Wesoła niedziela
W ostatnim meczu I ligi w tym roku Legia Warszawa ponownie pokonała przed własną publicznością drużynę SMS I Sosnowiec. Tym razem spotkanie zakończyło się wynikiem 7:3.
Nic początkowo nie zapowiadało, że ostatnie w tym roku niedzielne wczesne popołudnie na Torwarze różnić się będzie czymkolwiek od innych. Tak było do momentu spotkania się przy wejściu z trenerami oraz ochroną gorączkowo poszukującymi swoich samochodów. Pierwsze pytane: co się stało? Okazało się, że autobus drużyny z Sosnowca nie odpalił w arktycznych stołecznych warunkach pogodowych, a sama drużyna nie kwapiła się ze znalezieniem alternatywnego źródła transportu. W Warszawie lubią dziać się dziwne rzeczy, a może to już wpływ świątecznej atmosfery, ale zamiast przyjąć walkowera i rozejść się do domów na niedzielny obiad z rodziną, Warszawa niczym alianci zapewniający dostawy do Berlina Zachodniego postanowiła dostarczyć zawodników SMSu na Towar. W akcji wzięli udział: władze klubu (pozdrowienia dla pana Michała Wąsińskiego), trenerzy HUKS Legia Warszawa (Lubomir Witoszek oraz Robert Tchórzewski), ochrona (ukłony dla pana Andrzeja Czarneckiego), bodaj jeden zawodnik oraz jeden sympatyk stołecznej drużyny. Tymczasem hokeiści Legii Warszawa nadrabiali zaległości smsowe, rozmawiali z kibicami i oczekiwali. Po udanym przerzucie hokeistów z Sosnowca na front, ok. godziny 14 mogliśmy rozpocząć właściwe zmagania. Warto odnotować, że w niedziele zmiana w bramce nastąpiła w obu drużynach. W SMSie między słupkami pojawił się Michał Czernik, a w Legii Krzysztof Zborowski.
W pierwszej tercji wynik otwarty został bardzo szybko. Zawodnicy SMSu, którzy nie mieli zbyt wiele czasu na rozgrzewkę, a raczej nie mieli go wcale, już po zaledwie 30 sekundach zmuszeni byli wyjmować krążek z siatki. Stało się to zgodnie ze schematem, który w tym meczu jeszcze nie raz się powtórzy. Rafał Solon ładnym uderzeniem spod niebieskiej zmusza Czernika do błędu w postaci odbicia krążka przed siebie, gdzie czekają już bracia Wąsińscy. Krążek przejmuje Patryk, oddaje Karolowi, a ten pewnym strzałem z prawej strony umieszcza krążek prosto w bramce. Zawodnicy z Sosnowca nie zamierzają się jednak poddać bez walki. Piotrowi Barowi udaje się wyłuskać krążek obrońcom Legii, ale jego strzał na bramkę Zborowskiego jest zdecydowanie za lekki. W 4. minucie ładnym strzałem z dystansu popisuje się Jakub Świerczewski, ale krążek ląduje pewnie w rękawicy Zborowskiego. Warszawscy hokeiści nie pozwalają jednak na to, żeby przeciwnik przesadnie dobrze poczuł się na ich lodowisku i wzmagają atak na bramkę Czernika. Najpierw wprost w bramkarza SMSu trafia Jarosław Grzesik, następnie z bliskiej odległości nie udaje się trafić do bramki Maciejowi Młynarczykowi, podobnie jak Mateuszowi Wardeckiemu z dystansu. Jednak w 8 minucie przychodzi pora na pomyślne zwieńczenie starań Legii. Powielony w dużej mierze zostaje schemat wypracowany przy okazji pierwszej bramki. Rafał Solon uderza z dystansu, obrońcy SMSu nie wykonują poprawnie zadania usunięcia sprzed własnej bramki krążka, który trafia do Patryka Wąsińskiego, a ten przekazuje go kończącemu akcję bramką Bryanowi Świderskiemu. Bardzo dobrze na tym etapie gry spisywała się pierwsza piątka Legii (Wąsiński P, Wąsiński K., Świderski, Wardecki, Solon). W 12. minucie na ławkę kar za spowodowanie upadku przeciwnika wysłany zostaje Patryk Matusik – dla Sosnowca jest to pierwsza i ostatnia kara w tym meczu. Podobnie zresztą było w sobotnim spotkaniu, ale z tą różnicą, że tym razem kara była bardziej dotkliwa. Paweł Popielarz podaje do Jarosława Grzesika, który znakomicie wypatrzył dobrze ustawionego przed bramką SMSu Michała Porębskiego. Strzał i bramka w przewadze ląduje na koncie Legii. Mijają niecałe dwie minuty, a Czernika ponownie prześladuje pierwsza piątka stołecznych. Wardecki rozpoczyna, Solon kontynuuje, a Patyk Wąsiński kończy akcję i wyprowadza Legię na czterobramkowe prowadzenie. W odpowiedzi w 16. minucie Aleksander Gniewek sprytnie podnosi krążek, ale Zborowski nie daje się zaskoczyć i krążek pewnie ląduje w jego rękawicy. Chwilę później na ławkę kar za spowodowanie upadku odesłany zostaje Tomasz Pawłowski. Osłabienie po stronie stołecznej drużyny okazuję się być dla hokeistów z Sosnowca szansą na próbę powrotu z bardzo dalekiej podróży w tym spotkaniu. Kamil Falkenhagen podaje przed bramkę, gdzie czeka już Bartosz Bryłka. Zborowski popisuje się niezłym refleksem i w ostatniej chwili udaje mu się kijem zatrzymać krążek. Jednak obrońcy nie zdążyli zniechęcić Bryłki, który ponownie dopadł do krążka i tym razem umieścił go pewnie w siatce, uwalniając Pawłowskiego z ławki. Koniec pierwszej tercji pokazuje dosyć sporą dysproporcję w liczbie oddanych strzałów 23 do 6 na korzyść Legii.
Druga tercja. Wniosek formalny hokeistów Legii brzmiał następująco: „drugiej tercji nie było”. Niestety dla stołecznych była i była naprawdę słaba w ich wykonaniu, choć początek nie zwiastował tego, co miało nadejść później. W 21. minucie najpierw minimalnie niecelnie obok słupka strzela z dystansu Wardecki, aby chwilę później pięknym strzałem z nadgarstka popisał się Tomasz Wołkowicz. Asystowali mu Ryszard Zdunek oraz Marcin Pawłowski. Niestety to byłoby na tyle dobrej gry w tej tercji w wykonaniu warszawiaków. Uwaga, SMS przejmuje stery. Ładnymi strzałami popisują się Mazur oraz Gniewek, a sama gra SMSu nabiera naprawdę niezłego tempa. Kiedy w 31. minucie nadarza się okazja w postaci kary za atak kolanem dla Wołkowicza, zawodnicy z Sosnowca są gotowi ją wykorzystać. Pierwszą próbę uderzając z dystansu podejmuje Marcin Horzelski, a z bliska próbuje pokonać Zborowskiego Łukasz Błotnicki. Ostatecznie udaje się to Łukaszowi Krzemieniowi, który z ostrego kąta umieszcza krążek tuż pod porzeczką. Gra wraca do równowagi w ilości hokeistów na lodzie, ale zaczyna zbliżać się do równowagi również w ilości strzelonych bramek. Dwójkowa akcja Kamila Pędrasa i Piotra Bara owocuje krążkiem, który między parkanami Zborowskiego znajduje drogę do bramki Legii. Wojskowi starali się coś zmienić, jednak ich ataki były skutecznie rozbijane przez defensywę SMSu, a może przez samych wojskowych – ciężko powiedzieć. W 35. minucie Młynarczyk był bliski pokonania Czernika, ale bramkarz SMSu wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Niedługo potem na ławce ląduje Świderski, ale tym razem udaje się Legii uniknąć negatywnych bramkowych konsekwencji. Miny członków sztabu szkoleniowego Legii po tej tercji obrazowały lekką irytację zaobserwowanym stanem rzeczy.
W trzeciej tercji SMS na fali pozytywnych emocji z drugiej tercji, nadal starał się być stroną atakującą w tym spotkaniu. Bardzo dobrą prędkość na tym etapie spotkania prezentował Bar, który w pogoni za krążkiem bez problemu wyprzedzał obrońców Legii. Jednak Legia mówiąc kolokwialnie „wzięła się trochę w garść” i w 48. minucie ładnym, a przede wszystkim skutecznym, strzałem po lodzie wprost do bramki SMSu popisał się Grzegorz Rostkowski. Dosłownie minutę później siódmą i ostatnią w tym spotkaniu bramkę dla Legii zdobył Rafał Solon (asysty: Wołkowicz i Wąsiński P.). Co ciekawe Rafał Solon w sobotę zdobył bramkę otwierającą weekend a w niedzielę weekend zamknął.
Jakie wnioski płyną z tego weekendu hokejowego dla Legii? Udało się z potencjalnie łatwiejszym rywalem zdobyć 6 punktów? Udało się. Udało się dotrzeć współpracę w piątkach? Nie do końca. Oprócz pierwszej piątki, która gra naprawdę nieźle, pozostałe wymagają jeszcze trochę pracy. Co można powiedzieć o SMSie? Na pewno ci młodzi chłopcy walczyli, ale jak mówi sam trener, stać ich zdecydowanie na więcej, a problem leży przede wszystkim w głowach zawodników. Co ciekawe, po ten sam argument sięgają niejednokrotnie również warszawski sztab szkoleniowy.
P.S. Wszystkich zaniepokojonych losem SMSu informujemy, że winowajca całego niedzielnego przedmeczowego zamieszania – autokar – ostatecznie pojawił się na Torwarze i tym samym mamy nadzieję, że zawodnicy z Sosnowca bez problemów powrócili do domów.
fot. Hokej.net
Powiedzieli po meczu:
Lubomir Witoszek, trener HUKS Legia Warszawa: - Zadowolony jestem tylko z punktów. Nie spodziewałem się, że w takim meczu, właściwie z tak młodą drużyną, będę musiał uciec się do zmian w ustawieniu – będę musiał zmienić piątki – a zawodnicy, którzy mieli walczyć o miejsce w ustawieniu, nie grali tak jak powinni. Nie jestem zadowolony z tego meczu, w ogóle z tego weekendu. Najmniej pretensji mam do pierwszej piątki, ale w tym momencie nie chce nikogo wymieniać z imienia. Będziemy mieli odprawę i tam sobie powiemy co i jak. Jako drużyna nie wypadliśmy dobrze. 6 punktów mamy, ale gra nie była zadowalająca. Jakie plany na kolejną przerwę w rozgrywkach? – Planujemy wyjazd. Jakiś mecz chcemy rozegrać. Jeśli nie uda się mecz w Czechach, to będziemy planowali coś tutaj w Polsce, ale na pewno coś chcemy zagrać.
Tomasz Demkowicz, trener SMS I Sosnowiec: - Taki mecz jak wczoraj. W pewnym sensie też i z przygodami. Mimo wszystko błędy które popełniliśmy nie powinny się zdarzyć i mamy nad czym pracować aby te błędy wyeliminować. Są takie chwile słabości, że ktoś popełni indywidualny błąd – z tego padają bramki. Legia troszkę odskoczyła, później było blisko, 5:3, można było pomarzyć o trochę lepszym wyniku, ale później dwie szybko stracone bramki i można powiedzieć, że już było po meczu. Była to dobra szkoła dla tych młodych zawodników, choć przed chwilą im powiedziałem, że mimo takich przegranych oni potrafią grać lepiej i nie zagrali na tym poziomie na którym potrafią. Zabrakło trochę doświadczenia, chłodnej głowy, może i umiejętności, żeby wykorzystać słabości Legii w tym spotkaniu.
Mateusz Wardecki, kapitan HUKS Legia Warszawa: - Jak oceniasz, weekend, dzisiejszy mecz i drugą tercję, o której mamy nie pisać? (Śmiech) Bardzo słabo. Fakt, że 6 punktów, ale bardzo słabe mecze. Nie wiem, co zawiodło. Może brak zaangażowania, skupienia na meczu – nie mam pojęcia. Musimy trenować i będziemy walczyć. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski i zapomnimy o tym meczach, co były teraz. Mam nadzieję, że od stycznia zaczniemy lepiej grać, mądrzej przede wszystkim, a nie tak jak dzisiaj.
Andrzej Stojek, kapitan SMS I Sosnowiec: - Staraliśmy się w pierwszym meczu. Pierwszą tercję dobrze zagraliśmy. Niestety potem w drugiej się posypało, a w trzeciej nie daliśmy rady. Dzisiaj był problem z dojazdem, nie było rozgrzewki, wyszliśmy na sucho, bez rozgrzania bez niczego i szybko dostaliśmy bramkę jedną i drugą. Później nie mogliśmy poukładać się w obronie. Robiliśmy proste błędy i to odzwierciedlał wynik. Później dogoniliśmy trochę i znowu dwa głupie błędy w trzeciej tercji, znowu odskoczyli i już nie daliśmy rady. Wydaję mi się, że wczoraj, mimo wyższego wyniku, zagraliśmy lepszy mecz niż dzisiaj. Wszyscy bardziej walczyli, bardziej się starali. Dzisiaj większość przeszła obok meczu. Czasami tak się zdarza. Wyciągniemy wnioski na pewno, będziemy trenować i mamy nadzieję, że następny mecz w Sosnowcu wygramy.
HUKS Legia Warszawa – SMS I Sosnowiec 7:3 (4:1,1:2,2:0)
Bramki:
1:0 – Wąsiński K. (Solon R., Wąsiński P.) 0:31’
2:0 – Świderski (Wąsiński P., Solon R.) 7:24’
3:0 – Porębski (Grzesik, Popielarz) 12:14’ 5/4
4:0 – Wąsiński P. (Solon R., Wardecki) 14:01’
4:1 - Bryłka (Falkenhagen) 17:55’ 5/4
5:1 – Wołkowicz (Zdunek, Pawłowski M.)21:10’
5:2 – Krzemień (Matusik) 31:13’ 5/4
5:3 – Bar (Pędras) 31:32’
6:3 – Rostkowski G. (Maciejko, Wąsiński K.) 47:38’
7:3 – Solon R. (Wołkowicz, Wąsiński P.) 48:43’
Składy:
HUKS Legia Warszawa: Zborowski (Strąk), Wardecki, Solon R., Wąsiński K., Świderski, Wąsiński P., Połącarz, Pawłowski M., Rostkowski, Wołkowicz, Zdunek, Porębski, Grzesik, Młynarczyk, Kosobucki, Popielarz, Pawłowski T., Szaniawski M., Maryniak, Stępski, Maciejko.
SMS I Sosnowiec: Czernik (Kieler), Orłowski, Świerczewski, Mazur, Stojek, Błotnicki, Horzelski, Falkenhagen, Krzemień, Bryłka, Matusik, Sukiennik, Janus, Gniewek, Pędras, Secemski, Krawczyk, Kafel, Bar, Zabolotny, Mielniczek
Strzały: Legia – 47, SMS – 24
Kary: Legia – 6, SMS – 2
Sędziowie: J. Strzempek (główny), P. Madeksza – G. Lipiński (liniowi)
Widzów: 500
Komentarze