Hokej.net Logo

A mieliśmy grać w jednej drużynie

A mieliśmy grać w jednej drużynie

Po zjeździe byłem pełen nadziei, że zintegrujemy środowisko, że razem pójdziemy w jednym kierunku. Niestety, pojawiły się ostre linie podziału - mówi prezes PZHL.

W ostatnich miesiącach o hokeju mówiło się źle lub bardzo źle. Kłótnie, swary oraz wzajemne oskarżenia są bezprecedensowe w historii związku. Istniało poważne zagrożenie, że nie będzie rywalizacji ligowej. W końcu jednak, po wielkich bólach, zespoły ekstraligi przystąpią do sezonu. Należy wszakże przypuszczać, że to nie koniec sporów działaczy, a w kuluarach ligowych zmagań zanosi się na gorący czas.

Przed wyborami nowych władz związku przed 1,5 roku byłem zdumiony jednością poglądów działaczy. A i pan tryskał optymizmem. Teraz... - zwracamy się do prezesa PZHL, Piotra Hałasika, na kilkanaście godzin przed inauguracją rozgrywek ligowych.

-Byłem wówczas pełen nadziei, że zintegrujemy środowisko i że wszyscy będziemy grali w jednej drużynie. Teraz jest wyraźna linia podziału.

Z Andrzejem Skowrońskim, szefem Rady Nadzorczej spółki Tyski Sport i jednocześnie członkiem zarządu związku, szedł pan równym krokiem i obaj mówiliście jednym głosem. Teraz stoicie po dwóch stronach barykady. Dlaczego?

-To prawda, do wyborów szliśmy razem. Ja wybrany zostałem niemal przez aklamację, a pan Skowroński choć nie był na zjeździe -pewnie z ważnych dla siebie powodów - to z mojej rekomendacji został członkiem zarządu. I właśnie on na pierwszym posiedzeniu zarządu otrzymał zadanie stworzenia projektu ligi zawodowej, a w perspektywie miał zostać prezesem spółki prowadzącej rozgrywki zawodowe. Ale nie uczestniczył w pracach zarządu, w grudniu 2012 roku oświadczył, że projekt rozgrywek zawodowych trzeba odłożyć na kolejny sezon, bo jest zbyt mało czasu. Niestety, nie przygotował żadnych dokumentów, nie miał też żadnej wizji. A przecież to było jedno z dwóch najważniejszych zadań, o jakich mówiliśmy w kampanii wyborczej. Drugie dotyczyło reprezentacji: zmiany trenerów oraz atmosfery wokół niej. Skoro to pierwsze zadanie nie zostało zrealizowane przez pana Skowrońskiego, to powierzyłem je Mariuszowi Wołoszowi, mojemu zastępcy.

I teraz panowie staliście się antagonistami.

-Miałem wcześniej sygnały, że ambicje pana Skowrońskiego sięgają wyżej, zaś teraz już co do tego mam pewność. Chce być prezesem PZHL Wraz z Adamem Ziębą z Krakowa i Kazimierzem Szynalem, prezesem Jastrzębia stali się „przedstawicielami" klubów. Byłem mocno zdziwiony postawą pana Szynala, bo wydawało mi się, że stoimy w jednym szeregu. Podczasposiedzenia zarządu w Bytomiu postawiłem wniosek oodwołanie pana Skowrońskiego, ale potem - na prośbę pana Szynala - go wycofałem. I tak jak mówi przysłowie masz miękkie serce, twardą d...

Przeciętnego kibica waśnie między działaczami mniej interesują. Kibic chce przede wszystkim oglądać mecze, i to na dobrym poziomie. Liga pod auspicjami Polskiej Hokej Ligi byłaby lepsza?

Zdecydowanie nowocześniejsza. Prezes Wołosz wziął się solidnie do pracy i wraz ze swoimi współpracownikami opracował regulaminy, które były w odpowiednim czasie przesłane wszystkim zainteresowanym klubom. Wszelkie uwagi działaczy klubowych były sukcesywnie nanoszone do regulaminów i wydawało się, że wszystko zmierza do szczęśliwego finału. Jednak w miarę upływu czasu niechęć do projektu rosła. Opowieści, że spółka zamierza zawładnąć powierzchnią reklamową, są śmieszne i nie mają pokrycia w rzeczywistości. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że przy braku sponsora strategicznego kluby tworzą budżet w głównej mierze dzięki swoim darczyńcom.

Zarząd oraz czerwcowy walny zjazd sprawozdawczy zatwierdziły ligę zawodową, tymczasem jej nie ma. Słowem, ustąpił pan pod naciskiem „zbuntowanych" klubów. Czuje się pan przegrany?

-Na każdym etapie rozmów wydawało się, że osiągnęliśmy porozumienie i wszystko zmierza we właściwym kierunku. Potem okazywało się, że część klubów ma nowe pomysły, grożąc zarazem bojkotem ligi. Ostatecznie na nadzwyczajnym posiedzeniu zarządu, dla dobra hokeja, zdecydowaliśmy, że liga wystartuje jeszcze w tym sezonie pod kuratelą związku. Pragnę jednak stanowczo podkreślić, że z pomysłu ligi rozgrywanej pod auspicjami spółki nie zrezygnujemy.

Liga będzie funkcjonowała w oparciu o dwa regulaminy. Jeden stary-dotyczący opłat licencyjnych, zaś drugi - dotyczący liczby obcokrajowców. To tylko pierwsze z brzegu przykłady. Nie dziwią pana te sprzeczności?

-Nie, bo klubom tak wygodniej. Kluby wedle starego regulaminu płacą więcej niż według założeń PHL. Gdy nadmieniłem o tym w rozmowie z panem Skowrońskim, usłyszałem, że kluby na to stać. Z ośmioma obcokrajowcami kluby już

podpisały wcześniej kontrakty i trudno byłoby je stawiać pod ścianą .

Wpisowe w PHL wynosiło 40 tys. zł, zaś w PZHL tylko 15 tys. zl. Coś tu się nie zgadza.

-Przy wpłacie do związku istnieją inne obwarowania dotyczące zespołów młodzieżowych i w końcu klub ponosi większe koszty. Jedyny klub, który zapłaci mniej o 31,4 tys., to Polonia Bytom, a Podhale o 14 tys. zl. Reszta, zgodnie z regulaminem związku ponosi zdecydowanie większe koszty. Najwięcej Krynica 107, Tychy i Oświęcim po 69, Cracovia - 53, Jastrzębie - 22, Sanok - 16, Katowice 1007 zł Z tego zestawienia wynika, że racja była po stronie PHL. Zresztą, posłowie sejmowej komisji kultury, sportu i turystyki opowiedzieli się jednoznacznie za ligą zawodową. Jednocześnie wnioskowali do ministerstwa o dodatkową dotację 1,5 min z rezerwy budżetowej resortu. Nie ukrywam, że liczę na pomoc ministerstwa.

Kondycja finansowa związku jest, delikatnie mówiąc, słaba. Wszyscy mówią o długu i pożyczce z pańskich firm.

-Musiałem tak uczynić, zresztą zarząd wyraził zgodę na takie pożyczki. Dług związku wynosi 1,5min zł i z tym problemem musimy się zmierzyć. Jednak szczytem wszystkiego było zażalenie trzech moich adwersarzy z zarządu na mnie oraz pozostałych działaczy, że stoimy za prawdopodobnymi nieprawidłowościami finansowymi i że działaliśmy na szkodę związku. Na ich wniosek mamy kontrolę z ministerstwa, która nie stwierdziła nieprawidłowości związku. Jednak tej sprawy nie odpuszczę. Zamierzam złożyć pozew do sądu cywilnego wraz z innymi kolegami z zarządu. Nie pozwolę siebie i moich współpracowników obrzucać biotem!

Przez pewien czas dużo mówiło się o pomyśle skoszarowania kadrowiczów w jednym klubie. Tyle że miałoby to sens, gdyby drużyna występowała w lidze zagranicznej, a nie polskiej. Kolejny pomysł - zatrudnienia pańskiego asystenta w związku - też nie spotkał się z aprobatą. Co pan na to?

-Byłem orędownikiem gry naszego zespołu w EBEL-u (liga austriacka), bo to wiązało się ze stalą obecnością trenerów kadry w Polsce. Gdy nie wypalił, zupełnie się od niego odciąłem. Proszę więc nie łączyć mnie z tym co się dzieje w Kryni-

cy. A asystenta, Jacka Kaźmierczaka, zatrudniłem w związku, uchwałą zarządu, bo on pozyskał jedyny pieniądze bez żadnej prowizji.

Pańskie deklaracje co do umowy z tajemniczą firmą i potencjalnym sponsorem mają prawo irytować nie tylko członków zarządu.

-Nic na to nie poradzę. Faktem jest, że podpisałem jednoosobowo umowę, oczywiście po konsultacji z prawnikami. Jestem zobowiązany do zachowania tajemnicy, a jej złamanie miałoby poważne reperkusje, łącznie z zerwaniem umowy. Gdybym poinformował o szczegółach członków zarządu, wówczas nazwa firmy wyszłaby na jaw. A w śledczego bawić się nie mam zamiaru. Stąd takie działanie.

Termin wpłaty pieniędzy od tajemniczego sponsora był już przesuwany. Zbliża się kolejny-15 września. Czy będą pieniądze na koncie związku?

-Na tę chwilę nie! I to jest najpoważniejszy problem.

Poda się pan do dymisji?

-Powiedziałem, że jeżeli nie znajdę sponsora, wówczas odejdę nawet wrześniu. Na razie jeszcze walczę. A ponadto mam do załatwienia jeszcze dwie sprawę: muszę być przy kontroli przez ministerstwo, także być stroną w sądzie przeciwko moi adwersarzom.

Obawia się pan nadzwyczajnego zjazdu sprawozdawczo-wyborczego, jaki zapowiadają pańscy adwersarze?

-Nie, bo nie ma takiej możliwości. Nowy prezes, zgodnie ze statutem, może być tylko w trzech przypadkach: gdy stary jest skazany prawomocnym wyrokiem, poda się do dymisji albo umrze.

Uważam, że rosyjscy trenerzy nie są do końca dobrze przez nas wykorzystani. Czy podziela pan tę opinię?

-Jak mam to rozumieć?

Liczyłem, że opracują cały system szkolenia od najmłodszych aż seniorów. A o takim programie nie słyszałem.

-Zrobili wiele dobrego. Ponadto uporządkowaliśmy sprawy ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Jeszcze rok temu mieliśmy kłopoty z naborem, zaś teraz było dwóch kandydatów na jedno miejsce. Dodatkowo prowadzili szkolenia z trenerami, choć ze strony czeskich czy słowackich szkoleniowców, pracujących w klubach, nie było żadnego zainteresowania. Natomiast na efekty pracy z reprezentacją trzeba poczekać.

Na zakończenie rozmowy nasuwa się jeszcze jedno pytanie: po co panu ta prezesura?

-Mówi pan jak moja żona... To pytanie czasami zadaje mi po kilka razy dziennie.

Rozmawiał Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe