanego Muzeum Muzyki Popularnej budynek powstał jeszcze w 1962 roku, ale w 2018 roku ruszyła jego gruntowna przebudowa, która pochłonęła niebagatelną sumę 1,15 miliarda prywatnych dolarów – miasto w ogóle finansowo nie partycypowało w rekonstrukcji hali. Inwestor, Amazon, nie tylko dwukrotnie powiększył powierzchnię obiektu, ale postawił sobie za cel zbudowanie konstrukcji, która wyznaczy ekologiczne trendy w architekturze, stąd też taka jej nazwa – Climate Pledge Arena, czyli Arena Klimatycznej Obietnicy. Hala nie emituje gazów cieplarnianych, lód zamrażany jest z regularnie zbieranej deszczówki, jedzenie w restauracjach na terenie obiektu pochodzi tylko od lokalnych dostawców, oddalonych od niej o nie więcej niż 30 kilometrów, tak, by minimalizować ślad węglowy, jedną ze ścian zdobią żywe rośliny, a do 2024 roku ma tu nie być ani grama plastiku.
Arenę w jej nowej postaci otworzono 19 października 2021 roku, zatem cała w środku pachnie jeszcze nowością. Pomieści 17 100 kibiców hokeja, 18 100 fanów koszykówki (tu swoje mecze rozgrywają zawodniczki Seattle Storm, wielokrotne mistrzynie WNBA, a administracja budynku prężnie stara się o powrót NBA na parkiet Areny – hala w Seattle była niegdyś domem dla ekipy SuperSonics) oraz 17 200 entuzjastów muzyki.
Korzystając z tego, że we wrześniu przebywałam w Vancouver, pojechałam na dwa dni do Seattle, jako, że miasto to od dawna rozpala moją popkulturową wyobraźnię. Obowiązkowym punktem mojego zwiedzania była właśnie Arena, którą można oglądać od kulis w wybrane dni miesiąca. Jak się dowiedziałam, halę codziennie odwiedza średnio 30-40 osób a wycieczki bywają zarówno indywidualne jak i takie, które liczą po kilkanaście osób. 17 września, wyposażona w legitymację prasową Hokej.Netu, by przygotować poniższy materiał, wybrałam się zatem na wycieczkę po Climate Pledge Arenie i przyznam, że zrobiła ona na mnie niemałe wrażenie.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, gdy widzi się halę jeszcze z daleka to jej charakterystyczny, przypominający kapelusz dach. To skojarzenie jest jak najbardziej słuszne – nawiązuje on do okryć głowy noszonych tradycyjnie przez zamieszkujących tereny obecnego Seattle przedstawicieli Rdzennych Amerykanów. Co ciekawe, jest to oryginalny dach z lat 60 a jednym z warunków udzielenia zgody na niedawną przebudowę obiektu było niezmienianie jego kształtu. Odwiedzających Climate Pledge Arenę na wstępie wita interaktywny słup, na którym wyświetlany jest krótki film przybliżający historię budynku i tłumaczący wyróżniającą go konstrukcję dachu.
Zwiedzanie zaczęło się od wjechania na samą górę skąd, spod samego sufitu, mogliśmy podziwiać taflę w całej okazałości a także zwiedzić loże o różnych standardach, które można wynająć, by oglądać mecze w VIP-owskich warunkach. Takie loże, jest ich w sumie siedem, dysponują prywatnymi balkonami, własnym cateringiem i ofertą alkoholową, a także zarezerwowanymi miejscami parkingowymi pod halą. Koszty jednorazowego wynajęcia tych miejsc wahają się od 10 000 do 30 000 dolarów w zależności od tego o jakim standardzie loży mówimy i na jakie wydarzenie ma być wynajęta. Mogą pomieścić do dwudziestu osób a na wszystkie jest długa nawet na siedem lat kolejka.
Zdecydowanie tańszą opcją jest Club 15 zrzeszający piętnaście rzędów siedzeń premium, które znajdują się w najbardziej atrakcyjnej części hali i gwarantują – poza wygodą skórzanych foteli – doskonałą widoczność. Ceny tych miejsc to wydatek rzędu od 170 dolarów za te położone najwyżej w sektorze, do nawet 500 dolarów za te, które znajdują się tuż za boksami kar. Wszystkie siedzenia w sekcji Club 15 znikają na pniu w ciągu kilku minut po uruchomieniu sprzedaży biletów na nowy sezon, więc załapanie się na jakiekolwiek z nich graniczy z cudem.
Zjechaliśmy windą na poziom niżej i udaliśmy się obszernym hallem do… studia nagrań! Studio nazywa się Amazon Music Artist Lounge i służy artystom, którzy przyjeżdżają wystąpić w hali nie tylko jako miejsce, gdzie mogą swobodnie wypocząć i przygotować się do koncertu, ale gdzie mają też możliwość nagrać nowe muzyczne pomysły, które przyjdą im do głowy.
Studio nagrań było ciekawym, choć zdecydowanie niespodziewanym, przerywnikiem w zwiedzaniu obiektu sportowego, ale szybko wróciliśmy do konkretów. Oto znaleźliśmy się na parterze, na którym najpierw zerknęliśmy do sali gdzie odbywają się konferencje prasowe a następnie przeszliśmy do szatni. Niby Gary Bettman własnym dekretem zabronił tam wchodzić, ale…
O ile szatnia drużyny przyjezdnej wygląda porządnie, aczkolwiek dość zwyczajnie, o tyle już ta zawodników Seattle Kraken to zupełnie inna historia. W przedsionku wita wszystkich wielkie logo klubu oraz suszarka do rękawic. Do kluczowych pomieszczeń faktycznie nie było wejścia, ale można było zerknąć – do sali, w której zawodnicy się przebierają i przebywają między tercjami oraz do położonego przeciwlegle pomieszczenia kinowego. Do dyspozycji hokeistów jest też jacuzzi i pokój gier z bilardem i konsolami.
A potem… ustawiono nas przed drzwiami, które prowadzą z szatni do wyjścia na halę i polecono zamknąć oczy. Z głośników popłynęła muzyka zwiastująca wyjazd hokeistów na lód oraz gromki doping kibiców. Drzwi się otworzyły i przeszliśmy tę samą trasę, którą pokonują z szatni na lód zawodnicy Krakena. Efekt był kapitalny!
Na koniec naszej wycieczki udaliśmy się jeszcze pod ścianę, na której rosną, i po której pną się żywe rośliny. Są one regularnie zraszane, przez co panuje tu osobliwy, przyjemny mikroklimat, a za doniczki służą im przepołowione plastikowe butelki. To pomieszczenie to przysłowiowa „kropka nad i” w Arenie, która została zbudowana w duchu ekologii i chce wyznaczać nowe standardy dla obiektów tego typu.
Na sam koniec zajrzeliśmy do sklepu z pamiątkami, który jednak dopiero towarował się przed sezonem i nie był jeszcze gotowy do obsługiwania klientów. Seattle Kraken mają jeszcze inny kibicowski sklep w centrum miasta, ale jest on otwarty tylko w wybrane dni tygodnia, więc niestety nie załapałam się na krakenowe zakupowe szaleństwo. Niemniej, zwróciłam uwagę na ogromny wieszak z bluzami zawodników, który kształtem przypomina taki z pralni.
Chociaż w Climate Pledge Arena grają też koszykarki, to cały obiekt jest zdecydowanie zdominowany przez potwora z morskich odmętów. Jego czerwone oko łypie na ludzi niemalże z każdej ściany budynku. Bestia bacznie nam się przyglądała i być może zastanawiała się, czy nasz pożreć, czy może jednak dać nam szansę wybrać się kiedyś na mecz. Myślę, że skoro potwór nie wciągnął nas w toń, to decyzja tak naprawdę może być tylko jedna – trzeba tam wrócić i zobaczyć Krakena w akcji.
Agatha Rae – pisarka, fanka hokeja i Kanady. Autorka m.in. wyróżnionej nagrodą główną XX Costeriny powieści "Psychopomp" i zbioru wywiadów "Polki i Polacy w pracy", w którym o swoim zawodzie opowiada m.in. hokeista Szymon Marzec. Prowadzi bloga maplecorner.pl o kanadyjskiej kulturze popularnej i współpracuje z redakcją Hokej.Net
Komentarze
Lista komentarzy
PanFan1
Fajny artykuł, może posłuży za materiał poglądowy w Polsce. Słyszę co nieco o planach budów nowych hal w naszym Kraju, rozumiem że pewno jeszcze długo (o ile w ogóle) nie powstanie w Polsce tej wielkości hala lodowa (choć np. Arena Kraków wiele mniejsza nie jest) to zawsze warto wzorować się na już gotowym wspaniałym obiekcie.
manek 1906
W planie hale na 1200 osób albo bez kibiców. Może donek coś zafunduje kibicom hokeja zamiast emerytur po 70-tce