Gergő Nagy: Możemy być dumni z wyniku
Gergő Nagy nie zdołał dokończyć piątkowego spotkania, bowiem po karze meczu zainkasowanej po zderzeniu z Alanem Łyszczarczykiem czekał go przedwczesny prysznic. W rozmowie z nami opowiedział nam o całym zajściu, a także skomentował polsko-węgierski dwumecz.
Do zdarzenia doszło na ponad sześć minut przed końcową syreną. Nagy tuż po opuszczeniu ławki kar zaliczył groźną kolizję z polskim zawodnikiem. Sędziowie zakwalifikowali to zagranie jako atak na głowę, a Węgier musiał opuścić taflę.
– Na początku chciałbym wyrazić nadzieję, że mojemu rywalowi nie stało się nic groźnego i jest zdrowy. Żeby być szczerym, wyszedłem na lód z opuszczonym łokciem i nagle się zatrzymałem. Wydaje mi się, że patrzył on do tyłu, wyglądał za krążkiem. Dostał krążek, a ja stałem tuż przed nim. Nie podniosłem mojego łokcia. Zdaję sobie sprawę, że to mogło wyglądać źle, ale mam nadzieję, że koniec końców nic mu się nie stało i życzę mu wszystkiego dobrego – pokajał się Gergő Nagy.
Biało-czerwoni stanęli wówczas przed wyśmienitą okazją do odwrócenia losów meczu. Niestety, po raz kolejny zawiodła skuteczność w liczebnej przewadze, a kiedy Madziarzy trafili do pustej bramki, stało się jasne, że Polacy nie pójdą za ciosem po czwartkowym zwycięstwie.
– Wydaje mi się, że od samego początku byliśmy skoncentrowani, nawet jeżeli to oni pierwsi objęli prowadzenie. Trzymaliśmy się jednak naszego planu taktycznego, wykonywaliśmy polecenia sztabu szkoleniowego. Broniliśmy się świetnie w osłabieniach, a Zoli Hetenyi zanotował świetny występ między słupkami naszej bramki. Zaliczył niesamowity mecz i brawa, a także podziękowania dla niego oraz całej drużyny. Możemy być dumni z tego wyniku, przyjechaliśmy tu młodą drużyną i jesteśmy szczęśliwi, że dzisiejszej nocy udało nam się odkuć – komentuje napastnik Ferencvárosi TC.
Zarówno w czwartek, jak i w piątek kibice nie musieli czekać długo, by świętować pierwsze trafienie polskich hokeistów. W czwartek do otwarcia wyniku Filipowi Komorskiemu wystarczyły zaledwie 25 sekundy, natomiast dzień później Mateusz Michalski zanotował pierwsze trafienie już w drugiej minucie meczu.
– To po prostu hokej, to działa w dwie strony. My mieliśmy wcześniej swoje szanse, oni mieli swoje szanse. Nie poddaliśmy się jednak, trzymaliśmy się założeń. Mentalnie pozostaliśmy twardzi i udało nam się odwrócić losy tego meczu – tak Nagy tłumaczy szybko tracone bramki.
Pierwotnie w Katowicach miał odbyć się kolejny turniej z serii Euro Ice Hockey Challenge. Czym mniej czasu pozostawało jednak do rozpoczęcia imprezy, tym więcej uczestników się z niej wycofywało. Ostatecznie stanęło na (ponownym) towarzyskim dwumeczu z „bratankami”. Poprzednim razem obydwie reprezentacje skrzyżowały kije na początku ubiegłego miesiąca, przez co sztab miał nieco mniej materiału do analizy i nowych wniosków, a sami kibice również liczyli na małe urozmaicenie w postaci rywali z innych zakątków Europy.
– Zawsze jest dobrze zagrać hokej w wydaniu międzynarodowym. Z polską drużyną znamy się całkiem dobrze, ale każda okazja do gry na wysokim tempie jest cenna. Bardzo się cieszymy, że możemy wrócić do nas w ten weekend ze zwycięstwem – dodaje na zakończenie 31-letni Węgier.
Komentarze