Play-offy NHL: Drugie uderzenie "Błyskawicy". Remis w finale Wschodu (WIDEO)
Tampa Bay Lightning przed dwoma meczami w Waszyngtonie przez wielu byli skazywani na pożarcie w finale konferencji wschodniej NHL z tamtejszymi Capitals. Tej nocy w stolicy USA "Błyskawica" wygrała jednak po raz drugi i odrobiła straty z meczów u siebie.
Lightning w Waszyngtonie zostali wczoraj kolejnym zespołem, który dowiódł istnienia swoistego paradoksu meczu numer 4. Teoretycznie przegrywając w serii 1-2 i grając czwarte spotkanie na wyjeździe, drużyna powinna mieć na jego wygranie mniejsze szanse od prowadzących w rywalizacji gospodarzy. Tymczasem statystyki play-offów NHL pokazują, że jest odwrotnie. To goście wygrywają takie mecze w niemal 53 % przypadków. Tak było i tej nocy.
Co prawda to gospodarze objęli prowadzenie w 5. minucie po celnym strzale Dmitrija Orłowa, ale już po 70 sekundach oddali je na własne życzenie. Michal Kempný fatalnie zagrał we własnej tercji "na pamięć", krążek trafił prosto do Tylera Johnsona, a ten rozegrał go szybko z Yannim Gourde'em i Braydenem Pointem, który wykończył akcję celnym strzałem z bliska. A niespełna 3 minuty później było już 2:1 dla Lightning. W przewadze po karze dla Larsa Ellera trafił Steven Stamkos.
Co prawda w drugiej tercji Jewgienij Kuzniecow doprowadził do wyrównania, ale ostatnie słowa w trzeciej odsłonie należały do przyjezdnych. W 52. minucie Alex Killorn dostał krążek przed bramką Bradena Holtby'ego, przełożył go na backhand i skierował do siatki między parkanami bramkarza gospodarzy. To był decydujący moment meczu, bo chwilę wcześniej "Stołeczni" obronili osłabienie po kolejnej karze Ellera i wydawało się, że znów ruszą do ataku. Tymczasem stracili gola, a później mimo usilnych prób już nie zdołali doprowadzić do remisu. A tuż przed końcem strzałem do pustej bramki wynik na 4:2 ustalił Anthony Cirelli.
Bohaterem wieczoru nie był jednak żaden ze strzelców, a bramkarz "Błyskawicy" Andriej Wasilewski. Jego zespół przegrał w strzałach 20-38 i przez większą część meczu był zdominowany przez rywali, ale Rosjanin bronił znakomicie. Koledzy pomogli mu bardzo w trzeciej tercji, bo dopuścili w niej tylko do 9 strzałów rywali. 4 kolejne zablokowali. Wcześniej nie było jednak pod tym względem tak dobrze. Niedługo po golu Stamkosa na 2:1, w 10. minucie Alex Killorn oddał strzał obroniony przez Holtby'ego, a na kolejne uderzenie w światło bramki goście czekali przez... 20 minut i 55 sekund czasu gry. Dopiero w połowie drugiej tercji Stamkos znów oddał celny strzał. We wspomnianym okresie prawie 21 minut Capitals strzelali aż 17 razy. Udało im się wówczas doprowadzić do remisu, ale gdyby nie Wasilewski byłoby dużo gorzej dla Lightning.
- Był niewiarygodny, co mogę powiedzieć? - skomentował po meczu występ swojego bramkarza obrońca gości Victor Hedman. Szwed przyznał, że gra jego drużyny nie była najlepsza, ale nie ma to żadnego znaczenia, bo najważniejsze było zwycięstwo, które pozwoliło wyrównać stan rywalizacji w finale konferencji wschodniej na 2-2. - Cieszymy się ze zwycięstwa, nie ma znaczenia jak je osiągnęliśmy. Chcieliśmy tu wygrać dwa mecze i dokładnie to zrobiliśmy.
Teraz rywalizacja wraca na Florydę. W Tampie w sobotę odbędzie się mecz numer 5. Lightning odzyskali przewagę własnej tafli, tyle że w tej parze póki co nic ona nie znaczy, bo wszystkie mecze wygrali goście. Po raz trzeci w tych play-offach drużyna przegrywająca 1-2 grała mecz numer 4 na wyjeździe i w każdym takim przypadku wygrywała. Jedną z tych trzech drużyn byli w pierwszej rundzie Washington Capitals przeciwko Columbus Blue Jackets. W stolicy obawiają się teraz, by finał konferencji wschodniej nie był lustrzanym odbiciem tamtej serii. Capitals, tak jak teraz Lightning, zaczęli ją od dwóch porażek u siebie, następnie wygrali oba mecze na wyjeździe i już się nie zatrzymali, wygrywając ostatecznie 4-2.
Gdy wczoraj Cirelli ustalał wynik na 4:2 dla "Błyskawicy", Aleksandr Owieczkin wyglądał na wściekłego. Połamał kij na drobne kawałki, ale po meczu był już spokojniejszy. - Oczywiście zmarnowaliśmy swoją szansę, ale jest jak jest - powiedział. - Nic już z tym nie możemy zrobić. Nie będziemy się oglądać za siebie, trzeba teraz patrzeć do przodu. Przez cały sezon ta drużyna była w różnych sytuacjach i musiała z tym walczyć. Lecimy do Tampy, postaramy się wygrać i wrócić do domu z prowadzeniem.
Washington Capitals - Tampa Bay Lightning 2:4 (1:2, 1:0, 0:2)
1:0 Orłow - Oshie - Niskanen 04:28
1:1 Point - Gourde - Johnson 05:38
1:2 Stamkos - Point - Miller 08:32 (w przewadze)
2:2 Kuzniecow - Owieczkin - Wilson 25:18
2:3 Killorn - Palát - Siergaczow 51:57
2:4 Cirelli 59:58 (pusta bramka)
Strzały: 38-20.
Minuty kar: 4-8.
Widzów: 18 506.
Stan rywalizacji: 2-2. Piąty mecz w sobotę w Tampie.
Komentarze