Komorski: Nauczyliśmy się grać pod presją
O ćwierćfinałowej rywalizacji z MH Automatyką Gdańsk, elementach potrzebnych do osiągnięcia sukcesu i grze pod ciśnieniem rozmawiamy z Filipem Komorskim, środkowym GKS-u Tychy.
HOKEJ.NET: – Do rozpoczęcia fazy play-off pozostały już tylko godziny. Zapytam wprost: jesteście gotowi?
Filip Komorski: – Tak, jesteśmy gotowi! Mogę nawet śmiało powiedzieć, że nie możemy się doczekać tej chwili, w której wejdziemy na lód. W końcu będziemy grać ważne mecze, a każde pojedyncze zwycięstwo będzie krokiem do naszego celu.
Jak wyglądały przygotowania do starć z MH Automatyką Gdańsk?
– Powiem szczerze, że nie przygotowywaliśmy się pod tego konkretnego rywala. Wiadomo, odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy siły, a potem pracowaliśmy nad kilkoma elementami, które w fazie play-off są niezwykle ważne. Wymieniać ich nie muszę, bo chyba każdy wie, o co dokładnie chodzi. Wiemy, jaki hokej chcemy zaprezentować i jaka gra pomoże nam osiągnąć sukces.
Z gdańszczanami macie dobry bilans: wygraliście cztery spotkania w sezonie zasadniczym. Czy w takim wypadku można mówić oprzewadze psychologicznej?
– Owszem można, ale z drugiej strony doskonale zadajemy sobie sprawę z tego, że play-off to kompletnie inne rozgrywki niż te z sezonu zasadniczego. Seria zaczyna się od 0:0 i trwa do momentu, aż drużyna wygra cztery spotkania.
Jakie są mocne strony rywali?
– Przede wszystkim waleczność i determinacja. Nie raz gdańszczanie pokazali, że potrafią napsuć krwi silniejszemu kadrowo rywalami. Na własnym lodzie, ale też w ostatniej rundzie pokazali, że potrafią urwać punkty wyżej notowanym rywalom. Musimy być niezwykle czujni.
Trener Marek Ziętara w wywiadzie dla naszego portalu użył sprytnego chwytu retorycznego. Zrzucił presję ze swojego zespołu mówiąc, że jego zespół może, a Wy musicie.
– Powiem szczerze, że jeszcze nie czytałem tego wywiadu. Ale na pewno coś w tym jest. Jesteśmy świadomi presji, która na nas ciąży. Gramy w klubie, który rokrocznie walczy o wszystko: Puchar Kontynentalny, Liga Mistrzów, Superpuchar Polski, Puchar Polski i w końcu mistrzostwo Polski. Naprawdę nauczyliśmy się już grać pod presją.
Nie da się ukryć, że starcie z gdańszczanami ma być dla Was zaledwie przystawką przed daniami głównymi...
– To Twoje słowa. U nas nikt tego głośno nie powie, bo z takim myśleniem daleko nie zajdziemy. Musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu, każdej kolejnej tercji i każdej kolejnej zmianie. Jeżeli damy w nich z siebie wszystko, to sukces przyjdzie sam.
W tym sezonie w fazie play-off mamy kilka zmian. Po pierwsze znika seria rzutów karnych, a dogrywki toczyć będą się aż do skutku. Po drugie mecze rozgrywane na przemian. Czy te długie wyjazdy mogą przełożyć się na Waszą dyspozycję?
– Wydaje mi się, że zmiana schematu, w którym będą rozgrywane dogrywki jest jak najbardziej na plus. Cały świat od wielu lat gra w ten sposób i w końcu przyszedł czas na nas. Co do gry na przemian i z tak długim odstępem czasu, to nie jestem do tego przekonany. Zawsze zwycięzca play-offów w hokeju kojarzył mi się z najtwardsza, najsilniejsza drużyna, która najlepiej zniosła trudy tego piekielnie wyczerpującego „systemu”. Teraz grając jeden mecz i mając dwa dni przerwy troszeczkę to zanika.
Nie od dziś mówi się, że tytuł trudniej się zdobywa niż się broni. Zgodzisz się z tą opinią?
- Pozwolisz, że na to pytanie odpowiem Ci po fazie play-off (śmiech).
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze