Říha uderza w trenera Doboša. "To człowiek bez kręgosłupa moralnego"
Miał ściągnąć na trybuny większą liczbę kibiców i poprowadzić zespół do zwycięstw. Tymczasem druga przygoda Lukaša Říhy z Unią Oświęcim była niezwykle krótka i zakończyła się już po dwóch meczach sezonu zasadniczego. W rozmowie ze słowackim portalem sport.aktuality.sk niesforny Czech zdradził kilka szczegółów rozstania z oświęcimskim klubem.
Říha był ulubieńcem miejscowej publiczności, a wpływ na to miało wiele czynników: stricte sportowych, jak i tych czysto ludzkich. Jego głównymi atutami były kreatywność, świetny przegląd pola i naprawdę dobre statystyki: 101 spotkań, 35 bramek i 95 asyst. Poprowadził biało-niebieskich do dwóch brązowych medali.
Zawodnik rodem z Litvinova słynął z ekspresyjnych zachowań. Jeździł z wywieszonym językiem, wyskakiwał na bandy czy wreszcie chodził boso po lodzie. Chętnie wspierał także akcje charytatywne, nie tylko własnymi pieniędzmi, ale również swoim wizerunkiem. Dlatego na swoją kolejną przygodę z Unią zapatrywał się bardzo pozytywnie.
– Nie mogłem doczekać się spotkania z ówczesnym prezesem klubu Ryszardem Skórką oraz obecnym trenerem Josefem Dobošem. Ale osoba szkoleniowca jest kamieniem węgielnym całej sytuacji – zaznacza 36-letni napastnik.
Lukaš Říha na łamach słowackiego portalu zaznaczył, że spotkał się z niechęcią opiekuna Unii, jak również większości oświęcimskich działaczy.
– Czułem, że trener nie był zadowolony z mojej obecności w zespole. Później zauważyłem to u innych osób z otoczenia klubu. Jedyną osobą, która chciała mnie w Oświęcimiu był ówczesny prezes klubu Ryszard Skórka. To naprawdę bardzo miły człowiek, ale pozostali chcieli mnie ukarać choćby za powiedzenie słowa "dzień dobry" – zwracał uwagę.
Czeski napastnik przyznaje, że nie ma najlepszego zdania o pracy trenera Doboša. Uważa, że oświęcimski klub i kibice zasługują na szkoleniowca z wyższej półki.
– Wiem, że w przeszłości robiłem dużo głupich rzeczy, ale zawsze mówiłem prawdę. Dlatego chcę, aby ludzie w Oświęcimiu wiedzieli, że trener musi odejść. To jedyne zło w tym klubie. W tej chwili po prostu chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że pan Doboš wchodzi wszystkim do du** i że jest osobą bez kręgosłupa moralnego. Tacy ludzie są najgorsi – twierdzi jednoznacznie "Rysiek".
I dodaje: – Myślę, że teraz rozpętam dużą wojnę z kierownictwem oświęcimskiego klubu. Zadarli ze złym człowiekiem. Myśleli, że spuszczę głowę i odejdę, ale tak się nie stanie.
O komentarz do słów Lukaša Říhy poprosiliśmy zarówno prezesa spółki Oświęcimski Sport Pawła Krama, jak i trenera Josefa Doboša. Ich opinię mamy otrzymać w ciągu najbliższych dni.
Komentarze