Tomasz Malasiński poprowadził reprezentację Polski do efektownego zwycięstwa z niepokonaną dotąd Słowenią. Biało-czerwoni wygrali 4:1, a 29-letni skrzydłowy, grający w kadrze po raz setny, skompletował hat tricka. – Lepszego jubileuszu nie mogłem sobie wymarzyć – stwierdził z uśmiechem.
Wychowanek Podhala Nowy Targ został ustawiony przez trenera w pierwszej formacji obok Krzysztofa Zapały i Patryka Wronki. I trzeba przyznać, że współpraca tego tercetu układała się wręcz wzorowo.
Malasiński po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców już w 4. minucie, kiedy to skutecznie zmienił tor lotu krążka po uderzeniu Pawła Droni. W ten oto sposób otworzył wynik spotkania i uszczęśliwił polskich kibiców. Kolejne dwie bramki zdobył w drugiej tercji, najpierw wykorzystał dobre dogranie Patryka Wronki, a następnie dobił uderzenie spod bandy Bartłomieja Pociechy.
– Zdobywanie bramek zawsze cieszy, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy ten mecz i przełamaliśmy złą passę. Szybko objęliśmy prowadzenie, ale początek wcale nie należał do najłatwiejszych. Potem jednak łapaliśmy dużo kar i traciliśmy dużo sił. Grając w tych osłabieniach nabraliśmy wiary, że możemy wygrać. I tak też się stało – zaznaczył „Malaś”, który w reprezentacji zdobył już 30 bramek.
Już dziś o 20:00 Polacy zagrają z Austrią, która po wczorajszej serii spotkań została liderem grupy.
–Teraz myślimy już wyłącznie o tym spotkaniu. Nie ukrywamy, że chcielibyśmy zdobyć kolejne punkty – zaznaczył „Malaś”.
Czytaj także:
