Filip Forsberg dla Hokej.Net: Przed szwedzką federacją stoi duże zadanie, żeby należycie wykorzystać nasz sukces
Pełniący funkcję alternatywnego kapitana Nashville Predators, strzelec decydującego gola w konkursie najazdów, Filip Forsberg opowiedział nam po zwycięskim finale MŚ elity, o swoich odczuciach dotyczących turnieju, osiągniętego wyniku i gry swoich klubowych partnerów.
HOKEJ.NET: Nie miałeś sposobności być z drużyną narodową, gdy w ubiegłym roku zdobywała tytuł mistrzów świata, ale powiedz jak oceniasz tę grupę, którą teraz udało wam się zebrać i która okazała się tak samo skuteczna jak w poprzedniej edycji?
- Naprawdę mogę być dumny z bycia częścią tej drużyny. Moi koledzy dali z siebie absolutnie wszystko co mieli, walczyli jeden za drugiego, nie odpuszczali ani na moment. Miałem zaszczyt występowania tutaj u boku kilku moich przyjaciół, mam na myśli chłopaków, którzy grają ze mną na co dzień w Nashville (Mattias Ekholm i Viktor Arvidsson – dopisek autorów) , mówię też o Jacobie de la Rose. To naprawdę fajna sprawa, móc razem grać w takim miejscu i w takim turnieju.
- Jeżeli chodzi o zawodników twojej klubowej drużyny Nashville Predators to nie tylko byli oni w ekipie „Trzech Koron”.
- Tak i to byli bardzo niewygodni przeciwnicy. Grali twardo, byli nieustępliwi. Szczególnie dobrze wypadł Roman Josi u Szwajcarów. W ogóle mogę być dumny z moich klubowych kolegów na tych mistrzostwach.
Post udostępniony przez HokejNet (@hokejnet) Maj 23, 2018 o 10:27 PDT
- Macie na swoim koncie dwa tytuły mistrzów świata pod rząd.Jak ten sukces zostanie wykorzystany teraz dla dalszej promocji i rozwojudyscypliny?- Jak to się potoczy dalej, tego niestety nigdy nie wiesz wtakim momencie. Oczywiście to wielki sukces, a co za tym idzie należy spodziewaćsię jeszcze większego zainteresowania, „szumu medialnego”. Tak naprawdę to dużezadanie dla naszej rodzimej federacji, żeby teraz należycie zdyskontować to coudało nam się zrobić.
- W meczu finałowym dwukrotnie musieliście gonić Szwajcarów,którzy byli na prowadzeniu. Nie było w was obaw, że może się nie uda?
- Nie. Wiedzieliśmy, że cały czas musimy być na najwyższychobrotach i przez cały czas musimy ich naciskać, aż w końcu się pomylą i tak sięteż stało. Kluczem do sukcesu była konsekwentna gra.
Rozmawiali w Kopenhadze: Robert Zieliński i Sebastian Królicki
Komentarze