Patrick Roy - najlepszy bramkarz, najgorszy człowiek
Stary jak świat meme mówi, że są w nas dwie natury – jedna jest fałszywa i dwulicowa, a druga chce coś z Avonu. W świecie kibiców hokeja jest podobnie z tą różnicą, że jedna grupa uważa, że najlepszym bramkarzem na świecie był Martin Brodeur, a druga, że Patrick Roy, Ten drugi, oprócz bycia karygodnie bezbłędnym golkiperem, był także skandalistą, a niektórzy uważają też, że oportunistą, a nawet narcyzem. O jego wynikach sportowych napisano już absolutnie wszystko, ale w jego karierze miały miejsce wydarzenia mocno i na siłę często przykrywane imponującymi statystykami kanadyjskiej megagwiazdy.
Statystyki na szybko
Ponad 1000 spotkań w sezonie regularnym, prawie 250 w fazie play-off. Średnia 2,54 bramki na mecz po… 19 latach gry. Cztery Puchary Stanleya, Puchar Caldera (liga AHL) i ponad 260 minut kar (9. miejsce w historii NHL). Agresywny styl, rzucanie wyzwań rywalom i doprowadzenie do perfekcji stylu, który wyniósł Roya na wyżyny, a całą gwardię golkiperów na przedwczesne emerytury. Nie da się przecenić talentu i zaangażowania Patricka, nie da się pominąć go przy mówieniu o najlepszych hokeistach w historii tej pięknej dyscypliny sportu. Wreszcie - nie da się nie mówić o nim przy okazji skandali, bójek czy trudnych charakterach
Patrick Roy informował trenera kiedy będzie grać
Bohater artykułu spędził ponad 10 lat w barwach Montreal Canadiens, ale bardzo szybko zyskał status jednoosobowej rodziny królewskiej. Jego umiejętności, poziom i bardzo duże ego szybko sprawiły, że Roy zaczął rozdawać karty na zapleczu najważniejszej kanadyjskiej ekipy hokejowej. Legenda Colorado Avalanche, Joe Sakic otwarcie mówił w szatni, że to on jest już szefem Avalanche i to on decyduje kto gra, a kto nie gra. Roy otwierał klubowy kalendarz zespołu „Habs” i zakreślał sobie mecze, w których życzył sobie grać. Na nieszczęście dla pozostałych golkiperów organizacji, Patrick praktycznie nie chorował, nie odnosił kontuzji i bardzo lubił grać większość spotkań.
Jego zmiennicy często mówili, że ich roli nie trzeba było im nawet tłumaczyć. Każdy następny rezerwowy bramkarz doskonale wiedział, że zagra tylko wtedy, gdy Patrickowi będzie to odpowiadać. Jego możliwości i pewność siebie stanowiły o tym, że „Święty Patryk” miał bardzo wiele do gadania przy decyzjach podejmowanych na lodzie i poza nim. Gdy wreszcie ktoś postąpił inaczej, niż zawodnik sobie tego życzył, skończyło się to spektakularnym transferem z Canadiens do Avalanche W połowie lat 90-tych.
Patrick Roy był najbardziej przesądnym bramkarzem w historii ligi
Bramkarze są dziwni. Potwierdzi to każdy, kto choćby raz grał w hokeja. Golkiperzy NHL słyną z całej gamy przedziwnych przesądów i natręctw, których niedopełnienie w ich przekonaniu musiało prowadzić do porażki, kontuzji albo zagłady ludzkości. Od Gilberta Grattona, który wierzył, że bycie bramkarzem to jego kara za złe uczynki w poprzednim wcieleniu, po Briana Bouchera, który musiał wymiotować przed spotkaniem – panowie między słupkami słyną z dziwactw. Większość z nich jednak to pokłosie tego, co w swojej głowie wyhodował Patrick Roy.
Uderzanie kijem o parkany bramkarza na szczęście przed meczem to norma. Nie wolno było jednak tak po prostu robić tego legendzie Canadiens/Avs. Każdy zawodnik w Montrealu miał dosłownie wyznaczony element sprzętu Patricka, w który miał go klepnąć łopatką kija przed spotkaniem. Jeden z rezerwowych golkiperów chciał podać Royowi ręcznik, który spadł mu z ramienia. Przerażony kierownik drużyny w ostatniej chwili podał gwieździe nowy i szybko poinformował, że upuszczony ręcznik dla Patricka jest jak zaraza, a on nigdy go już nie dotknie. Na początku jego kariery, dziennikarze zauważyli że odwraca się on przed meczem do bramki i prowadzi jakiś monolog. Zapytany o ten fakt odparł, że nie rozmawia ze sobą tylko ze słupkami, ponieważ „słupki to moi przyjaciele, a ja dziękuję im za bycie moimi przyjaciółmi”. To tylko kilka z jego dziwnych zachowań. Sam zainteresowany przyznał, że wszystkich nie pamięta i kto wie, czy połowy nie zapomniał jeszcze w trakcie kariery zawodowej.
Patrick Roy nie uznawał porażki ani odpoczynku
To fakt, którego przemilczeć nie sposób. Zawodnik otwarcie mówił, że wygra ekipie mecz samego wieczoru, że jest niezbędny, że uratuje zespół od porażki. W odróżnieniu od wielu „kogucików”, Roy robił jak mówił. Gość oddychał hokejem, mówił hokejem i żył hokejem. Gdy inni schodzili z lodu, on wciąż do perfekcji ćwiczył najmniejsze aspekty swojej gry. Wszelkie błędy oglądał na setkach swoich nagrań, konsultował wszystkie ruchy i wynajdował luki we własnej grze. Choć to nie on uznawany jest za twórcę nowatorskiego stylu motyla, to właśnie on rozwinął go do granic możliwości, wykorzystując swoje słuszne, jak na tamte czasy, warunki fizyczne (190 cm wzrostu i prawie 90 kg wagi). Roy kładł duży nacisk na biodra ucząc się szybkości i zwrotności wykraczającej poza możliwości zwykłego śmiertelnika.
Jego zmiennicy podkreślali, że miał on nadludzką kondycję i siłę. Jego przekonanie o konieczności wygrywania poparte było przekonaniem i nieskończonej ilości pracy konieczne do uzyskania tego celu. Koledzy po fachu nawet nie planowali go doganiać wiedząc, że skończy się to dla nich kontuzją lub przetrenowaniem. Jest jednym z trzech bramkarzy w historii NHL z ponad 1000 rozegranych spotkań (za moment do tego grona dołączy Marc-Andre Fleury).
Patrick Roy aresztowany za demontaż drzwi salonowych
Dosłownie za to aresztowano gwiazdę kanadyjskiego hokeja w 2000 roku. No może nie tylko za to, ale to był jedyny zarzut możliwy do postawienia zawodnikowi. Policja przyjechała po tym, jak ówczesna małżonka gwiazdora, Michele, wezwała służby bojąc się o swoje życie. W domu Państwa Roy wybuchła kłótnia o kwestie rodzinne, podczas której Patrick miał wpaść w absolutną wściekłość. Szanowna małżonka schroniła się w jednym, a potem w drugim pomieszczeniu, do których drzwi Patrick wyrwał z zawiasów.
Mundurowi zakuli bramkarza w kajdanki i wywieźli na „dołek”, z którego wyszedł za kaucją tego samego wieczora. Kanadyjczyk został oczyszczony ze wszystkich zarzutów, a jako że jego występek nie wyczerpywał znamion przemocy domowej. Michele i Patrick ostatecznie rozwiedli się, ale media przykleiły zawodnikowi łatkę „damskiego boksera”, choć ten na żonę nigdy ręki nie podniósł. Plotka gminna w tamtym czasie głosiła, że żona Patricka romansowała z obrońcą Canadiens, Mathieu Schneiderem i że był to jeden z powodów transferu zawodnika. Żadna ze stron nigdy tej plotki nie potwierdziła.
Syn Patricka Roya chciał być jak tata. Wyszło mocno średnio
W 2008 roku Jonathan Roy, syn Patricka Roy i jednocześnie jego podopieczny (Patrick trenował wtedy drużynę Quebec Remparts z QMJHL) bardzo chciał wziąć udział w zbiorowej bójce podczas spotkania przeciwko Sagueenens. Początkowo powstrzymywany przez sędziego, młody Roy ruszył by walczyć z golkiperem rywali, który to nie był bójką zupełnie zainteresowany. Jonathan okładał bezbronnego rywala aż ten upadł na lód. Gdy przestały na niego spadać ciosy, odezwał się ból po ciosach i zawodnik zaczął zwijać się na tafli.
Jonathan przyznał się do winy. Co więcej, karę grzywny otrzymał jego trener, czyli tata, który…podżegał i czynnie namawiał go do czynu, którego Roy się dopuścił. Kibice do dziś żartują, że Jonathan chciał wsławić się dobrą bójką bramkarską, jak jego „stary”. Nieoficjalny ranking 10 najlepszych bójek w historii NHL zawiera aż dwie w wykonaniu legendy Colorado Avalanche – przeciwko Mike’owi Vernonowi i Chrisowi Osgoodowi (obaj w barwach Detroit Red Wings). Zamiast dobrej bójki, Jonathan zaliczył jedynie kiepskie pobicie.
Komentarze
Lista komentarzy
PanFan1
Kiedy jedna strona [****]uje, a druga robi z tego medialny temat, znaczy że obu stronom się to opłaca i nie przestaną grać swojej komedii, aż przestanie przynosić korzyści. Tak działały, działają i zawsze działać będą media.
LoniaFatikov
Pamiętam go dobrze. Był dobry! Miał charyzmę i talent! Taki Lonia Fatikov dla tych co pamiętają hehe.