Wyświetleń: 3468
Pierwszy bramkarz reprezentacji Danii Frederik Andersen nie zagra jutro przeciwko Polsce w ostatnim meczu turnieju kwalifikacyjnego do Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2018.
Andersen doznał pechowej kontuzji we wczorajszym meczu ze Słowenią przegranym przez Duńczyków 0:3. Nowy nabytek Toronto Maple Leafs w 56. minucie zderzył się przed bramką z wracającym do obrony kolegą z zespołu Oliverem Bjorkstrandem i musiał opuścić taflę.
Klub z Toronto już poinformował, że zawodnik wraca do Kanady, by poddać się szczegółowym badaniom, które określą, jak poważny jest uraz. Przedstawiciele Duńskiego Związku Hokeja na Lodzie (DIU) twierdzą, że przerwa zawodnika powinna potrwać ok. 1-2 tygodni i że prawdopodobnie zdąży on wrócić do gry na rozpoczynający się 17 września w Toronto Puchar Świata, w którym ma bronić bramki drużyny Europy.
Władze Maple Leafs wolą jednak dmuchać na zimne, czemu trudno się dziwić, bowiem w czerwcu Duńczyk podpisał z tym klubem pięcioletnią umowę, podczas trwania której zarobi 25 milionów dolarów.
W jutrzejszym meczu z Polską w bramce duńskiej kadry stanie nominalny numer 2 Sebastian Dahm, występujący na co dzień w austriackiej ekipie Graz 99ers. W ostatnim sezonie EBEL bronił ze skutecznością 93,1 % i wpuszczał średnio 2,52 gola na mecz.
Dla Duńczyków mecz z Polską będzie już tylko spotkaniem o honor, bo podopieczni Janne Karlssona w Mińsku zawiedli oczekiwania swoich fanów. Zespół mający w swoim składzie 8 graczy klubów NHL przyjeżdżał na Białoruś reklamowany jako najsilniejsza kadra Danii w historii. I na papierze rzeczywiście tak jest, ale drużyna nie uniosła tego miana i po dwóch porażkach z Białorusią i Słowenią straciła już szanse na awans.
W duńskich mediach na zawodników i wychwalanego dotąd szwedzkiego trenera spadła lawina krytyki. Dziennikarze pytają czy zaledwie 4 dni treningów przed najważniejszą od lat imprezą było na pewno dobrym pomysłem. Ale i sami gracze świetnie zdają sobie sprawę, że zawiedli swoich fanów. Napastnik Jokeritu Helsinki Peter Regin tłumaczy fakt, że drużyna lepiej wypadła w słabszym składzie na Mistrzostwach Świata - gdzie awansowała do ćwierćfinału - niż teraz, innym ciężarem oczekiwań wobec niej. - Na Mistrzostwach Świata zwykle jesteśmy teoretycznie słabszym zespołem i każdy mecz gramy jak o przetrwanie. A tu musieliśmy się zmierzyć z mianem faworyta. Dobre drużyny potrafią je unieść, a my nie potrafiliśmy - powiedział.
Kapitan reprezentacji Frans Nielsen wyraził się znacznie ostrzej. - Nie ma dla tej drużyny żadnych wymówek. To jest porażka, wstyd czy jak jeszcze można to nazwać - powiedział zawodnik Detroit Red Wings. - Staraliśmy się, ale czułem się, jakbyśmy weszli na ruchome piaski i nie byli w stanie iść do przodu. Chciałbym wiedzieć dlaczego. Znając umiejętności zawodników w tej drużynie, miałem wielkie oczekiwania. Teraz jestem rozczarowany.