„Rozmowa Tygodnia”. Karol Biłas: Musimy zbudować mocny kolektyw w szatni
Karol Biłas to jeden z najbardziej utalentowanych polskich obrońców. Obecnie wraca do zdrowia po przebytej kontuzji i operacji, jaką musiał przejść. 20-letni defensor, mający już na swoim koncie 130 meczów w polskiej ekstralidze opowiedział nam o planach na przyszłość, chęci zagrania w Mistrzostwach Świata Elity oraz o celach Marmy Ciarko STS-u Sanok w sezonie 2023/2024. – Naszą siłą jak co roku będzie pozostawione „serducho” na lodzie. Jak to mówi Mariusz Pudzianowski: „tanio skóry nie sprzedamy” – przyznał.
HOKEJ.NET: – Za nami już dwie kolejki TAURON Hokej Ligi. W protokołach meczowych na próżno szukać Karola Biłasa. Co jest tego powodem?
Karol Biłas, obrońca Marmy Ciarko STS-u Sanok: – Jestem po operacji, a konkretnie artroskopii lewego barku. Aktualnie wracam do zdrowia i rehabilituje się.
Jak długo taki stan będzie jeszcze się utrzymywał?
– Razem z fizjoterapeutą staramy się o jak najszybszy powrót do meczów. Myślę, że w listopadzie powinienem wrócić do normalnego treningu i gry. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak ręka będzie się goić. Aktualnie trenuje z chłopakami – strzelam, podaje, jeżdżę, ale nie mogę mieć kontaktu fizycznego.
Fakt, że śledzisz poczynania kolegów z boku jest irytujący czy można tu użyć mocniejszego słowa, rozpoczynającego się na „w”?
– Myślę, że można użyć słowa z dużym „W”. Naprawdę boli to, że nie mogę pomóc chłopakom na lodzie. Czuję się troszkę nieobecny. Jednak mocno w to wierzę, że gdy będę już w pełni sił udowodnię swoją wartość na lodzie i razem będziemy przeżywać wiele pięknych chwil.
Wróćmy do kwietnia tego roku. Spodziewałeś się, że niemal do samego końca będziesz walczył o miejsce w kadrze na Mistrzostwa Świata Dywizji IA?
– Szczerze mówiąc to nie. Starałem się grać jak najlepiej potrafię i jakoś to poszło. Zwłaszcza czułem się dobrze podczas meczów z Łotyszami, dostawałem dużo minut na lodzie i dodało mi to trochę pewności siebie. Też gra w takiej drużynie daje dużo radości i motywacji do lepszej gry.
Czy można było wyczuć na kadrze atmosferę, że awans jest w zasięgu ręki?
– Tak. Zwłaszcza na tych meczach kontrolnych było widać, że wszyscy chcą awansować i każdy gryzł lód. Fajnie, że chłopcy dostali nagrodę za ciężką pracę którą wykonali.
Trener Róbert Kaláber mówił nam, że miałeś spore szanse na wyjazd, gdyby nie uraz, którego się nabawiłeś….
– Nie jestem typem człowieka, który lubi gdybać. Stało się tak, a nie inaczej i finalnie nie pojechałem na Mistrzostwa Świata. Oczywiście wolałbym odpaść w aspekcie sportowym, ale czasu już nie cofnę i nic z tym nie zrobię. Odbyłem rozmowę z trenerem i wiem, jakie miał dla mnie plany. Mam dopiero 20 lat i jeszcze dużo przygód przede mną.
Co poczułeś, kiedy usłyszałeś diagnozę lekarzy?
– Już na zgrupowaniu doktor powiedział, że prawdopodobnie skończy się to operacją. Jednak ja miałem cichą nadzieję, że obejdzie się bez tego. Przyszedł wynik rezonansu i niestety musiałem trafić „pod nóż”. Od samego początku miałem z tyłu głowy, że tak się może stać. Teraz będę mógł grać z czystą głową, a nie ze strachem, że podczas jakiegoś kontaktu znów złapie kontuzje.
Nastąpiło u Ciebie wewnętrzne rozdarcie? Bo z jednej strony nie ma Cię tam, a z drugiej ściskasz kciuki za chłopaków, którzy mogą się zapisać w historii i awansować do Elity po 22 latach?
– Najbardziej byłem zdenerwowany na to, że musiałem opuścić zgrupowanie nie przez moje umiejętności tylko przez kontuzje. To jest chyba dla sportowca największy ból. Jakoś długo nad tym nie ubolewałem, bo czas leci i kolejny sezon przede mną. Takie jest życie i nic się z tym nie zrobi.
Za sanoczanami jeden mecz w Jastrzębiu-Zdroju, pechowo przegrany w końcówce. Drużyna kolejny sezon diametralnie się zmieniła, jeśli chodzi o skład. Co będzie Waszą siłą?
– Naszą siłą jak co roku będzie pozostawione „serducho” na lodzie. Jak to mówi Mariusz Pudzianowski: „tanio skóry nie sprzedamy”. Na pewno musimy zbudować mocny kolektyw w szatni, bo to potem przekłada się na lód. Im lepiej pracujemy na treningach tym lepiej gramy w meczach. Więc ciężka praca i wola walki będą kluczowe.
Jaki cel postawiliście sobie na ten sezon?
– Taki nasz główny cel to znaleźć się w TOP 8 i awansować do play-off.
Na pewno nie możesz doczekać się powrotu do gry, bo chyba ten sezon jest przełomowy dla każdego zawodnika z szerokiej kadry reprezentacji Polski. Marzenia o grze w Elicie to spełnienie marzeń?
– Najchętniej już bym zaczął grać, ale muszę dojść do siebie. W tym roku na zgrupowaniach będzie wielka rywalizacja i każdy będzie chciał pojechać na te mistrzostwa. Każdy hokeista w Polsce marzy o grze z najlepszymi drużynami świata. Gdy byłem mały, moim marzeniem było grać w NHL, teraz jestem już realistą i mogę śmiało powiedzieć, że to spełnienie marzeń.
Masz 20 lat i prawie 130 meczów w polskiej Ekstralidze. Czy już czujesz się doświadczonym zawodnikiem po tych kilku sezonach z seniorami?
– Może doświadczonym nie, ale na pewno dobrze zapoznanym z poziomem ligi i jego tempem. Wiem na co można sobie pozwolić, a na co nie w THL.
Wiele osób podkreśla, że poprawiłeś grę z krążkiem. Nad którymi elementami chcesz jeszcze popracować?
– Moją słabszą stroną jest gra defensywna, dużo lepiej czuję się, gdy mam krążek przy sobie i kreuję grę. Staram się cały czas poprawiać moją grę defensywną i myślę, że z roku na rok idzie mi to coraz lepiej. Cały czas dużo pracy przede mną i dalej będę doskonalił grę w tercji obronnej.
Po ostatnim sezonie marzył Ci się wyjazd za granicę. Zabrakło konkretnych ofert, czy odniesiony uraz nie pomagał w negocjacjach?
– Razem z Krzyśkiem Zapałą zdecydowaliśmy, że w tym momencie najlepszym rozwiązaniem będzie zostanie w Sanoku. Ma to związek z moim urazem. Zobaczymy co będzie po sezonie, cały czas jestem chętny na rozwój za granicą i na spróbowanie sił w lepszej lidze.
O jakich kierunkach myślisz?
– Tak jak już mówiłem, zobaczymy co będzie po sezonie. Jeśli trafi się ciekawa oferta, to na pewno ją rozważę. Na razie skupiam się na tym co jest tu i teraz, czyli powrót do zdrowia i gra dla Sanoka.
Hokej w młodym wieku to pasja, w seniorach często to już praca. Jak wygląda to połączenie u Ciebie?
– Żeby móc dobrze trenować i grać trzeba mieć z tego zabawę, więc połączyć pracę i pasję w jedno to najlepsze, co może być. Cieszę się, że robię to, co kocham i co daje mi frajdę.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze