Stalownicy: Gwiazdy tuż za miedzą
Niecałą godzinę drogi od Jastrzębia-Zdroju, tuż za Cieszynem, po czeskiej stronie leży miasto Trzyniec. Dominantą miasta jest huta trzyniecka, której efekty pracy można często odczuć również w naszym regionie. Dla wielu fanów hokeja z Jastrzębia największym magnesem przyciągającym do Trzyńca jest drużyna HC Oceláři Třinec, czyli Stalownicy Trzyniec. Inna sprawa, że także fani z Czech również bywali na Jastorze, choćby wtedy, gdy w JKH GKS Jastrzębie cuda wyczyniał Richard Kral.
W ubiegłą niedzielę trzynieccy Oceláři rozpoczęli przed własną publicznością rozgrywki czeskiej Extraligi. Ich przeciwnikiem była zawsze niebezpieczna drużyna HC Plzeň 1929. W logo klubu z Pilzna jest postać Indianina, dlatego drużyna ta jest nazywana również "Indianami". Po ciekawym pojedynku Stalownicy pokonali Indian 5:2, a my poprosiliśmy o wywiad gwiazdę gości, Ryana Hollwega. Wizyty w Trzyńcu to wszak niebywała okazja nie tylko do obejrzenia hokeja na światowym poziomie, ale i podziwiania zawodników, o jakich polskie kluby mogą tylko pomarzyć. W swojej karierze Hollweg zanotował 228 spotkań w najlepszej lidze hokejowej świata NHL, najwięcej w barwach słynnego New York Rangers, gdzie grał trzy sezony. Amerykanin już piąty sezon broni barw ekipy z Pilzna.
- Co powiesz o spotkaniu? Jak to się stało, że przegraliście?
Ryan Hollweg - To był dosyć szybki mecz. Przez cały pojedynek obie drużyny ciężko pracowały. Oni byli mocniejsi w pierwszej tercji i udało im się strzelić kilka bramek, a potem nam się udało strzelić dwa gole. Przegraliśmy, ale to jest hokej. Walczyliśmy, ale dzisiaj okazaliśmy się trochę słabsi od przeciwnika.
- To jest twój drugi mecz po kontuzji, jak się czujesz na lodzie?
- Pod kątem fizycznym czuję się bardzo dobrze. Straciłem cały poprzedni sezon przez kontuzję, ale wróciłem do gry w swoim najlepszym stanie i czuję się coraz lepiej. Bardzo się cieszę, kiedy wychodzę na lód.
- Jaki jest twój osobisty cel na ten sezon?
- Moim osobistym celem jest grać "swój hokej" i zostać jednym z najlepszych napastników w lidze. W drużynie chcę być dobrym kolegą dla innych zawodników bez względu na to, czy mecz nam się udaje, czy też nie. Jako drużyna chcemy zdobyć złoto w czeskiej Extralidze, więc musimy się wspierać wzajemnie.
- Dlaczego zdecydowałeś się na to, aby przyjechać i grać tu - w Czechach?
- Znałem się z Martinem Straką. Przez trzy lata graliśmy wcześniej w New York Rangers. W ciągu ostatniego lock-outu stwierdziłem, że przyjadę i będę grał w Europie. Martin się o tym dowiedział i zapytał, czy nie chciałbym przyjechać do Czech i zagrać w klubie. No i tak trafiłem do Pilzna.
- Jakie są różnice pomiędzy północnoamerykańskim i europejskim hokejem?
- Myślę, że dziesięć lat temu różnica była o wiele większa. W Ameryce Północnej hokej staje się młodszy. To znaczy, że dużo młodych zawodników zaczyna grać profesjonalnie coraz wcześniej. Starsi zawodnicy rezygnują z hokeja znacznie szybciej. Średnia wieku bardzo się obniża. Ogólnie hokej staje się coraz szybszy, a różnice się między Ameryką i Europą zacierają się. Myślę, że największa różnica polega na tym, że w Europie hokej jest bardziej postawiony na filarach kondycji i strategii, natomiast w NHL zawodnicy są szybsi i więcej grają ciałem.
- Na lodzie jesteś agresywnym zawodnikiem, a jakim jesteś człowiekiem?
- Jestem fajnym człowiekiem (śmiech). Na lodzie robię to, co powinienem robić jako hokeista. Karierę zrobiłem będąc twardym typem. W Europie nieczęsto można spotkać zawodników, którzy grają w taki sposób jak ja. Początkowo sędziowie, niezwykli na taki styl gry, często mnie karali. Ale teraz już i oni, i kibice doceniają mój styl. Udało mi się znaleźć tu swój dom. Grać tutaj to naprawdę świetne uczucie (Ryan Hollweg w Pilźnie znalazł sobie żonę i urodził mu się tam syn - przyp. red.) Można pomyśleć, że w życiu zachowuję się w taki sam sposób jak na lodzie, ale jestem dosyć spokojnym i miłym człowiekiem. Lubię gotować i słuchać muzyki (śmiech).
- Czy chciałbyś, aby twój syn też grał w hokeja?
- Na razie obejrzał tylko kilka meczów, bo jest jeszcze mały, ale na pewno włożę mu hokejowy kij w ręce i jeżeli on wybierze życie hokeisty, to będzie super. Nie będę go do tego przymuszał. Zrobi to, co będzie mu się podobało. Moją pasją jest hokej , ale to nie jest sport dla wszystkich. To jest ciężkie życie, ale w jednocześnie jest to super przygoda, no i najlepszy sport! Zobaczymy jednak, co będzie jego pasją, kiedy będzie już starszy.
- Jaki jest twój sekret sukcesu?
- Ciężka praca. Zawsze staram się ciężko pracować, będąc na lodzie i trenując w siłowni. Może nie jestem najsprawniejszym człowiekiem czy graczem z najlepszą techniką, ale nadrabiam brak swoich umiejętności ciężką pracą. I to jest mój sekret.
rozmawiały: Daria Martsinovich i Iryna Bushta
Komentarze