Lindskoug: Robię to, co do mnie należy
Tauron KH GKS Katowice może pochwalić się imponującą serią 17 zwycięstw z rzędu. Spora w tym zasługa szwedzkiego bramkarza Kevina Lindskouga.
– Na lodzie staram się wykonywać to, co do mnie należy. Robię wszystko, żeby tylko pomóc drużynie. Często i ja mam gorsze dni, a wtedy ratują mnie nasi napastnicy, którzy zdobywają bramki. Kiedy z drugiej strony im nie wychodzi, to ja muszę dać z siebie więcej – powiedział 26-letni golkiper, który może pochwalić się świetnymi liczbami. W tym sezonie wpuszcza średnio 1,56 bramki na mecz, a jego skuteczność interwencji wynosi 94,5 procent. Pod tym względem trudno znaleźć lepszego bramkarza w PHL.
Podopieczni Toma Coolena biją rekordy, ale dokonują też istotnych przełamań. Ostatnie nastąpiło w Tychach. Wielu kibiców zapewne nie zdawało sobie sprawy z tego, że GieKSa po raz ostatni wygrała na Stadionie Zimowym 2 lutego 2003 r.
– To był bardzo ciężki mecz. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, szczególnie dwie pierwsze tercje. W trzeciej trochę niepotrzebnie się cofnęliśmy, co spowodowało utratę dwóch bramek. Szkoda, bo mogliśmy wygrać ten mecz już po 60 minutach gry. Wygraliśmy po dogrywce – myślę, że zasłużenie. Naszym rywalom należy jednak oddać fakt, że postawili nam twarde warunki, zagrali równie dobre spotkanie i mecz z pewnością mógł się kibicom podobać. Jednak to my byliśmy lepsi – ocenił Lindskoug.
Przed GieKSą niezwykle trudne trzy wyjazdowe spotkania. W piątek ekipa z alei Korfantego zmierzy się z TatrySki Podhalem Nowy Targ, w niedzielę z Comarch Cracovią, a we wtorek z JKH GKS-em Jastrzębie.
– Jesteśmy świadomi, że nie będą to łatwe spotkania. Naszym założeniem niezmiennie jest wygrywanie i do tego przygotowujemy się przez cały sezon. W najbliższym czasie ważny będzie również odpoczynek. Niektórzy po turnieju w Belfaście mogą być wciąż trochę przemęczeni. Za kilka dni gramy w Nowym Targu i jesteśmy gotowi podjąć rękawice. Niech ta seria trwa jak najdłużej – zakończył 26-letni Szwed.
Komentarze