Šejba: Nie składamy broni
Unia Oświęcim uległa na wyjeździe Comarch Cracovii 1:4 i po pięciu meczach ćwierćfinału play-off przegrywa z "Pasami" 2:3. – Przed nami jeszcze jeden mecz na własnym lodzie i mam nadzieję, że rywalizacja jeszcze się nie zakończy – zaznaczył Jiří Šejba, trener biało-niebieskich
Dotychczasowe konfrontacje Cracovii z Unią miały dwie prawidłowości. Po pierwsze zwycięstwa odnosiły w nich gospodarze, a po drugie jako pierwsi na prowadzenie wychodzili biało-niebiescy. We wczorajszym spotkaniu reguła numer dwa odeszła w niepamięć, bo wynik spotkania jako pierwsi otworzyli gospodarze. W 4. minucie uczynił to Tomáš Sýkora, który zmienił tor lotu krążka po uderzeniu Petra Chaloupki. Ten sam zawodnik, po popisowej akcji swojej formacji, podwyższył na 2:0.
– Przespaliśmy początek tego spotkania – nie ukrywał szkoleniowiec Unii. – Zdobyliśmy kontaktowego gola i później zaczęliśmy grać lepiej. Mieliśmy sporo dobrych okazji, by zdobyć wyrównującego gola. Może wtedy ten mecz ułożyłby się inaczej.
Tymczasem o losach spotkania przesądziło trafienie Krystiana Dziubińskiego z połowy ostatniej odsłony. Po nim "Pasy" zyskały dwubramkową zaliczkę i mogły kontrolować przebieg spotkania.
Trener Jiří Šejba starał się ratować sytuację i gdy na ławkę kar powędrował Damian Kapica (53. minuta), poprosił o czas. Chwilę później poszedł o krok dalej i wycofał bramkarza, wzmacniając tym samym siłę ataku. Jednak ta pokerowa zagrywka nie przyniosła zamierzonego efektu. Ba, przyczyniła się do straty czwartego gola. Gumę łatwo odebrał Maciej Urbanowicz i błyskawicznie dograł do rozpędzającego się Filipa Drzewieckiego. Waleczny skrzydłowy umieścił gumę w pustej bramce i przesądził o zwycięstwie „Pasów”.
– Nie było na co czekać. Chcieliśmy jak najszybciej zdobyć kontaktowego gola. Moi zawodnicy wiedzieli, jak mają rozegrać tę przewagę, jednak popełnili błąd. Stracili krążek i nieszczęście było gotowe – wyjaśnił trener Šejba.
– Trzeba też przyznać, że dobiły nas kary, przez które w końcówce zabrakło na sił. Na dodatek w wyniku różnych kontuzji mecz kończyliśmy na 13 zawodników – dodał.
W Krakowie, oprócz nieobecnych od dłuższego czasu Adriana Kowalówki i Dariusza Wanata, zabrakło też Jerzego Gabrysia i Mateusza Gębczyka. W drugiej odsłonie urazu nabawił się Jan Daneček.
Jutro przed oświęcimianami niezwykle istotne starcie. Porażka spowoduje, że biało-niebiescy zakończą sezon. Z kolei zwycięstwo sprawi, że hokeiści z grodu nad Sołą w czwartek rozegrają siódmy mecz serii. A w nim wszystko będzie możliwe.
– Mamy jeszcze przed sobą mecz na własnym lodzie. To nasz atut, bo możemy liczyć na doping naszych kibiców. Nie składamy broni i mamy nadzieję, że w czwartek przyjedziemy jeszcze do Krakowa – podkreślił Jiří Šejba.
Komentarze