Szalony mecz w Gdańsku. Lider dowiózł zwycięstwo do końca
W meczu 21. kolejki Polskiej Hokej Ligi MH Automatyka Gdańsk przegrała na własnym lodzie z GKS-em Tychy 5:6. Mimo, że gdańszczanie ambitnie walczyli i trzykrotnie doprowadzili do remisu, w ostatniej tercji szalę zwycięstwa na swoją stronę przeciągnęli podopieczni Andreja Husaua.
Piątkowe spotkanie zapowiadało się arcyciekawie. Gdańszczanie podbudowani zwycięstwem w Krakowie, chcieli odczarować własną halę i wreszcie odnieść zwycięstwo z wyżej notowanym rywalem, a za takiego uchodzi urzędujący lider Polskiej Hokej Ligi - GKS Tychy. Gdańska ekipa musiała radzić sobie jednak bez: Krzysztofa Kantora, Michaiła Samusienki, Marka Wróbla oraz Sebastiana Wachowskiego. Tyszanie zaś nie mogli skorzystać z usług Mateusza Bepierszcza, Kacpra Guzika i Ilji Kaznadzieja.
Mecz dobrze rozpoczęły oba zespoły, ale pierwszy cios udało wyprowadzić się przyjezdnym. Trzy próby obronił Haradziecki, ale przy czwartej próbie Bagińskiego był już bezradny.
Chwilę później faul popełnił Patryk Kogut i MH Automatyka wykorzystała tą przewagę. Strzelec pierwszej bramki Adam Bagiński, stracił krążek we własnej tercji, Petr Polodna próbował dograć do Jana Stebera, ale krążek odbił się od łyżwy jednego z obrońców i zaskoczył golkipera GKS-u, który przepuścił go do siatki. Pozostała część to wyrównana gra, gdańszczanie zdołali wpakować krążek jeszcze raz do siatki, ale gol słusznie został nieuznany, gdyż został zdobyty po gwizdku. Sporo pracy do przerwy miał John Murray, jednak reprezentant Polski zdołał poradzić sobie z tymi strzałami, choć nie bez problemu.
Drugą tercję od mocnego uderzenia zaczęli goście. Już w 22. minucie Krys Kolanos urwał się skrzydłem, dograł do Cichego, a kapitalnie w bramce wyciągnął się Haradziecki i parkanem odbił ten strzał. Gdańszczanie dobrze realizowali założenia taktyczne do momentu faulu Bilčíka. Tyszanie dobrze rozegrali zamek i atomowym uderzeniem „z klepy” popisał się Michael Cichy, krążek poleciał w samo okienko bramki Haradzieckiego. Niecałą minutę później Kolanos świetnie znalazł Górnego, a ten z najbliższej odległości nie pomylił się i pewnie skierował krążek do siatki.
Kiedy wydawało się, że kolejne bramki dla przyjezdnych to kwestia czasu, gdańszczanie podnieśli się z kolan. Najpierw Pesta przejął krążek na niebieskiej podał do niepokrytego Strużyka, a ten strzałem z pierwszego pokonał „Jaśka Murarza”. Minęło 27 sekund i był remis. Josef Vítek w sytuacji sam na sam, strzałem tuż przy słupku pokonał golkipera gości. Po chwili na prowadzenie gospodarzy powinien był wyprowadzić Szymon Marzec, ale zmarnował akcję sam na sam. Tyszanie mogli wtedy mówić o dużym szczęściu, ponieważ po sytuacji Marca, kolejny strzał gdańskiego napastnika zatrzymał się na słupku.
Goście wykorzystali jednak perfekcyjnie kontrę w osłabieniu. Patryk Kogut dograł do wjeżdżającego Kotlorza, a ten znalazł lukę między parkanami Haradziekciego i wyprowadził gości na prowadzenie. MH Automatyka jednak błyskawicznie wyrównała. Strużyk przejął krążek i wystrzelił tuż nad lodem na dłuższy słupek i był remis – 4:4. Po tej bramce John Murray był wściekły i wymownie patrzył w stronę boksu, gdzie bezradnie ręce rozkładał Andrej Husau. Końcówka drugiej tercji to mocny atak GKS-u, ale na szczęście dla gospodarzy syrena oznajmiła przerwę.
Trzecia tercja miała rozstrzygnąć losy spotkania. Już na początku wyborną szansę zmarnował Rompkowski, który nie zdołał zmieścić krążka przy słupku. Później szansę na skompletowanie hat tricka miał Mateusz Strużyk, ale jego strzał barkiem zdołał odbić Murray. Niewykorzystane sytuacje się zemściły. Najpierw w 48. minucie Michał Kotlorz wypalił z niebieskiej, a krążek otarł się jeszcze od nóg obrońcy i wpadł do siatki. Później krążek strącił Kolanos, ale tym razem czujny był Haradziecki. W 55. minucie wydawało się, że jest już po meczu. Adam Bagiński położył Maciejewskiego i dograł do Gościńskiego, a ten „z klepy” nie dał szans bramkarzowi na interwencję. Nadzieję przywrócił, strzelając bramkę kontaktową, Dmytro Szczerbakow, który na raty pokonał „Jaśka Murarza”. Trener Kawalou postawił wszystko na jedną kartę i wycofał bramkarza. Gospodarze byli blisko wyrównania, ale tyszanie się obronili i wygrali za 3 punkty.
Zespół znad morza przegrał tym samym piąty mecz z rzędu na własnym lodowisku. Tyszanie za to dzięki tej wygranej utrzymali 1. miejsce w tabeli PHL. Oba zespoły już w niedzielę zagrają kolejne spotkania. MH Automatyka udaje się do Bytomia na mecz z Polonią. Łatwiejsze zadanie czeka GKS, który podejmie u siebie Anteo Naprzód Janów.
Najlepszymi zawodnikami meczu zostali wybrani: Mateusz Strużyk i Michał Kotlorz.
Powiedzieli po meczu:
Robert Błażowski (MH Automatyka, II trener): Wynik meczu mógł być dziś różny, ale to Tychy wygrały i udanie zrewanżowały się za porażkę u siebie. Dzisiejszy mecz może cieszyć w ofensywie, ale w obronie zagraliśmy źle. Pracujemy nad wygrywaniem meczów u siebie, na pewno będziemy chcieli przerwać tą niekorzystną serię. Niestety kontuzje nas nie opuszczają i musimy radzić sobie tym składem jaki mamy. Dziękuję chłopakom za walkę i zaangażowanie.
Andrej Husau (GKS Tychy, trener): Cieszymy się z wyniku, mecz był otwarty z obu stron. Myślę, że podobał się on kibicom i są oni zadowoleni. Dawno nie byłem w Gdańsku i muszę powiedzieć, że atmosfera była świetna. Obaj bramkarze mieli dziś nie najlepszy dzień, ale na szczęście to my wracamy z kompletem punktów do domu. Popełniliśmy dużo błędów, chociaż gra w przewadze cieszy, udało nam się wykorzystać dwa takie okresy.
Remigiusz Gazda (GKS Tychy, obrońca): Dużo chaosu w tym meczu. Udało nam się strzelić bramki w drugiej tercji i czuliśmy się pewnie, a później traciliśmy je w głupi sposób i cały czas musieliśmy mocno pracować na lodzie. Przyjechaliśmy do Gdańska dzień wcześniej więc nie może być mowy o zmęczeniu. Mecz się tak ułożył i cieszymy się, że udało się nam go wygrać. Teraz musimy przeanalizować ten mecz i w niedzielę gramy o kolejne trzy punkty.
MH Automatyka Gdańsk – GKS Tychy 5:6 (1:1, 3:3, 1:2)
1:0 Adam Bagiński – Jarosław Rzeszutko, Mateusz Gościński (05:28),
1:1 Petr Polodna – Josef Vítek (08:12, 5/4),
1:2 Michael Cichy – Alex Szczechura, Bartłomiej Pociecha (24:41, 5/4),
1:3 Kamil Górny – Krystofer Kolanos, Michael Kolarz (25:20),
2:3 Mateusz Strużyk – Filip Pesta (28:29),
3:3 Josef Vítek – Jakub Stasiewicz (28:56),
3:4 Michał Kotlorz – Patryk Kogut (31:46, 4/5),
4:4 Mateusz Strużyk (32:35),
4:5 Michał Kotlorz – Adam Bagiński, Jarosław Rzeszutko (47:22, 5/4),
4:6 Mateusz Gościński – Adam Bagiński (54:06),
5:6 Dmytro Szczerbakow – Filip Pesta, Jan Steber (55:52).
Sędziowali: Paweł Meszyński – Daniel Lipiński, Patryk Kasprzyk (liniowi)
Strzały: 39 – 35.
Minuty karne: 8 – 10 (w tym 2 min. kary technicznej)
Widzów: 1800.
Składy:
MH Automatyka: Haradziecki (Witkowski n/g) - Bilčík (2), Maciejewski; Steber, Polodna, Marzec – Lehmann, Wysocki; Skutchan, Stasiewicz, Vítek – Dolny (2), Herasymenko; Strużyk (2), Pesta, Szczerbakow (2) – Wrycza, Leśniak; Różycki, Rompkowski, Rybak.
Trener: Andrej Kawalou.
GKS Tychy: Murray (Lewartowski n/g) – Pociecha (2), Ciura; Galant, Kalinowski, Witecki – Bryk, Woźnica; Gościński, Rzeszutko, Bagiński (2) – Górny, Kolarz; Kolanos (2), Cichy, Szczechura – Kotlorz, Gazda; Jeziorski, Komorski, Kogut (2).
Trener: Andrej Husau.
Komentarze