I liga: Krynicka żonglerka zawodnikami (WIDEO)
Lider rozgrywek zaplecza Polskiej Hokej Ligi wywalczył w miniony weekend komplet punktów. Wicelider, jako jedyna drużyna w całej pierwszej lidze, w sobotę i niedzielę nie zdobył nic. Walka o cztery miejsca gwarantujące udział w fazie play off nabiera rumieńców.
W meczach 15. i 16. kolejki pierwszej ligi Naprzód Janów, lider rozgrywek, spotkał się z wiceliderem zmagań - Nestą Toruń - po raz trzeci i czwarty w krótkim odstępie czasu. O ile przed tygodniem podopieczni Waldemara Klisiaka pokonali bezpośredniego rywala w walce o awans do ekstraligi na jego lodzie, o tyle w miniony weekend powtórzyli ten sam wyczyn w spotkaniach rozegranych przez własną publicznością. Po zwycięstwach 7:2 oraz 4:0 nikt już nie ma chyba wątpliwości, kto jest głównym faworytem w walce o awans do Polskiej Hokej Ligi.
- Graliśmy już z każdym przeciwnikiem i mam pewien obraz tej ligi. Na obecną chwilę, patrząc na tabelę, wygląda na to, że jesteśmy faworytami i chyba tak to już będzie wyglądać - mówi Waldemar Klisiak, szkoleniowiec Naprzodu Janów, który po szesnastu kolejkach spotkań przewodzi tabeli ze znaczną przewagą. - Po zwycięstwach z Toruniem kilka osób zdążyło mnie już zapytać o kwestie związane z awansem do ekstraklasy. Odpowiadam, na rozmowy o tym jest jeszcze za szybko. Wiele w tej lidze może się jeszcze zmienić. Rywale mogą jeszcze wzmacniać swoje składy. Nie wiadomo, co stanie się z ekipą z Krynicy, więc na razie wstrzymajmy się z tematem awansu. Niemniej na obecną chwilę jesteśmy liderem i faworytem tych rozgrywek.
W pozostałych trzech parach drużyny dzieliły się punktami. Osłabiony kontuzjami, a także „żonglerką” podstawowymi zawodnikami, pierwszoligowy KTH Krynica miał spore problemy z ze zdobyciem choćby punktu w dwóch starciach z Orlikiem Opole.
- Wpływ na nasze kłopoty ma oczywiście sytuacja pierwszej drużyny. Tam brakuje zawodników, więc uzupełniamy go graczami z pierwszoligowego zespołu. Dlatego w pierwszym meczu wystąpiliśmy z szerszą kadrą niż w niedzielę - tłumaczy Robert Błażowski, szkoleniowiec KTH Krynica.
Szersza kadra, ale i ambitna pogoń za opolanami, w zasadzie przez całe spotkanie, pozwoliła hokeistom KTH zakończyć sobotnią potyczkę z dorobkiem dwóch punktów.
- Przez cały mecz goniliśmy wynik, przegrywaliśmy bowiem 0:1, 1:2 i 2:3. Bramkę na trzeci remis udało nam się strzelić na dwadzieścia sekund przed końcem zasadniczego czasu gry. Dzięki temu doprowadziliśmy do dogrywki, w której mieliśmy kilka świetnych sytuacji. Ostatecznie wygraliśmy (4:3 - przyp. red.) po rzutach karnych - dodaje trener kryniczan. - Może jestem nieobiektywny, ale wydaje mi się, że inicjatywa należała do nas, a rywale po prostu wykorzystywali nasze gapiostwo.
Dzień później kryniczanie nie byli już jednak w stanie powtórzyć scenariusza z pierwszego meczu. Przegrali 1:3, ale sporo problemów mieli jeszcze przed rozpoczęciem gry. Najważniejszym z nich było zestawienie poszczególnych formacji.
- Z sobotniego składu oddaliśmy bodaj pięciu zawodników do drużyny ekstraklasowej. Z konieczności musiałem więc skorzystać z usług naszego wiceprezesa, Damiana Dubla, gdyż istniało zagrożenie, że nie skompletujemy dwóch pełnych piątek - dodaje Robert Błażowski. - W składzie widniały co prawda nazwiska 12 zawodników z pola, ale już podczas rozgrzewki Grzesiek Leśniak, jeden z kontuzjowanych wcześniej hokeistów, stwierdził, że nie da rady zagrać. W trzeciej tercji Damian Zabawa złamał natomiast palec i mecz kończyliśmy w dziesiątkę. Gdyby więc nie Damian Dubel, nie moglibyśmy robić pełnych rotacji piątek i ktoś musiałby zostawać na lodzie.
Równie ciekawie kończyły się dwumecze z udziałem uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego. W pierwszym spotkaniu przeciwko Legii Warszawa wystąpiła mieszana drużyna starszych i młodszych roczników, reprezentantów sosnowieckiej placówki. W sobotę niespodzianki nie było. Ekipa ze stolicy triumfowała 6:2.
- A powinno być jeszcze więcej - mówi Lubomir Witoszek, szkoleniowiec Legii. - Oddaliśmy około sześćdziesięciu strzałów na bramkę SMS-u, ale widać, że ich bramkarz (Michał Kieler - przyp. red.) jest w bardzo dobrej formie.
W niedzielę tymczasem jego podopiecznym nie udało się zatrzymać pierwszej drużyny SMS-u PZHL-u Sosnowiec, dowodzonej przez Andrieja Parfionowa. Uczniowie triumfowali bowiem po dogrywce 3:2. Dodajmy przy tym, iż w miniony weekend debiuty w warszawskiej ekipie zaliczyli trzej nowi gracze, bramkarz Bartosz Maza oraz dwaj obrońcy - Jakub Jaskólski oraz Rafał Cychowski.
- Wspomniani zawodnicy byli bardzo potrzebni naszej drużynie. Wnieśli spokój w nasze poczynania, ale nie tylko to. Pokazali naszym młodym hokeistom, jak powinna wyglądać ta gra - mówi trener Legionistów. - Być może nie jest to koniec naszych wzmocnień. Cały czas nie mamy bowiem problem z wystawieniem trzech równych piątek, a chcielibyśmy mieć pełne cztery formacje do gry. Wyniki nie są zadowalające, więc musimy popracować nad naszym składem, a później włączyć się do walki o play off.
Warto zauważyć, iż w starciach dwóch najniżej sklasyfikowanych drużyn pierwszej ligi również nie zabrakło emocji. Młodsze roczniki SMS-u PZHL-u zdobyły cztery punkty w dwumeczu z UKH Dębica. Pierwszego dnia pokonały debiutantów na tym szczeblu rozgrywek 4:3, zaś dzień później uległy po dogrywce 2:3.
Po zakończeniu meczów rozegranych w miniony weekend lider rozgrywek zaplecza Polskiej Hokej Ligi - Naprzód Janów - posiada już 12 punktów przewagi nad drugą w tabeli Nestą. Orlik Opole traci natomiast tylko trzy punkty do wspomnianych torunian oraz trzecich w tabeli kryniczan.
Zobacz raport statystyczny z meczów weekendowych >>>
Komentarze