Bykow: Progres w grze jest widoczny
- Graliśmy w trzech meczach dość dobrze, ale mecz z "Madziarami" przegraliśmy pomimo rzeczywistego progresu w naszej grze - podsumował turniej EIHC w wykonaniu polskiej reprezentacji Wiaczesław Bykow, który w sztabie reprezentacji pełni funkcję trenera-konsultanta.
HOKEJ.NET: - Jak pan oceni turniej w Tychach?
Wiaczesław Bykow:- Turniej stał na dobrym poziomie. Drużyny Węgier i Korei Południowej prezentowały niezły poziom. Koreańczycy grali zdyscyplinowany taktycznie hokej, o dużych walorach szybkościowych. Z kolei zespół Węgier, złożony ze znakomitych zawodników, potrafił rozgrywać krążek niestandardowo. My graliśmy w trzech meczach dość dobrze, ale mecz z "Madziarami" przegraliśmy pomimo rzeczywistego progresu w naszej grze.
Oglądaliśmy też kolejnych kandydatów do gry na mistrzostwa. Plan rozwoju polskiego hokeja realizujemy cały czas, a jego uwieńczeniem będą mistrzostwa w Doniecku.
Pięta achillesową polskiej drużyny jest gra w przewagach. Zgodzi się pan z tą opinią?
- Gra w przewadze to rzeczywiście nasza słaba strona. Musimy nad tym elementem jeszcze sporo pracować. Wiele jednostek treningowych poświęcimy właśnie na grę 5 na 4 i 5 na 3. Musimy mieć więcej graczy o wysokich walorach technicznych, bo gra w przewagach to twórczy proces, na który trzeba poświęcić wiele czasu.
Kolejny raz w ważnym meczu gramy przewagę 5 na 3, zarówno na Ukrainie (turniej przedolimpijski), jak i w Tychach nie potrafiliśmy jej wykorzystać. Z czego to wynika?
- To wszystko jest procesem psychologicznym. Musimy jeszcze bardziej przygotować zespół pod względem mentalnym. Ważnym czynnikiem jest wiara - w podwójnej przewadze należy strzelać bramki. Ciężko trzeba pracować, a zawodnicy muszą "ruszać głowami".
Sześć minut przed końcem meczu nasi przeciwnicy zarobili karę. Czy już wtedy nie powinniśmy zaryzykować - ściągnąć bramkarza i spróbować gry 6 na 4?
- Uważam, że zespół dobrze zachowywał się, grając 5 na 4. Ponieważ "Madziarzy" kontrolowali mecz i mogliby już pięć minut przed końcem meczu, pozbawić nas szansy na wyrównanie. Na minutę przed końcem graliśmy już 6 na 5, tworząc jeszcze dwie sytuacje bramkowe. Jednak szczęście nie było po naszej stronie.
Rozmawiał: Jarosław Gembka
Komentarze