Zagłębie Sosnowiec nie wywiesiło białej flagi
Zespół z Sosnowca na pewno zostanie zgłoszony do I-ligowych rozgrywek, by znów podjąć walkę o powrót do ekstraligi. Po nieudanym starcie w I lidze w Sosnowcu nikt nie myśli żeby się poddać. Na razie rana jeszcze mocno boli. Niemniej już teraz sosnowiczanie planują kolejny atak na ekstraligę. Pomocną dłoń zapewne podadzą, podobnie jak w minionym sezonie, władze miasta.
Po nieudanym starcie w I lidze w Sosnowcu nikt nie myśli, żeby się poddać. Na razie rana jeszcze mocno boli. Niemniej już teraz sosnowiczanie planują kolejny atak na ekstraligę. Pomocną dłoń zapewne podadzą, podobnie jak w minionym sezonie, władze miasta.
Trzeba zejść ze sceny...
W ambitnej misji powrotu do Polskiej Hokej Ligi nie pomoże już Artur Ślusarczyk, który w tym roku skończy 40 lat. - Kiedyś trzeba zejść ze sceny. Na tym lodowisku stawiałem pierwsze kroki i wymarzyłem sobie, że tu zakończę karierę, pomagając młodszym kolegom w awansie. Nie udało się, ale moim zdaniem hokej seniorski w Zagłębiu nie upadnie. Ludzie odpowiedzialni za zespół powinni zrobić wszystko, by za rok awansować. On musi nadal funkcjonować, powinni w nim grać również najzdolniejsi juniorzy - uważa Ślusarczyk, jeden z najbardziej znanych i utytułowanych zawodników w naszym kraju, który po 4-letnim rozbracie z wyczynowym hokejem na sezon wrócił do gry.
Nie ma co ukrywać, że na barki Dariusza Kisiela, prezesa hokejowego Zagłębia, złożono ogromny ciężar odpowiedzialności za losy 5-krotnego mistrza Polski. Tuż po przegranym boju z Naprzodem Janów szef klubu rozpoczął analizę przegranego sezonu i przymierza się do rozmów ze sztabem trenerskim oraz zawodnikami. Co zadecydowało o tym, że faworyt, za jakiego uważano Zagłębie, nie dał rady Naprzodowi? - W finale spotkały się zespoły na poziomie ekstraligi. Na pewno nie byliśmy gorsi, a o naszej porażce zadecydowały niuanse, a przede wszystkim drugi mecz w Sosnowcu. Prowadziliśmy 3:1 i straciliśmy 5 goli z rzędu. Gdzieś na pewno został popełniony błąd... Jeśli chodzi o kwestie personalne, to ściągnęliśmy czeskiego bramkarza, który miał bardzo dobry początek, ale potem było już gorzej. Był potencjał, byli doświadczeni gracze, nie brakowało młodych i zdolnych. Awansu jednak nie zrobiliśmy - martwi się Kisiel, który mówi o sobie, że jest „prezesem z pasji”. Coś w tym jest, bowiem za swoją pracę w Zagłębiu nie bierze pieniędzy. Na życie zarabia po godzinach w klubie, pracując fizycznie w jednej z miejskich spółek.
Ciągła czkawka
Praprzyczyną przegranej bitwy z Naprzodem był z pewnością wcześniejszy brak licencji na start w ekstralidze. Janowianie także zostali karnie relegowani z PHL, ale zdołali się ogarnąć i wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po decyzji hokejowego związku Zagłębie opuściło pięciu ważnych zawodników. Bramkarz Michał Kieler przeniósł się do Gdańska, z kolei do Katowic przeprowadzili się: Dominik Nahunko, Oskar Krawczyk i Kamil Sikora, zaś Marcin Horzelski trafił do Tychów. Powstałej wyrwy nie dało się do końca załatać... - Wspólnie z Andrzejem Wudeckim przygotowywaliśmy zespół w oparciu o tych graczy, których mieliśmy. Gdyby Janów nie wzmocnił się przed play offem piątką zawodników, to byśmy awansowali. My też mogliśmy się wzmocnić, ale nie chcieliśmy zadłużać klubu. Przegraliśmy, bo mieliśmy znacznie słabszą defensywę. Brakowało nam takich meczów, jak te z Janowem, by młodzi mogli się ogrywać. Spotkania z Poznaniem czy Dębicą, w których graliśmy wyłącznie w tercji rywala, nic nam nie dały. Wniosek na pewno jest jeden - musimy więcej popracować z młodzieżą - zaznacza Waldemar Klisiak, trener sosnowiczan, który - jeszcze jako zawodnik - miał swój udział w ostatnim medalu sosnowieckiego klubu. W 1990 roku Zagłębie wywalczyło brązowe krążki właśnie w meczach z Naprzodem, a jednym z architektów sukcesu był właśnie Klisiak, który chciałby kontynuować swoją misję w Sosnowcu, ale dużo zależy od efektów jego rozmów z zarządem klubu.
Prezydent pomoże
Budżet Zagłębia nie przekroczył 500 tysięcy złotych na sezon. Gdyby nie 330 tysięcy dotacji, zespół by nie wystartował w rozgrywkach. Do wsparcia ze strony samorządu dorzucili się drobni sponsorzy i można było wyjechać na lód. Koszty wynagrodzeń dla zawodników nie były jednak wysokie, gdyż w drużynie było tylko sześciu zawodowców, mających profesjonale kontrakty. Pozostali pracują w różnych zawodach, ewentualnie się uczą. By wystartować w nowym sezonie I ligi, potrzebny będzie co najmniej taki sam budżet. Jak zdobyć pół miliona, a może i więcej? - Bardzo liczymy na pomoc miasta - dodaje prezes Kisiel. - Prezydent Arkadiusz Chęciński był na naszych meczach finałowych w Sosnowcu i dopingował zespół. Gdy graliśmy rewanże w Janowie i prezydent był służbowo za granicą, to zdawano mu dokładną relację z tego, co się działo na lodzie. Chcemy wystartować w nowym sezonie w I lidze, ale nie wiadomo, kto w niej zagra. Może Sanok, może Krynica? Powinno być ciekawie, chociaż ruchy PZHL są nieprzewidywalne. Będziemy walczyć o sponsorów. Szkoda tylko, że związek hokejowy uznał jednego z nich za niewiarygodnego, nie uznając jego weksla i nie dostaliśmy licencji. To była osoba prywatna, która miała tworzyć spółkę. Ta spółka miała być sponsorem tytularnym naszego klubu - przypomina sternik Zagłębia.
Jedno w Sosnowcu jest pewne - jeśli zespół zostanie zgłoszony do rozgrywek, a wszystko na to wskazuje, nie będzie miał problemów z lodem. Stadion Zimowy prędko nie zostanie wyburzony (stanie się to dopiero po oddaniu do użytku nowego lodowiska na Górce Środulskiej) i drużyna będzie miała swobodny dostęp do tafli. Baza więc jest, brakuje tylko kasy...
Jerzy Mucha - Dziennik Sport
Komentarze