Kamil Kalinowski: Starcie z Kazachami sprowadziło nas na ziemię
- Po pierwszym meczu wygranym z Chorwacją czuliśmy się mocni i starcie z Kazachami sprowadziło nas na ziemię. W następnych meczach nie realizowaliśmy już założeń taktycznych, graliśmy kompletnie inny hokej od tego, który chcielibyśmy prezentować – podsumowuje zajęcie 4. miejsca przez Polskę na Mistrzostwach Świata do lat 20 w Tychach, Kamil Kalinowski.
Przed turniejem mówiliście o awansie, ale ostatecznie zajęliście czwarte miejsce. Czego zabrakło, by przynajmniej stanąć na podium?
- To prawda. Z drugiej jednak strony przed mistrzostwami było już wiadomo, że grupa jest bardzo wyrównana, każdy mógł spaść, jak i awansować. Myślę, że nasze gry w przewadze pozostawiały wiele do życzenia, brakowało nam także szczęścia w wielu sytuacjach podbramkowych, tego dołożenia kija czy zmiany lotu krążka.
Na zakończonych mistrzostwach punktowała praktycznie jedna piątka, to chyba jednak za mało, by w najważniejszych spotkaniach przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czy brak stabilizacji formy wszystkich formacji był przyczyną rozczarowującego miejsca?
- Nie można tutaj dzielić drużyny na poszczególne formacje czy ataki i dokonywać porównań, który punktował więcej, a który mniej. Zawodnicy, którzy nie strzelali bramek nadrabiali to grą w obronie. Myślę, że nie to było przyczyną czwartej lokaty na koniec mistrzostw.
Filip Starzyński i Kamil Kalinowski
Jaki był zatem decydujący aspekt? Krążą opinie o zlepku indywidualności, a nie prawdziwej drużynie...
- Moim zdaniem decydującym momentem była porażka z Kazachstanem 0:2. Po pierwszym meczu wygranym z Chorwacją czuliśmy się mocni i starcie z Kazachami sprowadziło nas na ziemię. W następnych meczach nie realizowaliśmy już założeń taktycznych, graliśmy kompletnie inny hokej od tego, który chcielibyśmy prezentować. Co do plotek o indywidualnościach w naszym zespole, to jest to nieprawda, bo tworzyliśmy zespół od początku do samego końca.
Zająłeś trzecie miejsce w końcowej punktacji kanadyjskiej, jesteś zadowolony ze swojego dorobku i z występów podczas MŚ?
- Cieszę się z mojej gry podwójnie, ponieważ był to mój ostatni występ na juniorskich Mistrzostwach Świata, a dorobek 7 punktów nie przyniósł mi chyba wstydu (śmiech)...
Jak oceniasz postawę kibiców podczas MŚ, chyba nie spodziewaliście aż tak licznej i żywiołowej publiczności, a w szczególności płci pięknej?
- Powiem szczerze, że nie grałem jeszcze przy takim dopingu publiczności. W kręgu hokejowym mówi się, że jest to szósty zawodnik i tak też było w Tychach. W moim, jak i chłopaków imieniu chciałbym podziękować wszystkim kibicom i pozdrowić całą szkołę, która doskonale nas wspierała.
Jeśli porównasz poziom rozgrywanych meczów MŚ w Tychach do ligowych spotkań PLH, to do jakich dojdziesz wniosków?
- Myślę, że mecze w Tychach były na podobnym poziomie, co mecze w Polskiej Lidze Hokejowej.
Która z drużyn najbardziej was zaskoczyła?
- Japończycy... Mimo swoich słabych warunków fizycznych zagrali twardo i nie unikali bodiczków. Byli także piekielnie szybcy.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze