Steblecki o styczniowych transferach. „To nie problem Cracovii, że jest taki przepis”
Roman Steblecki, legendarny napastnik Comarch Cracovii, przeanalizował ostatnie poczynania na rynku transferowym. Olimpijczyk z Calgary ocenił też przepisy o wybieraniu rywala w ćwierćfinale play-off oraz podzielił się kto jest faworytem do finału Polskiej Hokej Ligi.
HOKEJ.NET – Okienko transferowe zostało zamknięte. W ostatnim dniu nastąpiło sporo ruchów kadrowych, a najwięcej tradycyjnie w Krakowie. Jak pan ocenia tę sytuację?
Roman Steblecki, były napastnik Cracovii: – Swego czasu już się wypowiadałem na ten temat. Najlepiej byłoby, aby wszystkie kluby dokonywały transferów przed sezonem po to, aby miały zgrane zespoły, a później dokonywały tylko drobnych korekt. To nie jest problem Cracovii, że ktoś wymyślił taki przepis, bo każda drużyna może z tego skorzystać. Jak widzimy, nie tylko Cracovia z tego skorzystała. Jeśli ktoś coś takiego stworzył, to dlaczego nie korzystać. Można też powiedzieć, że transfery uatrakcyjniają rozgrywki play-off, które są solą hokeja. Sprawiają, że robi się ciekawie.
Osobiście nie jestem zwolennikiem budowy zespołu w ten sposób. Ale może kiedyś te wszystkie przepisy się zmienią. Już w przyszłym sezonie ma być inaczej.
W przyszłym sezonie wchodzi w plan trzyletniej umowy spółki PHL z klubami. W pierwszym sezonie w składzie będzie musiało być sześciu polskich zawodników. Z każdym rokiem ta liczba ma rosnąć o dwóch.
– Trzeba to wprowadzać sukcesywnie. Prawdę mówiąc o takim rozwiązaniu trzeba było pomyśleć wcześniej, aby dbać o naszą młodzież. Na tym etapie najważniejsza jest praca z młodzieżą, której nie ma za wiele. Wszystko po to, aby ktoś, kto tworzy jakiś system miał fundament! Trzeba konsekwentnie iść w tym kierunku, a dopiero później to egzekwować.
Przyznam szczerzę, że nie widzę opcji, aby w Cracovii coś się zmieniło. Nie wiem, jak dokładnie wygląda to w innych klubach. Może w Sanoku, Jastrzębiu-Zdroju czy Sosnowcu jakoś to funkcjonuje. Ale tu chodzi o to, aby wprowadzić centralny system, a dopiero później wprowadzać limity. Prowadzić szkolenie przez 10 lat, aby to funkcjonowało na przyszłość.
W tym sezonie pierwsza czwórka po sezonie zasadniczym będzie mogła sobie wybrać przeciwnika, z którym zagra w fazie play-off. Czy to dobre rozwiązanie?
– Być może w tym systemie, który obecnie funkcjonuje i w którym na ostatnia chwilę można sobie kupić całą drużynę, to jest to w porządku. Ekipa na pierwsze miejsce pracuje od września do lutego. Pierwszy zespół może przeanalizować wszystko i wykluczyć z potencjalnego wyboru zespół, który najmocniej się wzmocnił. Jeśli Zagłębie Sosnowiec, zajmujące ósme miejsce przed fazą play-off, pozyskałoby 15 zawodników z KHL, to nikt ich by nie wybrał tej drużyny jako rywala w ćwierćfinale.
Ale czy w obecnej sytuacji ma to jakiś sens? Pierwszy zespół na pewno weźmie ósmy, zespoły będą unikać długich wyjazdów do Torunia czy Sanoka.
Pod względem sportowym powinno wyglądać to tak: jestem najlepszy, to gram z każdym niezależnie od przeciwnika. A drabinki funkcjonują wszędzie, a standardowe rozwiązania są czasami lepsze.
Nie wiem, kto na to wpadł i jaki był zamysł pomysłodawcy tego rozwiązania. Dalej mnie to zastanawia.
Kto pana zdaniem jest faworytem do gry w finale play-off?
– Pozycja po sezonie zasadniczym nie jest wykładnikiem tego, co wydarzy się później. Nie można z góry założyć, że mistrzem zostanie Re-Plast Unia Oświęcim. Do niedawna wyglądało to tak, że w finale zagrają oświęcimianie z GKS-em Katowice.
Ostatnio do gry mocniej wkroczyła Cracovia, która wzmocniła swój skład. Mistrz Polski JKH GKS Jastrzębie również ma swoje aspiracje i nie położy się przed nikim.
A GKS Tychy pod batutą Andrieja Sidorienki?
– Wszystko zależy od tego, w jaki sposób przygotuje zespół. Ekipa z piwnego miasta ma kadrowy potencjał. Ale podkreślę to jeszcze raz – trudno mi wskazać faworyta.
Nie wiadomo, jak na zespoły wpłynie przerwa związana z grą Cracovii w Pucharze Kontynentalnym. „Pasy” w ciągu trzech dni zagrają trzy mecze, dlatego też trener Rudolf Roháček poszerzył kadrę.
Play-off będzie emocjonujący…
– Będzie ciekawie. Powiem więcej, to będzie wojna na całego. A faworyci? Na ten moment Unia, GKS Katowice i Comarch Cracovia. Te ekipy w mojej ocenie mają największe szansę na to, aby zagrać w finale. Nie odbieram jednak szansy innym, bo faza play-off rządzi się swoimi prawami.
Niezwykle ważne będzie dobre przygotowanie się do tej części sezonu.
A czy możemy się spodziewać niespodzianek?
– Może siódmy i ósmy zespół wygrają po jednym spotkaniach. Natomiast pozostałe pary będą bardziej wyrównane. Zakładam, że pierwsza będzie Unia i zapewne wybierze sobie Zagłębie. Drugi GKS Katowice zdecyduje się na Sanok, no chyba, że skorzystają z okazji i pojadą sobie do Torunia.
Trudno typować, bo nie wiadomo, kto kogo wybierze. Zostało jeszcze kilka kolejek i Cracovia może zając czwarte miejsce, bo jastrzębianie mają do rozegrania pięć meczów, a „Pasy” tylko trzy. A przypomnę, że krakowianie zgromadzili tylko o cztery punkty więcej.
Musimy więc poczekać na ostateczne pary w play-offach. Na sam koniec pragnę nadmienić, że faworyci w pewnym momencie też zawodzą albo trafiają na lepszą dyspozycję innych drużyn.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze
Lista komentarzy
Unibet
Roman o tako Krakowie walczył chyba że bez Polaków ino z najemnikami