Reprezentant Ukrainy: Z czasem zacząłem przyzwyczajać się do wybuchów
- Z czasem zacząłem przyzwyczajać się do wybuchów i nawet specjalnie nie reagowałem - mówi reprezentant Ukrainy, który służył w oddziałach obrony terytorialnej, a teraz ze swoją reprezentacją przygotowuje się do Mistrzostw Świata dywizji I grupy B w Tychach.
Zawodnik Sokiła Kijów Dmytro Nimenko jest jednym z tych hokeistów, którzy po rosyjskiej agresji na Ukrainę dołączyli do oddziałów obrony terytorialnej. Teraz jednak wyjechał na Węgry, gdzie z kolegami z reprezentacji przygotowuje się do Mistrzostw Świata dywizji I grupy B, które w dniach 26 kwietnia - 1 maja odbędą się w Tychach. Sam przyznaje, że po wybuchu wojny nie spodziewał się, iż wkrótce będzie znów grał w hokeja.
- Przyznaję, że nie oczekiwałem, że w tym terminie będzie zgrupowanie reprezentacji. Byłem przekonany, że opuścimy Mistrzostwa Świata. Ale wszystko zaczęło się dziać nagle. Trener Wadym Szachrajczuk zadzwonił do mnie trzy albo cztery dni przed wyjazdem do Miszkolca - opowiada hokeista w rozmowie z służbą prasową Federacji Hokeja Ukrainy. - Według niego na występ reprezentacji na Mistrzostwach Świata nalegały władze kraju. Jako że byłem w obronie terytorialnej, szybko dostałem się na granicę bez żadnych incydentów. Dostaliśmy się do Mukaczewa, a stamtąd na Węgry.
Nimenko przyznaje, że decyzję o dołączeniu do wojsk obrony terytorialnej podjął bardzo szybko, choć dotąd zbyt wiele o tym nie mówił.
- Podjąłem taką decyzję już pierwszego dnia rosyjskiej agresji na nasz kraj - opowiada. - Nie mogłem na to patrzeć siedząc spokojnie w domu. Potem się przekonałem, że zrobiłem właściwie. Widzimy, jak [Rosjanie - red.] ostrzeliwują budynki mieszkalne, szkoły, przedszkola, szpitale, cywile są zabijani i rozumiesz, że trzeba dawać odpór. Ze strony Rosji to jest niemoralne.
W Ukrainie zostali rodzice zawodnika, którzy nadal normalnie pracują w Kijowie. Oboje odmówili wyjazdu. Syna hokeista wywiózł do Polski zaraz po tym, jak pierwsze eksplozje było słychać w Kijowie, a jego siostra wyjechała do Francji przy pomocy ukraińskiego związku hokejowego.
On sam stara się teraz skupić na przygotowaniach do mistrzostw w Tychach, ale podobnie jak koledzy z reprezentacji nie potrafi całkiem oderwać się od myślenia o tym, co dzieje się w ojczyźnie.
- Staramy się pracować maksymalnie efektywnie, ale myślami jesteśmy w Ukrainie. Wierzcie mi, że jest nawet trudniej oglądać to, co dzieje się w kraju, gdy jest się poza nim - mówi. - Cały czas łapiesz się na myśli, że powinieneś być w domu i robić coś pożytecznego dla zwycięstwa. Ale w końcu jesteśmy zjednoczeni, żeby osiągnąć sportowy cel.
Trener Szachrajczuk mówił wcześniej w wywiadzie, że po miesiącu bez gry i bez możliwości normalnych treningów jego podopieczni przyjechali na zgrupowanie w niezbyt dobrej formie fizycznej. Nimenko nie jest jednak aż tak krytyczny.
- Nie powiedziałbym, że aż tyle straciłem. W obronie terytorialnej nie siedzieliśmy na miejscu, cały czas się ruszaliśmy. Nawet zrzuciłem trochę wagi przez ciągłe nerwy - mówi. - Oczywiście jakieś 50 % gotowości jest stracone, ale to nie jest aż tak decydujące. Przy ciągłym intensywnym treningu dwa albo trzy razy dziennie szybko wrócę do formy.
Zawodnik dodaje, że większe problemy z powrotem do treningu miał od strony psychicznej.
- Myśli ciągle były w domu. Cały czas czytałem wiadomości, martwiłem się, gdzie tym razem spadły rakiety. Przez pierwszych kilka nocy nie mogłem zasnąć - mówi. - Wyłączałem się na 2-3 godziny, nie dłużej. Trudno jest się skupić na pracy w takich okolicznościach.
Nimenko opowiada, że gdy był jeszcze w Ukrainie, stopniowo rozlegające się wokół niego wybuchy robiły na nim coraz mniejsze wrażenie.
- Stopniowo przyzwyczajasz się do wybuchów i śpisz trochę spokojniej - przekonuje. - Kiedy byłem w oddziale obrony terytorialnej, napięcie nie spadało przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Wybuchy w ogóle nie ustępowały. Z czasem zacząłem się do nich przyzwyczajać i nawet specjalnie nie reagowałem.
Temat rosyjskich hokeistów i ich stosunku do wojny budzi emocje w wielu krajach, w tym także w Polsce. Nigdzie jednak nie ma aż tak dużego ciężaru gatunkowego, jak w Ukrainie. W drużynie Sokiła w ostatnim sezonie Ukraińskiej Ligi Hokejowej także występowali hokeiści z Rosji. Nimenko przyznaje, że utrzymuje z nimi kontakt i nie ma żadnych zastrzeżeń do ich zachowania w obliczu rosyjskiej inwazji.
- To są rozsądni chłopcy. Widzą wszystko na własne oczy. Mogę powiedzieć, że wszyscy Rosjanie z Sokiła dobrze rozumieją, kto jest winny tej wojnie i nie wierzą propagandystom z ich kraju - mówi. - Chociaż wśród moich rosyjskich znajomych są i tacy, którzy podążają kursem rosyjskiego okrętu wojennego. Jedyna rzecz, która mnie cieszy to to, że nie są to ludzie z drużyny Sokiła. Poblokowałem ich w swoich mediach społecznościowych i nawet ich nie słucham.
Do oddziałów obrony terytorialnej dołączyli nie tylko hokeiści, ale także prezydent Federacji Hokeja Ukrainy (FHU), były policjant Heorhij Zubko. On sam przyznaje, że na razie nie musiał użyć broni w walce i robi to tylko na ćwiczeniach. Zubko zabrał głos w sprawie, która wzbudziła nieco kontrowersji: czy reprezentanci Ukrainy powinni opuszczać kraj i brać udział najpierw w zgrupowaniu, a później także w Mistrzostwach Świata dywizji I grupy B w Tychach w czasie trwania wojny.
- To trudna decyzja. Została podjęta przez zarząd federacji po wielu konsultacjach, licznych rozmowach z Ministerstwem Młodzieży i Sportu i negocjacjach z Międzynarodową Federacją Hokeja na Lodzie (IIHF). Ostatecznie zdecydowaliśmy się grać, ponieważ musimy trzymać nie tylko militarny, ale też sportowy front - mówi ukraiński działacz. - Musimy pokazać światu, że jest hokej w Ukrainie, że mamy zawodników w różnym wieku, którzy tak samo bronią Ukrainy, ale na polu sportowym.
Do gry w reprezentacji zostali dopuszczeni także zawodnicy, którzy w ubiegłym roku w związku z konfliktem wewnętrznym w tamtejszym hokeju opuścili zgrupowanie kadry przed turniejem EIHC, a później występowali w zbuntowanej przeciwko związkowi Superlidze. FHU wcześniej ich zawiesiła. Teraz są dopuszczeni do występów w reprezentacji, co jednak nie oznacza, że wcześniejszy konflikt poszedł w niepamięć. Po wojnie do tematu będzie trzeba wrócić - mówi Zubko.
- Moje osobiste zdanie jest takie, że nie zapomnieliśmy niczego, a wojna nie wymazuje niczego z naszej pamięci - mówi prezydent FHU. - Wierzę, że zawodnicy z Superligi, którzy są teraz w reprezentacji, dostali wyjątkową możliwość wywalczenia amnestii w całym hokejowym środowisku. Chciałem tylko zauważyć, że nie wszyscy ukraińscy hokeiści mają i będą mieli taką możliwość w przyszłości. Każdy właściciel klubu i każdy zawodnik musi zrozumieć, że to nie są zabawy. Nie można handlować czy manipulować wszystkim, co ma narodową wartość.
Trener Szachrajczuk mówił wcześniej, że ciągle nie ma pełnej zgody między zawodnikami, którzy zostali wówczas po stronie związku, a tymi, którzy zrezygnowali z gry w kadrze i występowali w nowopowołanej lidze. Dmytro Nimenko przekonuje jednak, że sprawa została załagodzona.
- Jesteśmy już zjednoczeni. Teraz nie jest czas, żeby pamiętać dawne urazy czy nieporozumienia - mówi tłumaczy. - Na początku zgrupowania chłopcy przeprosili. Też uważam, że każdy może się pomylić. Najważniejsze jest przyznać, że człowiek się mylił. Teraz jesteśmy zjednoczeni, bo gramy dla Ukrainy, dla herbu, który nosimy na piersi i dla tego, co mamy w sercu.
Ukraina będzie jednym z czterech rywali reprezentacji Polski podczas tyskich mistrzostw. W imprezie wystąpią także drużyny Estonii, Japonii i Serbii. Prezydent Zubko mówi, że ochota zawodników do gry w kadrze jest ogromna.
- Słyszałem nawet, że któryś z zawodników w żartach proponował pieniądze za powołanie do reprezentacji - mówi działacz ze śmiechem. - I faktycznie, muszę przyznać, że nie pamiętam takiej chęci hokeistów do gry w reprezentacji i do wniesienia wkładu w zwycięstwo.
Na ostatnich Mistrzostwach Świata dywizji I grupy B w 2019 roku Tallinnie Ukraińcy zajęli przedostatnie, 5. miejsce. Jaki jest cel w tym roku, w tak trudnych okolicznościach?
- Zadaniem jest zwycięstwo w każdym meczu - mówi Zubko. - Nie trzeba tego wymagać, chłopcy sami rozumieją swoją odpowiedzialność. Myślami są w Ukrainie i chcą osiągnąć cel, żeby po każdym meczu na cześć Ukrainy odegrany był hymn naszego kraju.
Komentarze