„Zagraniczne gwiazdy naszej ekstraligi” (2). Michal Mravec
Kiedyś byli ważnymi postaciami swoich zespołów. Graczami, z którymi utożsamiało się wielu polskich kibiców. Postanowiliśmy sprawdzić, co u nich słychać. Dopytać, czym obecnie się zajmują i czy wciąż mają styczność z hokejem. W drugim odcinku serii „Zagraniczne gwiazdy naszej ekstraligi” krótka historia Michala Mravca!
„Mrówa”, bo taki przydomek nadali mu polscy kibice, należał do czołowych napastników naszej ligi. Może nie był zawodnikiem imponującym przyspieszeniem i grającym w sposób niezwykle efektowny, ale potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu i zdobyć ważnego gola. Oprócz instynktu snajpera jego atutami były też przegląd pola i ostatnie podanie.
Zresztą dobrze oddają to statystyki. Na polskich taflach rozegrał w sumie 109 spotkań, w których zdobył 43 gole i zanotował 49 asyst. Z kolei na ławce kar spędził 48 minut.
Michal Mravec, Tomasz Demkowicz i Marcin Ćwikła
Przyjaźnie, które zostały
Wychowanek HK Liptowski Mikułasz do Polski trafił w sezonie 1999/2000, a jego pierwszym klubem był SKH Sanok.
– Z tamtego czasu pozostały przyjaźnie, bo wciąż mam świetny kontakt z Arkiem Burnatem i Grześkiem Michalewskim. Nasze rodziny znają się już 22 lata – wyjaśnił Mravec.
– Zresztą ten rok w Sanoku był na swój sposób szczególny. Graliśmy na starym Torsanie, a naszymi trenerami byli wtedy Wincenty Kawa i Tadeusz Garb. Zapamiętałem też żywiołowo reagujących kibiców i bar „Czarny Koń” – uśmiechnął się były słowacki napastnik. – Do dziś pamiętam też arbitrów, którzy prezentowali słaby poziom. Potem było już w tym aspekcie lepiej.
Po rocznej przygodzie w grodzie Grzegorza wrócił do ojczyzny. Po pięciu latach wrócił do Polski, a konkretnie do TKH Toruń, z którym udało mu się wywalczyć Puchar Polski.
– Wejście do drużyny miałem mocne, bo wygraliśmy po rzutach karnych Puchar Polski w Nowym Targu. To były moje dwa pierwsze mecze w ekipie z Torunia – przypomniał Michal Mravec.
– Zresztą miło wspominam grę w tym klubie. Piękne miasto, drużyna będąca kolektywem. Trochę męczące były długie wyjazdy na mecze, ale do tego dało się po pewnym czasie przyzwyczaić. W Polsce spędziłem naprawdę fajny czas.
Czterdzieści lat minęło...
– Profesjonalną karierę skończyłem w wieku 40 lat. Od tamtego czasu pracuję w moim rodzinnym mieście jako policjant – wyjaśnia „Mrówa”. – Z hokejem nie rozstałem się na dobre, bo do 46. roku życia występowałem w drugiej drużynie Liptowskiego Mikułaszu. Dziś gram już jako Old Boys i dwa raz w tygodniu pojawiam się na lodzie.
Ale nie samym hokejem Mravec żyje. Swego czasu grał też w tenisa i realizuje się obecnie jako trener dzieci.
– Zdrowie mi dopisuje i to jest najważniejsze. Znajduję czas, aby grać w tenisa w szóstej lidze. Nie potrafię żyć bez aktywności fizycznej – zakończył były zawodnik SKH Sanok i TKH Toruń.
Komentarze
Lista komentarzy
uniaosw
Kiedy Karel Horny? :)
hubal
a ja czekam na Robina Bacula , wyjatkowy grajek ! i
Michała Belicę , walczak wyjątkowy !
jabol07
Michal Mrawec
...pamiętny Hat-trick w meczu z Unią Oświęcim niepokonaną od 30 czy 40 spotkań mecz wygrany 3-0