Niech żyje nam rezerwa! O bramkarskich dwójkach słów kilka
Polska liga jest na takim etapie, że sukcesem jest fakt, że obie drużyny wygrały przynajmniej jeden mecz w Hokejowej Lidze Mistrzów. Panowie hokeiści zostawili serca na lodzie dla klubów, choć w Polsce bardzo często kluby chętnie zostawiają na lodzie panów. Trzeba jednak zauważyć pewien szokujący, ale to absolutnie szokujący fakt. Zarówno w Hokejowej Lidze Mistrzów. jak i w samych rozgrywkach PHL nastąpiła ewidentna wyrwa w systemie. Jaka?
Ano taka, że w większości klubów w tym sezonie zagrali już zapomniani przez polski hokej – wiecznie trenujący, a nigdy nie grający specjaliści do spraw organoleptycznego podgrzewania wałek. Tak, proszę Państwa – golkiperzy numer dwa mają w końcu inne zajęcie niż oczekiwanie spodziewanych od bezczynności hemoroidów. Tak – golkiperzy rezerwowi grają. Nie – GKS Katowice wciąż nie zrozumiał, dlaczego.
Albo ni albo wcale
Zanim przejdę do batożenia, należy spojrzeć na element pozytywny (tak, jest takowy w tej lidze). Nie spodziewałem się, że Patrik Spěšný będzie siedział na ławce kiedykolwiek, a jednak Sebastian Lipiński dostał już swoją szansę. Tak, to prawda – jego statystyki z tego spotkania wyglądają równie dobrze jak wyniki EKG w trakcie zawału, ale to jest jedno spotkanie. Tylko jedno. Utalentowany polski prospekt powinien dostać swoją szansę bardzo szybko, ale obawiam się, że mentalność polskiego hokeja każe usadzić go na tak długo, aż w magiczny sposób lepiej zagra w kolejnym meczu bez praktyki.
Kontuzja wykluczyła Linusa Lundina na kilka miesięcy, ale okazało się, że gdy w bramce stoi Robert Kowalówka to nic się nie wali, nie wybucha, amerykańska giełda nie zalicza bessy, a papież nie abdykuje. Robert to ogólnie rodzynek w tej lidze pod względem tego, że jako rezerwowy ma jakieś realne doświadczenie ligowe. Michał Kieler też doczekał się debiutu, choć trener Róbert Kaláber miał podobno stawiać na polskich zawodników – ale kto by się tam przejmował jakimś polskim bramkarzem.
Szukam pozytywów i próbuję doszukiwać się tego w rezerwowych golkiperach, którzy wyjechali w jednym spotkaniu na dziesięć. Tak, jednym na dziesięć. Można by tu pojechać ekipie z Torunia, że stawia cały czas na łotewskiego weterana. Dlatego fajnie, że w dzisiejszym starciu z Zagłębiem widzimy w końcu Mateusza Studzińskiego, który w poprzednim sezonie wykorzystywał swoje szanse.
Trochę to smutne
Z czołową drużyną węgierską swój debiut w tym sezonie zaliczył Maciej Miarka. Fajnie, bo jak dotąd w tej drużynie grał John Murray i niezidentyfikowany mężczyzna rasy białej. Przepraszam za złośliwość, ale GKS Katowice zarządza grą golkiperów równie świetnie, jak świętuje zdobycie mistrza Polski. 21-letni Miarka, który z zawodu siedzi na du*** i ogląda Jaśka Murarza w akcji, rozegrał w tym sezonie jedno spotkanie, i rozegrał je bardzo dobrze. Co prawda dziwi mnie jego styl gry, czyli niezwykle częste przemieszczanie się „ślizgami” w parterze, co generalnie jest trochę przestarzałe, ale Maciek „ogarnął spotkanie jak szef”.
Kiedy kilka tygodni wcześniej pytałem po raz setny, dlaczego na kolejnym spotkaniu Maciek nie ma szansy grać, komentarze oscylowały wokół odpowiedzi „teraz gramy trudne mecze”. Przepraszam, kur** *. W tej lidze nie ma nawet dziesięciu ekip, więc nawet jeśli są cztery dobre, to połowa sezonu to „Himalaje”. Kiedy zatem chłopak ma grać? Kiedy ma się ograć? Ileż można trenować, żeby siedzieć na ławce? Oczywiście, zdaję sobie sprawę że ma dopiero 21 lat, ale w tak małej lidze, w tym tempie, w wieku 25 lat młody będzie miał na koncie może tuzin spotkań. W zeszłej kampanii, Miarka rozegrał trzy spotkania przy 38 rozegranych przez Murraya. Oczywiście, że wiem, że Murray musi grać, bo to podstawa naszej reprezentacji. Zaryzykuję stwierdzenie, że to wręcz 80 procent całej gry naszej reprezentacji.
Pamiętajmy jednak, że z trzech bramkarzy którzy grali na MŚ w Spodku w 2016 roku, dziś nie gra już żaden, a Murray ma 35 lat. W zeszłym sezonie Murray rozegrał 38 spotkań. Z naszych perspektywicznych bramkarzy najbliżej tego wyniku był Michał Czernik, którego polski system hokeja połknął, przeżuł i wiadomo co zrobił.
Tak więc zostaje nam David Zabolotny, który pokazał, że jest dobrą alternatywą dla Roka Stojanoviča. To on przecież poprowadził Cracovię do zwycięstwa nad Färjestad BK w HLM. W końcówce pokazał klasę, broniąc kilka niezwykle kąśliwych strzałów!
Warto postawić na „Lipka”, który od kilku sezonów gra coraz mniej, trzeba dać więcej szans gry Michałowi Kielerowi. Nie pomijam absolutnie Pawła Bizuba. Powiem więcej, jeśli Paweł przetrzyma psychicznie ten dramat z podziałem na role, który odczynia się w organizacji z Nowego Targu, to nie złamie go nawet koncert Maryli Rodowicz.
Co z tego wynika?
Jesteśmy w du***. Jeszcze nie tak głębokiej, ale powolutku zagłębiamy się w te jelita niebytu. John Murray jest darem z amerykańskich niebios. Nie wmawiajcie mi, że to polska liga zrobiła z niego dobrego bramkarza, bo to absurd. Gość jest zdrowy, jest bardzo agresywny i niesie naszą reprezentację niemalże samotnie. Jakimś cudem hokejowi bogowie stwierdzili, że po erze Radziszewskiego i Odrobnego dadzą nam jeszcze trochę czasu na oprzytomnienie.
Ale zamiast szanować nasze Ferrari wyjeżdżając od czasu do czasu aspirującymi markami, by nasz czołowy bolid mógł odsapnąć, to my traktujemy go jak dresy swoje „bawary” i piłujemy go na jedynce pod supermarketem aż padnie. Murray z pewnością jest chętny do gry, ale PHL, przynajmniej w teorii, będzie istnieć po „Jaśku Murarzu”. Co zrobimy wtedy? Nasza reprezentacja będzie miała w składzie samych bramkarzy rezerwowych – na lód wyjedzie dwójka wystraszonych chłopaków bez doświadczenia, a ten trzeci będzie dziękował niebiosom, że nie jest w skórze tych dwóch.
Komentarze
Lista komentarzy
Miletor
Kojot ostry w tekstach jak papryczki chili.... proponuje autorowi zostać trenerem, skoro tyle wie szkoda marnować tego potencjału....
Przypominam sobie jak bronił kiedy dostawał wolne w Tychach, chłop broni tylko wtedy kiedy broni wszystko po kolei jak leci. Wygrywa PLH, żeby w MŚ bronić na poziomi 97% a Ty oczekujesz, że będzie grzał ławę - dla zasady bo tak trzeba.
WitekKH
W naszym kraju dwie reprezentacje sportu drużynowego (futbol i hokej), a kluby ligowe to całkiem rozmijające się tematy. I obie reprezentacje jak dla mnie grają ponad stan.
Przyglądając się samej PHL, to sporo młodych niezłych golkiperów zatraca się w klubach, stawiających na sukces tu i teraz. Oczywiście we własnym ligowym bagienku.
Czernik, Miarka, Lewartowski, wiecznie rezerwowi Studziński czy Kieler, to przynajmniej te kilka nazwisk bramkarzy, którzy bez problemu mogliby stanowić o sile klubów czy też reprezentacji na lata, po Murray'u. Każdy z nich już udowadniał, że mógł być ważnym ogniwem w danym klubie. A nawet w samej kadrze przecież już nieźle prezentowali się choćby Kieler czy Lewartowski... Szkoda chłopaków.
J_Ruutu
Autorowi mylą się kluby z reprezentacją.
JajcoW
W punkt, tylko Kojocie, kto w bananowej lidze będzie się zajmował taką popierdółką jak szkolenie i ogrywanie młodych zawodników, lepiej niech wieszają szlyje i sprzęt na kołkach, w końcu jak przyciśnie reprę, to się znowu paru Cichych, Szczechurów czy Murrayów sprowadzi, baaaaa, już niedługo kilku zagranicznych grajków w PLH będzie miało odpowiednio długi staż co by można ich naturalizować.....jedyne co w naszej niszowej dyscyplinie kwitnie to ligi amatorskie, począwszy od MHL, II ligę oraz pozostałe ligi amatorskie w sporej części PL.
szop
marzycielsko