Radosław Galant: Zespół naszego pokroju nie może tak tracić punktów
Radosław Galant, 27-letni napastnik GKS-u Tychy po wtorkowym meczu z Unią Oświęcim podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat formy zespołu, rywalizacji w PHL oraz udziału drużyny w Hokejowej Lidze Mistrzów.
HOKEJ.NET: Nie udało się zdobyć więcej niż jednego punktu w meczu z Unią. Rywale pokazali klasę i stanęli na wysokości zadania. Jaka jest pańska opinia o tym spotkaniu?
- Mecz był wyrównany, no może z lekką naszą przewagą, wynikającą z większej liczby strzałów. Szkoda, że przegraliśmy. Porażka po dogrywce zawsze boli dodatkowo.
GKS Tychy i Unia to zespoły z dwóch różnych biegunów ligowej tabeli. Wy zasiadacie na fotelu wicelidera, a oświęcimianie próbują wskoczyć to pierwszej ósemki. Czy zgodzi się pan z opinią, że na lodowisku nie było widać dzielącego obie ekipy dystansu?
- W Oświęcimiu nigdy nie było łatwo. Niezależnie od tego z jakim składem tu przyjeżdżaliśmy, to zawsze gospodarze stawiali nam wysoko poprzeczkę. Ten dzisiejszy mecz był tylko potwierdzeniem pewnej reguły dotyczącej rywalizacji tych dwóch klubów.
Październik okazał się trudnym miesiącem dla GKS-u. Wiele spotkań w PHL, a do tego dwa ciężkie boje z HC Bolzano w Hokejowej Lidze Mistrzów. Jednakże jakby na to nie patrzeć porażka z Energą Toruń 0:2 u siebie, z Węglokoksem Kraj Polonią Bytom 2:4, czy też przegrana z Unią 1:2 po dogrywce chwały wam nie przynoszą. Co pan sądzi o tych ostatnich 30 dniach w wykonaniu mistrzów Polski?
- Wiemy, jakie są oczekiwania względem nas. Mieliśmy dużo grania w październiku i na pewno doszło w jakimś stopniu do zmęczenia materiału. Tak, czy inaczej zespół naszego pokroju nie może sobie pozwalać na straty punktowe w rywalizacji z ekipami z dołu tabeli. Musimy koniecznie wyciągnąć wnioski z tych porażek po to, żeby więcej nam się nie przytrafiały takie wpadki. Nie chcielibyśmy się dowiedzieć na koniec sezonu zasadniczego, że zabrakło nam kilka „oczek” do zajęcia 1. miejsca.
Pojawiły się głosy, że porażki o których rozmawiamy, to zapłata za udział w Hokejowej Lidze Mistrzów. Kiedy inne zespoły PHL stopniowo wchodziły w tygiel ligowej rywalizacji, wy byliście już w samym centrum wydarzeń, co odbiło się na zespole zmęczeniem i zaburzeniem pewnego rytmu. Czy pan zgadza się z taką opinią?
- Na pewno w Lidze Mistrzów mecze były ciężkie, na wysokim tempie, rywale wymagający. Coś zupełnie innego niż w naszej lidze. Może faktycznie to zmęczenie teraz wychodzi i utrudnia rywalizację z rodzimymi zespołami. Gramy bardzo dużo, praktycznie co drugi dzień mamy jakiś mecz. Jednakże to nic nie zmienia, i tak powinniśmy wygrywać te spotkania, w których pogubiliśmy punkty.
Czy udział w Hokejowej Lidze Mistrzów był cenną lekcją dla GKS-u Tychy?
- To była bardzo fajna przygoda. Na pewno na plus. Zebraliśmy dużo potrzebnego doświadczenia. Mieliśmy okazję doświadczyć, jak się gra na tym światowym poziomie. Moim zdaniem tanio skóry nie sprzedaliśmy. No może poza meczem ze Skellefteå AIK u siebie, który ewidentnie nam nie wyszedł. W pozostałych pojedynkach pokazaliśmy walkę i serce. Moim zdaniem zaprezentowaliśmy niezły hokej.
Czy zgodzi się pan z opinią, że pokazaliście swoimi występami w fazie grupowej Hokejowej Ligi Mistrzów, że choć wciąż brakuje nam dużo do tych najlepszych, to jednak nie jest to przepaść, która nie pozwala realnie myśleć o nawiązaniu równorzędnej walki?
- Tak, okazało się, że jednak można rywalizować z tymi najlepszymi. Te spotkania nie były aż tak jednostronne. Udawało nam się nawiązywać walkę i o przegranych decydowały wręcz detale, takie jak: przytrzymanie krążka, lepsze decyzje odnośnie podań, czy też szybsza gra.
Co zatem zrobić, aby skrócić ten dystans dzielący nas od najlepszych europejskich ekip?
- Myślę, że gdyby w naszej lidze było więcej spotkań na wysokim poziomie, to później łatwiej grałoby się z tymi najlepszymi w Europie przy okazji spotkań w Hokejowej Lidze Mistrzów.
W drużynie GKS-u zadebiutował w meczu z Unią Oświęcim nowy zawodnik. Mowa oczywiście o Błażeju Salamonie, który przeszedł do was z bytomskiej Polonii. Jakie jest pańskie zdanie na temat tego zawodnika, a także na temat zasadności samego transferu?
- To jest dobry, szybki zawodnik, który bardzo przyda się w naszych szeregach. Realne wzmocnienie składu. Poza tym, bądźmy świadomi, że mocna, szeroka kadra jest konieczna, jeśli myśli się o walce o najwyższe laury. Pokazał to dobitnie ostatni sezon, gdzie wywalczone przez nas mistrzostwo Polski w dłużej mierze było zasługą wyrównanego składu i szerokiej kadry, z której zawsze można było wybrać odpowiednich ludzi do walki w danym dniu.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze