Rączka: Najważniejsze jest odpowiednie podejście
Marek Rączka został uznany najlepszym trenerem w drużynie MMKS Podhale Nowy Targ w sezonie 2012/2013. W rozmowie z naszym portalem podsumował niedawno zakończone rozgrywki w wykonaniu swoich podopiecznych i zaznaczył, że w pracy z najmłodszymi zawodnikami najważniejsze jest odpowiednie podejście.
HOKEJ.NET - Za tobą pierwszy sezon w roli trenera grup młodzieżowych. Jak odnajdujesz się w nowej roli?
Marek Rączka: - To był mój pierwszy sezon na polskiej ziemi, bo już we Francji, w barwach Reims, godziłem grę i trenerkę. Pracowałem tam z chłopakami w wieku 16-18 lat. Gdy mieszkałem w Charleville, zajmowałem się całym klubem. W każdej z drużyn starałem się uczestniczyć w pracy z najmłodszymi, bo bardzo lubię dzielić sięswoją wiedzą i doświadczeniem z młodymi adeptami hokeja.
Praca z młodzieżą to odpowiedzialny zawód. Nie jest chyba łatwo okiełzać młodych rozrabiaków?
- Wiesz, cała sztuka tkwi chyba w podejściu do tych młodych rozrabiaków, którzy tak naprawdę są fajnymi i mądrymi chłopakami. Trzeba tylko umieć z nimi rozmawiać i rozwiązywać pojawiające się problemy, a nie tylko ich karać.
Ale jest tak, jak mówisz. Nie jest to łatwe zadanie, trzeba trochę nerwów... stracić (śmiech).
Jak podsumujesz sezon w wykonaniu swoich podopiecznych?
- Był na pewno ciężki i długi. Zagraliśmy wiele meczów, wykonaliśmy dużo ciężkiej pracy, a chłopcy naprawdę się zaangażowali. Praktycznie od samego początku, czyli od obozu letniego do mistrzostw Polski wylali kilkanaście litrów potu, a ja straciłem sporo nerwów. Niemniej daliśmy radę i myślę, że czegoś się nauczyli.
Miałem wielu fajnych pomocników, mam tu na myśli Bartłomieja Piotrowskiego, który wykonał wspaniałą pracę z obrońcami. Był często na treningach i przekazał im wiele fajnych rzeczy. Z napastnikami pracowali Zdzisław Zaręba, Grzegorz Pasiut, Mariusz Jastrzębski czy Dawid Słowakiewicz. Każdy z nich starał się pokazać chłopcom kilka ciekawych hokejowych tajników. Chciałem również podziękować panu Jackowi Szopińskiemu, gdyż pomagał mi wiele razy. Nie tylko na lodzie, ale także w rozwiązywaniu różnych problemów związanych z moją grupą. W tym sezonie mieliśmy również wielkie wsparcie od rodziców zawodników, nie muszę dodawać, że uprawianie hokeja w Polsce jest naprawdę drogie.
Zdobyłeś srebro ze swoją drużyną w międzywojewódzkich finałach żaków starszych. Niewiele zabrakło do złota?
- Sukcesem była już sama gra w finale. Ktoś musiał wygrać, a ktoś przegrać - takie właśnie jest piękno sportu. A czy zabrakło nam dużo? Nasi rywale po prostu mieli swój dzień. Traktujemy tę porażkę jako motywację do pracy w następnym sezonu. Wiemy co trzeba poprawić, by odegrać się za rok.
W kwietniu twoja grupa złożona z roczników 1997-2000 przeszła cykl testów kanadyjskich, wytrzymałości tlenowej i beztlenowej. Znane są już ich wyniki?
- Testy były przeprowadzone w całym ośrodku nowotarskim i nie tylko w kwietniu, gdyż dzięki profesorowi Gabrysiowi z krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego i jego grupie doktorów i rozpoczęliśmy sezon przygotowawczy od testów wydolnościowych wingate i vo2max. Zrobiliśmy wiele ciekawych badań wszystko po to, by się dowiedzieć z czym mamy do czynienia i ustalić, jak nad tym pracować. Badania powtórzyliśmy w kwietniu na lodzie i mamy zamiar powtórzyć je niebawem, żeby to wszystko porównać i ocenić naszą pracę.
Czy takie testy powinny być częściej wykonywane w klubach?
- Oczywiście, ale jak wszyscy wiemy są one bardzo kosztowne. Biorąc pod uwagę nasze realia finansowe - nie każdego na nie stać. Dzięki nim wiemy, w jaki sposób pracować i czy ta praca jest wykonywana poprawnie. Ciekawostką jest fakt, że nasza reprezentacja współpracuje z profesorem i jego ekipą.
Rozmawiał Sebastian Królicki
Komentarze