Lepsza wersja dziadka
Marzy o tym, by kiedyś zdobyć olimpijskie złoto, podobnie jak jej dziadek. Hokej ma w genach i określił jej życie. Finlandia, Szwajcaria, USA, teraz Polska… Takie jest życie sportowca, trenera – ciągle na walizkach. Obecna droga do marzeń wiedzie przez Nowy Targ u boku Tomka Valtonena.
Trudno być oderwanym od hokeja, kiedy w domu przez 24 godzinymówiło się o tej dyscyplinie sportu.- Zanim się urodziłam zakochałem się w hokeju ( czytaj: w genach - aut.). Będąc małym dzieckiem, obserwowałam, jak dziadek i tata pracują - powiedziała Tatiana Tichonowa dziennikarceJelenie Leppänen zinosmi.ru.
Dziadek legenda
Dziadek Wiktor jest legendą światowego hokeja. Nie ma trenera na świecie, który miałby takie sukcesy na swoim koncie. Osiem razy doprowadził „sborną” do mistrzostwa świata, trzy razy do olimpijskiego złota,dziesięć razy prowadzona przez niego drużyna była najlepsza na Starym Kontynencie, a w 1981 roku wygrał z nią Canada Cup.Z klubem – CSKA Moskwa – 13 razy zdobywał mistrzostwo ZSRR i tyleż razy Puchar Europy, a jeden raz mniej Puchar ZSRR. Jako zawodnik trzy razy był najlepszy w kraju.
Wiktor Tichonow (z lewej) i Ewald Grabowski
Ojciec Tatiany, Wasilij, równieżbył hokeistą i trenerem.W latach 1990-93 trenował zawodników Ässät Pori, a w 1999-2001 pracował w Lukko Rauma. Pierwsze lata szkolne Tatiana (często mówią na nią „Tiki”) spędziła w Pori. W wieku 18 lat przeniosła się do Kalifornii, gdzie Wasilij Tichonow został asystentem trenera Kevina Constantine’a w San Jose Sharks ( NHL). Reszta rodziny została w Moskwie. Ojciec pracował też wSzwajcarii, a w 2002 roku wrócił do Rosji. Prowadził CSKA Moskwa, potem był asystentem trenera Zinetuła Bilaletdinowa w AK Bars Kazań.
Uderzona głową w ścianę
Początki w nowym kraju nie były łatwe.- Często kpili ze mnie. W Pori zostałem uderzona głową w ścianę. Jako dziecko nauczyłem się, jak przetrwać – zwierzyła się „Tiki” autorce artykułu. - Na lodzie wszystkie problemy zniknęły. Hokej uratował mnie wiele razy – od razu dodawała.
Tichonowa grała w kobiecej drużynie klubu z Pori. Z kalifornijskiego gorąca wróciła do Finlandii, aby spełnić swoje marzenie. Chce zostać pierwszą kobietą trenującą profesjonalny męski zespół.Marzy o tym, by kiedyś zdobyć złoto olimpijskie, podobnie jak jej dziadek. Stądnauka wFińskim Uniwersytecie Nauk Stosowanych Haag-Heliya. Jej dni wypełnione były wtedy studiami i treningami z młodszym zespołem Vierumäki United.
Tragiczna śmierć ojca
Życie nie zawsze jest usłane płatkami róż. Jej życie zostało przewrócone do góry nogami w sierpniu 2013 roku. Otrzymała wiadomość z Moskwy, że ojciec wypadł z balkonu czwartego piętra kiedy próbował naprawić uszkodzone żaluzje. Upadek był śmiertelny. Miał 55 lat.
Po śmierci ojca wróciła do USA, by szkolić drużynę juniorek w klubie San Jose Sharks. - Kiedy wyszłam na taflę Shark Arena, zdałam sobie sprawę, że ostatnim razem byłam tu z ojcem. Byłam wzruszona, pojawiły się łzy w oczach– szczerze wyznaje.
Na cześć swojego ojca założyła obóz szkoleniowy. - Obóz odniósł sukces już w pierwszym roku. Po tym poleciałam do Rosji i pokazałem zdjęcia i wideo dziadkowi. Przyjął to entuzjastycznie i udzielał mi porad dotyczących coachingu – zdradziładziennikarce.
Dziadek zmarłw wieku 84 lat, na początku zimy 2014 roku. -Chcę wygrać złoto olimpijskie, jak mój dziadek - zdeklarowała. To bardzo ambitne marzenie, a Tichonowa doskonale o tym wie. Szkoliła amerykańskich juniorów od 16 lat i otrzymywała wszelkiego rodzaju wykształcenie w swojej specjalności w USA, ale drzwi do świata wielkich osiągnięć jeszcze nie są otwarte.
Komentarze