I liga: "Młodzież była zdziwiona, że osiągnęła taki wynik"
Trzy najwyżej sklasyfikowane zespoły pierwszej ligi hokeistów zgarnęły komplety punktów w meczach z trzema najsłabszymi ekipami tych rozgrywek. Naprzód Janów i Nesta Toruń gromiły swoich rywali, a Orlik Opole nie ustrzegł się kłopotów w starciu z najstarszymi uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego.
Dwie najbardziej wyrównane potyczki 29 i 30 kolejki zmagań pierwszej ligi rozegrano w miniony weekend w Opolu. Tamtejszy Orlik dwukrotnie pokonał starsze roczniki uczniów SMS-u PZHL-u Sosnowiec, ale musiał się bardzo wysilić, aby sięgnąć po komplet punktów.
- To były trudne i wyrównane mecze - przyznał Jacek Szopiński, trener gospodarzy. - W obydwu potyczkach mieliśmy spore kłopoty kadrowe. W pierwszej z nich zagraliśmy w 14 zawodników w polu, a w drugiej w 12-osobowym zestawieniu. Ośmiu czołowych zawodników, którzy decydują o obliczu tej drużyny, nie mogło wziąć udziału w tych spotkaniach. Powodów tego było wiele.
Niemniej jednak opolanie triumfowali 3:2 i 5:3, prowadząc na początku trzeciej odsłony - drugiego spotkania - już 4:0.
- Sosnowiczanie przyjechali do nas w najmocniejszym składzie, to warto zauważyć. Ta młodzież walczyła i to mi się podobało - dodał Jacek Szopiński. - Pierwszy mecz był bardziej wyrównany i trudniejszy dla nas. Mieliśmy kłopoty z pokonaniem bramkarza gości. W drugim zagraliśmy mądrzej, przede wszystkim ekonomiczniej. Nastawiliśmy się na kontrataki. Dobrze spisał się przy tym nasz bramkarz. Przy stanie 4:0 byłem już pewien, że tego meczu nie przegramy.
Dwa kolejne niepodważalne zwycięstwa na swoje konto zapisali tymczasem liderzy rozgrywek zaplecza Polskiej Hokej Ligi. Naprzód Janów nie pozostawił złudzeń ostatniej ekipie tabeli pierwszej ligi - UKH Dębica. Na lodowisku rywali triumfował 13:3 i 19:5.
- Lider był oczywiście nie do ugryzienia, natomiast wyniki mogłyby być nieco inne, gdybyśmy wykorzystali więcej ze swoich dogodnych sytuacji. Naprzód zrobił z kolei użytek z wszystkich naszych błędów - powiedział Arkadiusz Burnat, szkoleniowiec UKH Dębica. - Doświadczenie i kultura gry zrobiły swoje. Janowianie mieli sporą przewagę, ale wygrywali zdecydowanie za wysoko. Trzeba w tym miejscu dodać, że nasza obrona nie wyglądała najlepiej, a także nasi bramkarze nie popisali się w obydwu meczach.
Wystarczy wspomnieć, iż wskaźniki skuteczności obronionych strzałów, zarówno Roberta Ciury, jak i Kacpra Białka, w żadnym z dwóch wspomnianych meczów nie osiągnęły wartości choćby 80 procent.
- Nie ma więc o czym mówić - stwierdził trener dębiczan. - Jak to mówi jeden ze znany trenerów z Warszawy, "strzał w gąszcz i on od razu wchodzi".
Niespodzianek nie było również w starciach wicelidera tabeli - Nesty Toruń - z uczniami Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Hokeiści z Grodu Kopernika pokonali o wiele lat młodszych od siebie rywali 13:2 oraz 6:0.
- Początek pierwszego meczu nie był najgorszy w naszym wykonaniu. Niestety, w pewnym momencie dostaliśmy pięć minut kary za głupi faul. Straciliśmy przez to również jednego obrońcę, który został odesłany przez sędziów do szatni. To zupełnie nas rozbiło - powiedział Piotr Sarnik, szkoleniowiec SMS-u II PZHL-u Sosnowiec. - Do tego momentu przegrywaliśmy 1:3, a przez pięć kolejnych minut straciliśmy w osłabieniu dwie bramki. Później było już gorzej.
Co ciekawe, po czterdziestu minutach drugiego meczu młodsze roczniki uczniów sosnowieckiej placówki oświatowej przegrywały z faworytami tylko 0:2.
- Graliśmy poprawnie, przynajmniej przez te dwie tercje. Toruń oczywiście miał przewagę, jednak do momentu kiedy w naszej grze był porządek taktyczny, nasi chłopcy walczyli, mimo słabszych warunków fizycznych. Jestem zadowolony i chciałbym podziękować im za te czterdzieści minut gry - dodał Piotr Sarnik. - Dla nich rezultat 0:2 po dwóch tercjach, to tak, jakby wygrywali. Byli zdziwieni, że mogą osiągnąć taki wynik. To był powód późniejszej dekoncentracji. W trzeciej tercji, niestety, zaczęli już tylko "kibicować". Nie grali, patrzeli co zrobi z nami Toruń.
Komentarze