Pogoń tyszan i wygrana po karnych [WIDEO]
Podopieczni Rudolfa Roháčka po dzisiejszym meczu mogą sobie pluć w brodę. Roztrwonili oni trzybramkowe prowadzenie, ulegając GKS-owi Tychy 4:5 po rzutach karnych. Decydujący najazd padł łupem Filipa Komorskiego.
Pierwsza tercja rozpoczęła się od zdecydowanych ataków Cracovii. Już w drugiej minucie Franek sprytnym strzałem z bliska wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. GKS próbował odpowiadać na tę bramkę akcjami indywidualnymi jednak jego grę cechowała duża chaotyczność i niedokładność. „Pasy” natomiast grały swoje. Po dziesięciu minutach w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej odnalazł się Kapica i podwyższył prowadzenie gospodarzy. W piętnastej minucie na ławkę kar powędrował Marzec. Pasy potrzebowały zaledwie dziesięciu sekund by wykorzystać tę przewagę. Šaur precyzyjnym strzałem wykończył podanie Guli i było już trzy do zera. Po tej bramce trener Majkowski zdecydował się na zmianę bramkarza i Murraya zastąpił Lewartowski. Trzy minuty przed końcem tercji po karach Dudáša i Šaura GKS miał okazje grać w podwójnej przewadze. Błyskawicznie rozegrany zamek silnym strzałem zwieńczył Pociecha zdobywając pierwszą bramkę tego wieczoru dla gości.
W drugiej tercji tyszanie wyszli na taflę zupełnie odmienieni. Ich gra była szybka i dokładna, zupełnie inna niż w pierwszej tercji, czego efektem była bramka Bizackiego i złapanie kontaktu z Cracovią. Nie zamierzali jednak na tym poprzestać. Chwilę po tej bramce do wyrównania doprowadził Gościński. Po wyrównaniu stanu meczu gra obydwu drużyn wyraźnie się uspokoiła. Pojedynczymi kontratakami wymieniali się zarówno gospodarze jak i goście. „Pasy” zaatakowały śmielej pod koniec tercji. Trzymając w zamku gości ustawicznie ostrzeliwali oni bramkę Lewartowskiego. Na minutę przed końcem jeden z takich strzałów Widmara zbił w locie Csamangó i ponownie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Trzecia odsłona tego meczu rozpoczęła się spokojnie. Obydwie drużyny atakowały bardzo ostrożnie bojąc się potencjalnych kontrataków. Po kilku minutach jednak do głosu zaczął dochodzić GKS, zdeterminowany by wyrównać stan meczu. Tyszanie nieustannie nękali Kowalówkę co przyniosło im korzyść sześć minut po rozpoczęciu tercji. Golkiper Pasów najpierw świetnie obronił trudny strzał Bizackiego spod niebieskiej, ale przy dobitce Mroczkowskiego był bezradny. Od tej chwili był to prawdziwy mecz walki. Obydwie strony wzajemnie się ostrzeliwały jednak brak było konkretów przez co rezultat remisowy utrzymał się aż do końca trzeciej tercji.
Dogrywka przebiegała spokojnie, obydwie drużyny atakowały bardzo oszczędzając swoje siły. Aż do momentu gdy na ławkę kar powędrował Damian Kapica. Trzymana w zamku drużyna trenera Roháčka nie była w stanie wybić krążka z własnej tercji a świetną okazję zmarnował Mroczkowski, którego strzał z bliskiej odległości obronił bramkarz Pasów. Doskonałą sytuację grając w osłabieniu zmarnowała również Cracovia. W sytuacji 2 na 1 Tiala trafił zaledwie w słupek.
Rzuty karne dobrze rozpoczęła Cracovia. Němec już pierwszy najazd zamienił na bramkę. Tyszanie pudłowali. W czwartej serii Ferrara podwyższył na 2:0 i wydawało się, że tylko cud utrzyma GKS w grze. Nie pomylili się jednak Wronka wraz z Dupuyem i po pięciu seriach był remis. Brakowało dokładności. W dziewiątej serii karnego na gola zamienił Komorski i w decydującym o „być albo nie być” najeździe spudłował Nejezchleb. Dwa punkty pojechały więc na Śląsk.
Po meczu powiedzieli:
Rudolf Roháček, I trener Comarch Cracovii:–Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Prowadziliśmy 3:0, ale ostatecznie nie wygraliśmy tego spotkania. Wprawdzie wywalczyliśmy punkt z mistrzem Polski, ale powinniśmy zdobyć coś więcej. Szczególnie, że nawet po utracie trzybramkowego prowadzenia raz jeszcze wyszliśmy na nie. Tym bardziej szkoda, że nie udało nam się dowieźć tego do końca. Było naprawdę blisko.
Patryk Wronka, napastnik GKS-u Tychy:– Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, choć mieliśmy świadomość tego, że nie jest to łatwy dla nikogo teren. Niestety, przespaliśmy pierwszą tercję. Wiedzieliśmy, że od samego początku Cracovia zdecydowanie na nas ruszy. W poprzednim meczu między nami również byliśmy zmuszeni odrabiać dwubramkową stratę, ale dzisiaj na szczęście nam się to udało. Musimy zdecydowanie lepiej wchodzić w mecz, bo nie zawsze będziemy w stanie odrobić taką stratę jak trzy do zera. Dziś na szczęście nam się to udało.
Comarch Cracovia – GKS Tychy 4:5 pk. (3:1, 1:2, 0:1, 0:0 d., 2:3 k.)
1:0 – Tomáš Franek – Mateusz Bezwiński (1:55),
2:0 – Damian Kapica – Taavi Tiala (13:19),
3:0 – Jakub Šaur – Jiří Gula, Taavi Tiala (14:54, 5/4),
3:1 – Bartłomiej Pociecha – Jean Dupuy, Radosław Galant (17:36, 5/3),
3:2 – Olaf Bizacki (24:49),
3:3 – Mateusz Gościński – Konsta Mesikämmen, Filip Komorski (28:41),
4:3 – Štěpán Csamangó – Joseph Widmar, Jiří Gula (37:50),
4:4 – Christian Mroczkowski – Olaf Bizacki (45:39),
4:5 – Filip Komorski (65:00, decydujący rzut karny).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Wojciech Wrycza (główni) – Maciej Waluszek, Grzegorz Cytawa (liniowi).
Minuty karne: 8-6.
Strzały: 36-31.
Widzów: mecz rozgrywany bez udziału publiczności.
Comarch Cracovia: Kowalówka – Gula, Šaur (2); Tiala, Němec, Kapica (2) – Musioł, Gutwald; Ferrara, Ježek, Nejezchleb – Doherty (2), Dudáš (2); Brynkus, Widmar, Csamangó – Kamiński, Gosztyła; Drzewiecki, Bezwiński, Franek.
Trener: Rudolf Roháček.
GKS Tychy: Murray (od 14:55 Lewartowski) – Kotlorz, Pociecha; Jeziorski, Komorski (2), Gościński – Mesikämmen, Seed; Dupuy, Ubowski, Marzec (4) – Havlík, Ciura; Witecki, Wronka, Mroczkowski – Kogut, Bizacki; Gruźla, Galant, Krzyżek.
Trener: Krzysztof Majkowski.
Komentarze