Nie ślizgamy się
Z prezesem Ciarko KH 58 Sanok JAKUBEM GÓRSKIM, na tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek hokejowej II ligi słowackiej w sezonie 2018/2019, rozmawia Marian Struś dla tygodnika Nowe Podkarpacie.
Rozumiem, że decyzja zapadła: w sezonie hokejowym 2018/2019 drużyna CIARKO KH 58 ponownie występować będzie w rozgrywkach II ligi słowackiej. Dobrze, czy źle?
- Moim zdaniem, dobrze. Alternatywą było sięgnięcie po dziką kartę i podjęcie ogromnego wyzwania występów w naszej ekstraklasie (PHL), bądź też udział w rozgrywkach polskiej I ligi. Na ekstraligę nas nie stać, wymagałoby to znaczącego wzmocnienia składu. Z kolei gra w polskiej I lidze to także dwukrotnie większy budżet, dalekie wyjazdy i mecze rozgrywane w niedzielne przedpołudnia. W tej sytuacji pozostanie w II lidze słowackiej uznaliśmy za optymalne rozwiązanie i to pod każdym względem.
Kibice sanockiego hokeja nie do końca podzielają waszą decyzję…
- My ich doskonale rozumiemy, ale mamy nadzieję, że oni rozumieją też nas. Decydując się na pozostanie na Słowacji, opieraliśmy się na pełnej znajomości realiów, których kibice niekoniecznie muszą znać. Mam tu na uwadze nie tylko finanse, ale także bardzo nieciekawą sytuację w polskim hokeju. Na dziś zarówno PZHL, jak i Polska Hokej Liga, to mało wiarygodni partnerzy, aby chcieć się z nimi wiązać. Współpraca z nimi to stąpanie po kruchym lodzie, co różnie może się skończyć. Liczymy, że Ministerstwo Sportu zarządzi generalne porządki w polskim hokeju na lodzie, które zachęcą nas do powrotu.
Jak oceniliście pierwszy sezon w rozgrywkach II ligi słowackiej? Czy miał on na celu wyłącznie przetrwanie, czy też przyniósł określone korzyści?
- Moim zdaniem, to było pozytywne doświadczenie. Naszą główną ideą było danie szansy młodym zawodnikom i ten cel został osiągnięty. Mało tego, nasz zespół, oparty na młodych wychowankach, osiągnął spory postęp w grze, walcząc jak równy z równym ze wszystkimi rywalami. Był to też czas, kiedy i my uczyliśmy się wszystkiego od początku. Nawiązaliśmy współpracę z władzami ligi słowackiej, zaprzyjaźniliśmy się z wieloma klubami, najwyżej ceniąc sobie kontakty z Trebisovem i Bardejovem. To jest potencjał, który będzie przynosił nam korzyści. Uczyliśmy się też naszej drużyny. Dziś możemy powiedzieć, że każdego zawodnika znamy dosłownie na pamięć.
Dla kibiców liczą się nie tyle zwycięstwa w meczach z mało znanymi słowackimi rywalami, ile poziom rozgrywanych spotkań. A tu nie zawsze mieli powody do zadowolenia…
- Doskonale ich rozumiem, ale my naprawdę robiliśmy wszystko, aby grać coraz lepiej, aby kibice opuszczający Arenę byli coraz bardziej zadowoleni z naszej gry. Myślę, że ostatnie mecze minionego sezonu były duże lepsze niż te, kiedy zaczynaliśmy występy w lidze słowackiej. Poszerzył się też skład naszego zespołu.
Ale wystarczyło to na zajęcie 5 miejsca w grupie, co raczej trudno uznać za sukces. Skoro jednak mamy ambicje, aby czynić postępy, proszę zdradzić co zaplanowaliśmy na ten sezon?
- Nie ukrywamy, że chcielibyśmy wygrać naszą grupę i powalczyć o awans do I ligi. A najlepiej go zdobyć. Słowacka I liga poziomem dorównuje naszej ekstraklasie, więc jest się o co bić. I to jest nasze wyzwanie na sezon 2018/2019. A czy będziemy grać w I lidze słowackiej czy w PHL, to zobaczymy. Ważne, żeby być gotowym do gry na tym poziomie.
I tu dotykamy tematu poziomu wyszkolenia zawodników. Na czym opieracie ambicje wywalczenia awansu do I ligi, skoro skład zespołu niewiele się zmienił. Odeszli: Mykita Kiryło, Oleg Filipov, Marcin Biały i Maciej Mermer, zawodnicy znaczący w drużynie. Dołączyli do niej: Bogusław Rąpała (powrót z GKS Katowice), Dawid Majoch i 5-6 juniorów własnego chowu…
- Bogatsi jesteśmy o doświadczenia i z pewnością ci zawodnicy, którzy występowali w drużynie w ubiegłym sezonie, będą grali lepiej. Poza tym, wkrótce w naszym zespole pojawią się dwaj hokeiści słowaccy, którzy wzmocnią jego siłę ognia i poprawią grę w ofensywie.
Jednego już poznaliśmy! Jest nim sanocki dobry znajomy ze Słowacji Peter Bartosz, który ponownie przywdzieje sanocką koszulkę. Potwierdzasz?
- Owszem! Bardzo zabiegaliśmy o Petera. Zależało nam bowiem, aby mieć w zespole osobowość, zarówno pod względem sportowym, jak i moralnym. Peter jest kimś takim ponad wszelką wątpliwość. Pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Słowacji, w reprezentacji tego kraju rozegrał 92 spotkania, strzelając 23 gole. Miał też swój epizod związany z NHL, grając w drużynie Minessota Wild. W Sanoku występował w sezonie 2012/2013, w 49 spotkaniach zdobył 53 pkt (26+27). W ostatnim sezonie grał w II-ligowym MHK Humenne, wygrywając rozgrywki. W 21 meczach zdobył 34 pkt (14+20). Bardzo liczymy, że zastąpi w drużynie Macieja Mermera, który postanowił zakończyć karierę zawodniczą.
O których naszych zawodnikach można powiedzieć, że poczynili największe postępy w grze?
- Na pierwszym planie wymienię Marcina Mazura, który po długim rozbracie z hokejem wrócił na lód, wykonując gigantyczną pracę. Podobnie Adrian Maciejko. Też powrócił po przerwie, a dzięki solidnej pracy szybko osiągnął postęp. Zresztą uważam, że pod względem sportowym cała nasza drużyna zrobiła znaczny krok do przodu.
Nie bez znaczenia jest i to, że jej trzon stanowią nasi wychowankowie. Przed tym sezonem jej szeregi znów zasiliło 5-6 młodych zawodników, do tej pory grających w drużynie juniorów. Przecież o to właśnie chodziło, nieprawdaż?
- Oczywiście! Teraz muszą pokazać na co ich stać, powalczyć o miejsce w drużynie seniorów. Wśród nich jest zaledwie 16-letni Szymon Dobosz. O jego zgodę na ligowe występy musieliśmy się starać, gdyż regulamin słowackiej ligi dopuszcza do udziału w niej zawodników urodzonych w 2001 roku i starszych, a Szymon urodził się w 2002 roku. Dostaliśmy przyzwolenie.
Wzmocniliście się też pod względem organizacyjnym…
- Owszem. Uważam, że tutaj nie odbiegamy poziomem od klubów polskiej ekstraklasy. Nie mamy żadnych zobowiązań wobec zawodników, co w polskich ligach jest rzadkością. Naprawdę dobrze sobie radzimy.
Nic, tylko mierzyć w polską ekstraligę…
- Cały czas pilnie śledzimy wszystko to, co dzieje się w polskim hokeju. I wcale nie wykluczamy powrotu. Na razie jednak źle się dzieje, więc postanowiliśmy ten czas przeczekać, wykorzystując do tego inne, normalne warunki. Ale ja wierzę, że powrócą dobre czasy i w hierarchii polskiego sportu hokej zajmie miejsce, na jakie zasługuje. Te hokejowe dobre czasy powrócą też do Sanoka. Gdybym w to nie wierzył, mnie by tu nie było.
Tchnąłeś nadzieję w serca kibiców…
- Bo oni są bardzo ważni, oni nas napędzają i nie pozwalają się zniechęcić. Wielkimi oczami patrzą na nich Słowacy, którzy nam tak oddanych kibiców ogromnie zazdroszczą. Oni nie wierzą, że na mecze do Sanoka przyjeżdżają miłośnicy hokeja i naszej drużyny m. in. z Rzeszowa, Jasła, Krosna, Brzozowa, Leska, Ustrzyk, a nawet z Sandomierza. A to jest prawda. To głównie dla nich za rok musimy być o jeden poziom wyżej, a za dwa lata jeszcze wyżej.
Żeby jeszcze sponsorzy złapali taki entuzjazm…
- Tu jest problem. U sanockich przedsiębiorców tudzież w instytucjach wyczuwa się niechęć do sponsorowania hokeja. Nie chcę wnikać w jej przyczyny, ale to jest fakt. Próbowaliśmy też zainteresować współpracą duże firmy z regionu, zapraszaliśmy ich przedstawicieli na mecze do Sanoka. Byli zachwyceni hokejem, emocjami, widownią. Ale wracali do siebie i analizowali promocyjną atrakcyjność hokeja, po czym stwierdzali, że wyżej hokeja jest np. jeździectwo. Bo prawie żadne jest zainteresowanie nim ze strony mediów, zwłaszcza telewizji, a obraz ten dodatkowo pogrąża sytuacja w PZHL. Skończyło się na obietnicach, że będą się temu przyglądać. My się też przyglądamy, a gramy w Słowacji. Ale może i w Polsce słonko zaświeci nad hokejową taflą!
Kiedy startujecie?
- Rozgrywki w sezonie 2018/2019 zainaugurujemy 29 września wyjazdowym meczem w Trebisovie, zaś w Sanoku pierwszy ligowy pojedynek zagramy 6 października z HC Rebellion Gelnica.
Komentarze