NHL: Nietypowy gol. Islanders znów wygrali "na czysto" (WIDEO)
New York Islanders rozpoczęli 2. rundę play-offów NHL tak, jak zakończyli 1., czyli nie tracąc gola. Sami zaś "kropkę nad i" w swoim zwycięstwie postawili w dość nietypowych okolicznościach.
"Wyspiarze" serię z Washington Capitals zakończyli zwycięstwem 4:0, a tej nocy takim samym wynikiem rozpoczęli rywalizację z Philadelphia Flyers w półfinale konferencji wschodniej. Obrońca Andy Greene potężnym strzałem spod linii niebieskiej zdobył swojego pierwszego gola w play-offach NHL od dekady, a później trafiali także: Jean-Gabriel Pageau, kapitan Anders Lee oraz kolejny defensor Devon Toews. Ten ostatni ustalił wynik w rzadko spotykanych okolicznościach, bo golem do pustej bramki strzelonym na niemal 8 minut przed końcem spotkania. Trener "Lotników" Alain Vigneault już wówczas wycofał na ławkę Cartera Harta. Toews nie próbował nawet strzelać. Po prostu wybił krążek z własnej tercji obronnej, a ten odbił się od bandy tak szczęśliwie dla niego, że poleciał prosto między słupki bramki Flyers.
Pierwszą gwiazdą meczu wybrany został jednak bramkarz drużyny z Nowego Jorku Siemion Warłamow, który obronił wszystkie 29 strzałów rywali i przeszedł do historii jako pierwszy w Islanders z dwoma "czystymi kontami" z rzędu w play-offach. Rosjanin nie dał się pokonać już od 136 minut i 20 sekund czasu gry. Do klubowego rekordu legendarnego Billy'ego Smitha brakuje mu już tylko 39 sekund.
Znany raczej z umiejętności defensywnych Greene poprzedniego gola w play-offach strzelił jeszcze jako gracz New Jersey Devils 16 kwietnia 2010 roku w meczu z... Philadelphia Flyers, a jedyną do wczoraj bramkę zwycięską w rozgrywkach o Puchar Stanleya zapisał na swoje konto w debiutanckim sezonie w kwietniu 2007 roku przeciwko Tampa Bay Lightning. 37-latek jest 10. zawodnikiem w historii NHL, który miał trwającą ponad 10 lat przerwę między golami w play-offach.
Philadelphia Flyers - New York Islanders 0:4 (0:1, 0:0, 0:3)
Greene (7.), Pageau (43.), Lee (49.), Toews (53.)
Już 2:0 prowadzi w półfinale konferencji zachodniej z Colorado Avalanche drużyna Dallas Stars. "Gwiazdy" włączyły ostatniej nocy tryb podobny do decydującego o ich awansie meczu 1. rundy z Calgary Flames, gdy przegrywały 0:3, by strzelić 7 goli z rzędu i wygrać 7:3. Tym razem do 30. minuty było 2:0 dla "Lawiny", ale ekipa z Teksasu zdobyła 5 kolejnych bramek i wygrała 5:2. 4 z jej trafień miały miejsce jeszcze w drugiej tercji. Aleksandr Radułow, podobnie jak w pierwszym spotkaniu, strzelił gola zwycięskiego, a do tego zaliczył asystę. Tym razem jego trafienie było bardzo szczęśliwe, bo krążek wstrzelony spod bandy podbił swoim kijem obrońca "Avs" Samuel Girard. "Guma" trafiła Rosjanina w ramię i wpadła do siatki.
Bramki dla zwycięzców zdobywali także: Joe Pavelski, Radek Faksa, Esa Lindell i Jamie Oleksiak. Pavelski z 7 golami w 11 meczach jest najlepszym strzelcem play-offów. Gracz Avalanche Nathan MacKinnon zdobywając gola i asystując umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji punktowej z 18 "oczkami", ale niewiele dało to jego drużynie. 38 strzałów rywali obronił wczoraj bramkarz Stars Anton Chudobin. Drużyna z Dallas wykorzystała 2 z 3 gier w przewadze, a Avalanche także 2, tyle że z 8. O tym, który zespół był bardziej zdeterminowany niech świadczy fakt, że gracze Stars wykonali także aż 60 ataków ciałem, czyli dwukrotnie więcej niż ich rywale (29). To najlepszy wynik tych play-offów. Podopieczni Ricka Bownessa poprawili dotychczasowy rekord Tampa Bay Lightning, którzy jednak 59 ataków ciałem uzbierali w kończonym aż pięcioma dogrywkami meczu z Columbus Blue Jackets w pierwszej rundzie.
W historii NHL drużyny prowadzące w play-offach 2:0 wygrały 86,5 % serii play-off.
Colorado Avalanche - Dallas Stars 2:5 (1:0, 1:4, 0:1)
MacKinnon (7.), Rantanen (29.) - Pavelski (30.), Faksa (31.), Radułow (36.), Lindell (40.), Oleksiak (60.)
Stan serii: 0:2. Trzeci mecz w nocy ze środy na czwartek.
Szczęśliwy zwycięski gol Aleksandra Radułowa
Komentarze