Kolusz: Jesteśmy na dnie
Reprezentacja Polski z pewnością nie zaliczy ostatnich Mistrzostw Świata Dywizji IB do udanych. Biało-czerwoni nie wywalczyli awansu na zaplecze elity i za rok znów zagrają na trzecim poziomie światowego hokeja.
– Za przeproszeniem, ale jesteśmy już w takiej dupie, że trudno uznać nasz wynik za coś co jeszcze bardziej pogrąża dyscyplinę. Myślę, że nasza gra nie była najgorsza – powiedział na łamach „Przeglądu Sportowego” Marcin Kolusz, jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów Polski.
Biało-czerwoni rozpoczęli udział w turnieju od dwóch wysokich zwycięstw 8:1 z Holandią i 7:3 z Ukrainą. Później nasz zespół został sprowadzony na ziemię. Porażka z Rumunią 2:3 po dogrywce i błąd Przemysława Odrobnego będą z pewnością długo rozpamiętywane.
Podopieczni Júliusa Pénzeša pokazali nam, co to znaczy efektywność. Skutecznie rozgrywali przewagi, znakomicie bronili osłabienia i wykorzystywali każdy nas błąd. Zwycięstwa z Estonią (3:2) i z Japonią (7:4) na niewiele się zdały.
– Wiedzieliśmy, że ta dywizja jest nieprzewidywalna. Na pozór czekało nas kilka łatwych spotkań, ale przecież nie graliśmy z amatorami – zaznaczył Kolusz.
– W Estonii w każdym meczu zostawaliśmy zdrowie na lodzie, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. A to, czy podniesiemy nasz hokej to nie zależy tylko od kadry, ale też od związku, klubów, od tego, czy wszyscy będą zaangażowani. Myślę jednak, że nasz awans do wyższej dywizji nic by nie zmienił. To tylko uspokoiłoby sytuację i pozwoliłoby na przekaz mówiący, że wcale nie jest tak źle, a przypuszczam, że większość zdaje sobie z tego sprawę, że musimy zacząć od podstaw, szkolić i z dużą pokorą podchodzić do naszej dyscypliny, bo świat ucieka. Jesteśmy na dnie i wszyscy musimy działać – dodał 34-letni napastnik, który przez Tomka Valtonena został przesunięty do linii obronnej.
Komentarze