Radziszewski: Dla nich zagramy najlepiej, jak potrafimy
Słoweńska Slavija Ljubljana, węgierski Dunaujvaros oraz rumuński HSC Csikszereda będą rywalami Comarch Cracovii w rozpoczynającym się już w piątek turnieju drugiej rundy Pucharu Kontynentalnego. Rafała Radziszewskiego, bramkarza krakowskiej drużyny, zapytaliśmy o nadzieje, z jakimi mistrzowie Polski wybierają się na Węgry.
HOKEJ.NET: - Już w czwartek wyjeżdżacie do Dunaujvaros. Jakie nastroje panują w szatni Cracovii przed rozpoczęciem turnieju drugiej rundy Pucharu Kontynentalnego?
Rafał Radziszewski, bramkarz Comarch Cracovii: - Na Węgrzech nie będziemy faworytami, ale chcemy zagrać tak, jak potrafimy. Wiadomo, że w tym roku mamy słabszą drużynę, w porównaniu z tymi, które w minionych latach grały w Pucharach Kontynentalnych, dlatego nasz występ jest wielką niewiadomą. Z drugiej strony, ostatnie mecze, które rozegraliśmy w polskiej lidze, wygrywaliśmy, więc atmosfera w szatni jest dobra. Każdy z nas mobilizuje się przed najbliższymi pucharowymi spotkaniami, aczkolwiek nie mamy ściśle sprecyzowanego celu. Jeśli uda nam się wygrać, będzie super, jeśli nie, nie będziemy robili z tego tragedii. Oczywiście chcielibyśmy zająć pierwsze miejsce, tym bardziej, że wielu naszych kibiców wybiera się na ten turniej. Będą nas dopingować, więc dla nich zagramy najlepiej, jak potrafimy.
W zmaganiach na krajowych lodowiskach, jak już Pan wspomniał, nie zawodzicie, choć zdaniem wielu ekspertów skład Cracovii uległ przed sezonem znacznemu osłabieniu. Czy niezłe występy z polskich tafli jesteście w stanie przenieść na rywalizację na Węgrzech?
- Turniej w Dunaujvaros będzie dla nas sporym wyzwaniem, gdyż większości rywali jest dla nas nieznana. Z gospodarzami tych zawodów rozegraliśmy przed sezonem jeden sparing. Wiemy, że jest to zespół, który można pokonać. Przegraliśmy wówczas 1:3, ale wystąpiliśmy w jeszcze słabszym składzie, niż jesteśmy teraz. Było to spotkanie wyrównane. Na lód wyszliśmy prosto z trasy, po tylu godzinach jazdy autobusem i przegraliśmy pierwszą tercję bodaj 0:2. W pozostałych dwóch był remis. Wiemy, że Węgrzy nie są drużyną z jakiejś najwyższej światowej półki, nie do ugryzienia przez nas. Reszty ekip nie znamy. Patrząc jednak po wynikach przez nich osiąganych wiemy, że nie będą to łatwi przeciwnicy. Co do naszego składu, to na tę chwilę jest, jaki jest. Dajemy z siebie 100 procent i na razie w lidze przynosi to efekty.
Problemem może być fakt, iż w trzy dni rozegracie trzy trudne mecze, a przecież kadra Cracovii na chwilę obecną nie jest optymalna.
- Kilku zawodników rzeczywiście wraca jeszcze do zdrowia. Trener stara się jednak grać na cztery ataki i trzy pary obrońców. W ostatnich dniach przed turniejem na Węgrzech mamy natomiast lekkie treningi. Wiadomo, że siły będą nam ubywać, ale musimy grać tym, co mamy. Po okresie letnim każdy z nas jest dobrze przygotowany do gry. To dopiero początek sezonu, więc sił nam na pewno wystarczy. Po powrocie z Węgier mamy do rozegrania natomiast pięć kolejnych meczów, po których nastąpi przerwa na zgrupowanie kadry narodowej. Będzie więc czas na dłuższy oddech.
HSC Csikszereda i Slavija Ljubljana to ekipy dla Was kompletnie nieznane?
- Można tak powiedzieć. Wiemy jednak, że Rumuni nie grają złego hokeja, patrząc na ostatnie mecze naszej reprezentacji właśnie przeciwko Rumunom. Oni nie są już chłopcami do bicia. Nie ma już takiej przepaści między naszymi drużynami, jak to było przed kilkoma laty. Jeszcze mniej wiemy natomiast o Słoweńcach. Trudno powiedzieć w jakim składzie przyjadą na Węgry. Dopiero na miejscu zobaczymy, na co ich stać.
Jaki wynik zadowoli więc hokeistów Cracovii?
- Pierwsze miejsce. Tylko to się liczy w takich turniejach. Chcielibyśmy uzyskać awans do trzeciej rundy Pucharu Kontynentalnego i zmierzyć się w niej z mocnymi rywalami. Fajnie byłoby zobaczyć i skonfrontować się z lepszymi hokejowo nacjami od nas. Na Węgrzech chcielibyśmy zaprezentować się z najlepszej strony. Chcemy też, a może przede wszystkim, zostawić serce na lodzie dla tych kibiców, którzy wybierają się do Dunaujvaros.
Komentarze