NHL: Koniec kariery Iginli stal się faktem
Jarome Iginla w poniedziałek oficjalnie zakończył swoją karierę sportową, o czym poinformował na specjalnie zorganizowanej przez Calgary Flames konferencji prasowej.
Zdobywca 1300 punktów (625G + 675A) w 1554 grach sezonów zasadniczych w latach 1996-2017, powiedział: - To wspaniała robota. Pamiętam jak zaczynałem, gdy miałem 7 lat i jak myślałem sobie do czego dojdę, to znaczy jak chciałbym żeby moja kariera potoczyła się i muszę przyznać, że rzeczywistość przerosła oczekiwania. Te 20 lat w NHL okazały się lepsze niż na początku sobie wyobrażałem to. Muszę przyznać, że cieszę się, że odchodzę, ponieważ będę teraz więcej z moją rodziną, ale zapewniam was, że będę tęsknił i za ludźmi i za tym wszystkim co z NHL związane. Przeżyłem naprawdę wiele wspaniałych chwil.
Iginla w Calgary występował w latach 1996-2013, a na swoim koncie ma także gry w barwach Pittsburgh Penguins, Boston Bruins, Colorado Avalanche i Los Angeles Kings.
Jako nastolatek wygrał z Kamloops Blazers dwa razy z rzędu (1994, 1995) Puchar Memoriałowy, czyli główne trofeum Kanadyjskiej Ligi Hokeja, organizacji zrzeszającej 4 czołowe ligi juniorskie Ameryki Północnej. Do NHL trafił przez draft w 1995, kiedy to z numerem 11 wybrała go drużyna Dallas Stars, po czym już 19 grudnia tego samego roku został transferowany do Calgary Flames. W 1996 wygrał z Kanadą MŚ juniorów, a w następnym roku został mistrzem świata seniorów. W 2002 w Salt Lake City i w 2010 w Vancouver zdobył z „Klonowymi Liśćmi” złote medale olimpijskie.
Iginla trzykrotnie wybierany był do Drużyny Gwiazd NHL (2002, 2008, 2009), a dwa razy wygrał Trofeum Rocketa Richarda dla najlepszego strzelca sezonu zasadniczego, zdobywając w 2002, 52 gole, a w 2004, 41 bramek. Sześciokrotnie wystąpił w Meczu Gwiazd (2002-2004, 2008, 2009, 2012). W 2002 został triumfatorem Nagrody Teda Lindsaya dla najlepszego zawodnika NHL. Trofeum to przyznają członkowie związku zawodowego graczy NHL.
Kanadyjczyk zajmuje 15. miejsce na liście najlepszych strzelców ligowych wszech czasów i jest jednym z 13 graczy, którzy zdobywali co najmniej 30 goli w 12 sezonach gry w NHL.
Jego kolega z drużyny z lat 2002-2004, Martin Gelinas powiedział: - Jest opiekuńczy, uśmiechnięty i ma charyzmę. To co zawsze dało się zauważyć podczas, gdy był na lodzie to jego upór i bramki, które co chwilę zdobywał. Dla mnie o perfekcji Jarome’a świadczy tak naprawdę to jaki był poza lodowiskiem. To jak grał widzieli wszyscy. To wielkie szczęście, że mogłem z nim występować w jednej drużynie, a teraz mam w głowie tak dużo wspomnień z tym związanych. On poza taflą był wyjątkowy. Zawsze starał się dać coś kibicom od siebie. Gdy tylko miał coś przy sobie to brał się za rozdawanie upominków, a jeżeli zostawał już z pustymi rękoma to wtedy w ruch szły autografy i przebijanie „piątek”. Często bywał w szkołach, potrafił też wziąć telefon i dzwonić do kogoś, kto akurat ma jakiś problem, jest chory i pocieszać, dawać otuchę. To tak naprawdę stanowi o jego klasie. Przebywałem w otoczeniu wyjątkowego człowieka, zarówno na lodzie, jak i poza nim.
Craig Conroy, który grał z nim w latach 2001-2010 zauważył: - Co mogę o nim powiedzieć …przede wszystkim pokora. Oddawał zawsze całego siebie dla tej społeczności. Poświęcał swój czas, był zaangażowany finansowo, pomagał ludziom. To była drogą, którą zawsze szedł.
Z tymi słowami koresponduje otrzymana przez Iginlę Nagroda imienia Kinga Clancy’ego przyznawana graczowi, który najbardziej utożsamia umiejętności i zdolności liderskie na lodzie oraz poza nim z postawami humanitarnymi prezentowanymi w swojej lokalnej społeczności. Innym wyróżnieniem potwierdzającym powyższą postawę jest Nagroda Fundacji NHL przyznawana zawodnikowi, który najlepiej pielęgnuje poprzez grę takie wartości jak zaangażowanie, wytrwałość, praca zespołowa, po to by wywierać pozytywny wpływ na członków lokalnej społeczności. Obie statuetki zostały wręczone mu w 2004 roku.
Pięć lat później został wyróżniony Nagrodą Liderską Marka Messiera, która przypada w udziale zawodnikowi najlepiej prezentującemu umiejętności przywódcze na lodzie oraz poza nim.
- Tym, który pierwszy zaprowadził mnie na trening był mój dziadek – powiedział Iginla. – Nie wiedzieliśmy, że tam trzeba mieć odpowiednią koszulkę i getry, więc jeździłem sobie w kółeczko, a wszyscy dookoła byli poubierani jak należy i byli dobrymi już graczami, mającymi za sobą dużo treningów. Ja sobie po prostu robiłem kółka na lodzie bez odpowiedniego stroju. Dziadek stanął na wysokości zadania i pobiegł szybko do sklepu sportowego w St.Albert, kupił mi koszulkę hokejową, po czym wrócił z nią na halę. Nie byłem zadowolony z tego co zobaczyłem, bo to była bluza Calgary Flames. Prawdopodobnie już tylko takie zostały w tym sklepie. Nie założyłem jej od razu, ale dopiero po jakimś czasie, co nie poskutkowało niczym dobrym, skończyłem wtedy w najgorszej lidze – opowiedział o swoich ciężkich początkach w koszulce znienawidzonego w jego prowincji zespołu, zasłużony zawodnik. Zespołu, w którym spędził nomen omen najwięcej lat swojej kariery.
Iginla w swoim wystąpieniu zwrócił się również do najmłodszych: - Pomyślałem teraz o dzieciach…jeżeli zastanawiasz się czy warto płacić cenę swojego dzieciństwa, męczyć się, trenować, rywalizować, to zapewniam cię, że warto. Pracuj najciężej jak potrafisz, dawaj z siebie to co najlepsze i idź dalej tą drogą, ciesząc się wspaniałą grą jaką jest hokej. To niesamowite przeżycie. Dziękuję wszystkim moim kolegom z tafli, dziękuję całej hokejowej społeczności. To wielka sprawa być częścią niej. Dziękuję bardzo.
Komentarze