Mniej karnych, więcej hokeja
Jeśli rozgrywanie pięciominutowych dogrywek w play-offach PLH nie zdaje egzaminu, to może czas się z nimi pożegnać i ruszyć w stronę, którą podąża czołówka hokejowego świata?
Środowy drugi mecz finału PLH pomiędzy Cracovią, a JKH był ósmym w tych play-offach (licząc również mecze o miejsca 5-7), w którym po 60 minutach nie udało się wyłonić zwycięzcy. Z ośmiu rozegranych z tego powodu dogrywek tylko jedna przyniosła rozstrzygnięcie, a w pozostałych przypadkach zawsze zmuszeni byliśmy oglądać rzuty karne. Skoro pięciominutowe dogrywki nie działają, to jaki jest sens ich utrzymywania? Może przed sezonem 2013-14 warto zastanowić się nad innymi pomysłami na rozstrzyganie meczów w play-offach niż 5 minut dogrywki i rzuty karne.
Właśnie, karne... Mają sens w turniejach typu Mistrzostwa Świata lub Igrzyska Olimpijskie. Nie tylko dlatego, że drużyny grają często dzień po dniu, ale też dlatego, że granie dogrywek do skutku mogłoby rozłożyć terminarz, gdy mecze w tej samej hali rozgrywane są jeden po drugim. W rozgrywkach ligowych są do zaakceptowania w sezonie zasadniczym. Ale play-offy?
To nieprawda, że karne są loterią. Liczy się przecież technika, celność strzału, czy odporność na stres. Skuteczne wykonanie karnego to też umiejętność. Tyle że umiejętność indywidualna. Hokej jest sportem zespołowym i im bardziej rozstrzygnięcie uzależnione jest od umiejętności drużyny, a mniej od zdolności indywidualnych, tym lepiej. Im bliżej najważniejszych rozstrzygnięć, tym bardziej decydować powinien zespół, a o wyższości jednej drużyny nad drugą lepiej świadczy zdobycie decydującego gola po ładnej zespołowej akcji, niż pojedynczy celny strzał nawet najlepszego gracza z rzutu karnego. W NHL i czołowych europejskich ligach już o tym wiedzą, PLH jeszcze się nie przekonała.
Wielu kibiców powie, że karne to najbardziej emocjonujący fragment meczu hokejowego, że nic tak nie trzyma w napięciu. Czy aby na pewno? W tegorocznych play-offach KHL Siewierstal Czerepowiec i Łokomotiw Jarosław ustanowiły rekord ligi grając prawie trzy pełne dogrywki. 58 minut i 48 sekund ze świadomością, że kolejny gol będzie decydujący. To o 20 minut hokeja więcej, niż we wszystkich dogrywkach play-offów 2012-13 PLH razem wziętych. Dwa mecze w jednym. A więcej hokeja, to więcej emocji.
Nie ma jednak obaw, że takie maratony doprowadzą do wyczerpania hokeistów, bo nie zdarzają się przecież codziennie. W KHL, czy szwedzkiej Elitserien, które grają w play-offach 20-minutowe dogrywki do skutku, więcej meczów kończy się w pierwszych 5 minutach dodatkowego czasu niż w PLH i nie jest to żaden paradoks. Gdy hokeista wychodząc na dogrywkę ma świadomość, że potrwa ona tylko 5 minut, to często podświadomie myśli nie o atakowaniu bramki rywala, a o dotrwaniu do karnych bez utraty gola. Stąd właśnie niemal wszystkie play-offowe dogrywki w PLH kończą się bez rozstrzygnięcia.
W ten sam środowy wieczór, gdy Cracovia i JKH strzelały karne, by wyłonić zwycięzcę finałowego meczu nr 2, w ćwierćfinale Elitserien spotkały się ekipy Färjestads Karlstad i MODO Örnsköldsvik. Przez 60 minut nie padł ani jeden gol. W dogrywce do rozstrzygnięcia wystarczyło 57 sekund. System kontynuowanych dogrywek nie zawsze daje wielogodzinne maratony i nie zawsze od razu rozstrzyga o wyniku, ale pozwala dobrze łączyć jedno z drugim.
Zawodnicy w PLH oczywiście nie są przygotowani fizycznie tak dobrze, jak gwiazdy NHL, KHL, czy nawet DEL, ale też grają w znacznie wolniejszym tempie. Hokeiści jednak też lubią od czasu do czasu rozegrać wyjątkowo długi mecz. Gdy we wtorek Norweg Mathis Olimb zjeżdżał z lodu po trwającym równo 4 godziny czwartym pojedynku ćwierćfinałowym Elitserien Frölunda Göteborg - Luleå HF, jeden z dziennikarzy zapytał go, jak się czuł grając w hokeja po godzinie 23. Olimb oczywiście czuł się fantastycznie. Może dlatego, że to on strzelił decydującego gola, może dlatego, że oklaskiwało go ponad 11 tysięcy widzów. A może po prostu lubi grać w hokeja.
Jeśli jednak wymaganie rozgrywania wszystkich dogrywek do "nagłej śmierci" miałoby być dla graczy w PLH zbyt wygórowane, można spróbować pośredniej wersji szwajcarskiej. Niech rzuty karne nadal rozstrzygają po jednej remisowej dogrywce, tyle że 20-minutowej. Można spróbować nowych zasad wyłącznie w finale, można na razie tylko w ewentualnych siódmych meczach. W każdym razie sezon 2013-14 warto wykorzystać na próbę nowego rozwiązania, zwłaszcza że nowe władze PZHL podobno są bardziej otwarte na nowe pomysły od poprzednich.
Do przepisów, które przywędrowały do Europy z NHL przekonuje się coraz więcej lig, a skoro dogrywki w PLH i tak o wynikach nie decydują, to można albo w ogóle je zlikwidować i od razu strzelać rzuty karne albo podążyć drogą, którą idą najlepsi.
@grabowski_j
Komentarze