Borzęcki: Te mistrzostwa po prostu trzeba wygrać
Po dwóch latach do gry w reprezentacji Polski powrócił Adam Borzęcki. - Nie możemy się nie rozluźnić za bardzo i pomyśleć, że wygraliśmy już ten turniej. Jak dla mnie nie ma różnicy czy wygrawamy jedną czy dziesięcioma bramkami - powiedział w rozmowie z Hokej.Net 33-letni obrońca.
Sebastian Królicki (Hokej.Net): - Po tylu latach znowu grasz na Mistrzostwach Świata. Nie brakowało Ci tej reprezentacyjnej otoczki?
Adam Borzęcki, obrońca SERC Wild Wings i reprezentacji Polski: - No niestety nie mogłem przyjechać, gdyż grałem w dwóch finałach z rzędu.
Czy brakowało? No na pewno chciałem zajść z drużyną klubową jak najdalej, ale w tym roku się nie udało. Zawsze przyjeżdżam na zgrupowania i nie odmawiam. Rozmawiałem z trenerem, który kontrolował wyniki mojego zespołu na gorąco, pojawiła się szansa i przyjechałem.
Przed turniejem byliśmy świadkami małego zamieszania z Twoim udziałem. W końcu jednak zagrałeś w pierwszym meczu...
- Było małe zamieszanie, to prawda. Kontaktowałem się mailowo z przedstawicielami IIHF-u i przedstawiałem swoją wersję zdarzeń. Wiedziałem, że zostaje mi jeszcze jeden mecz kary i że ten pierwszy mecz będę musiał przesiedzieć...
Co zdecydowało o tym, że jednak wyjechałeś na lód?
- Mi się wydaje że przepisy są takie, że albo ta kara się przedawniła albo kara wygasa z następnym meczem mistrzostw. Cóż generalnie mogę się tylko cieszyć, bo nie wiedziałem do końca czy będę grał czy nie. W ostatniej chwili się okazało się, że jednak zagram, bo nie chciało mi się za bardzo siedzieć na trybunach(śmiech).
Choć z drugiej strony może lepiej byłoby, gdybym troszkę odpoczął.
Fot. Mirek Ring
- Dlaczego?
Po tym ostatnim meczu w play-offach (9 kwietnia - przyp. red), trenowałem znacznie lżej. Z kolei w sezonie grałem za dużo i odczuwałem zmęczenie. Musiałem szybko pozałatwiać kilka spraw i szybko lecieć na kadrę. Nogi na początku nie chodziły tak, jakbym tego oczekiwał. Lód w Krynicy jest miękki, a ja nie należę do najszybszych zawodników. W poniedziałek było już dużo lepiej, ale trudno było wskoczyć w odpowiedni rytm.
Po dniu przerwy powinno być ci już o wiele lepiej?
- Mam nadzieję, że tak będzie.
- Dwa mecze za nami, 19 strzelonych, zero bramek straconych - chyba najwięksi optymiści nie spodziewali się takich wysokich wyników.Szczególnie, że troszkę się obawialiśmy Litwinów i Rumunów?
- Racja. Chłopaki grali z nimi w turniejach EIHC i te mecze były na styku. Wiadomo, że podeszliśmy do nich z myślą żeby wygrać, ale nie lekceważymy żadnego przeciwnika. Chociaż tak jak mówisz, wyniki padły bardzo wysokie i to też jest troszkę niebezpieczne. Nie możemy się nie rozluźnić za bardzo i pomyśleć, że wygraliśmy już ten turniej. Jak dla mnie nie ma różnicy czy wygrywamy jedną czy dziesięcioma bramkami. Zero bramek z tyłu cieszy, ale Przemek parę razy nas uratował w pierwszym meczu i w drugim meczu. Super, że wszystko wybronił i dziękować mu za to, że czyste konto zostało.
- Teraz najtrudniejsze mecze przed nami, Holandia i na końcu Korea i widać że po tych dwóch meczach dobry hokej prezentują.
- Nawet Australia pokazała, że potrafi namieszać, bo każdy myślał, że ta drużyna będzie łatwa do ogrania, ale Koreańczycy się z nimi męczyli. Tak jak wcześniej mówiłem każdy mecz będzie ciężki. Jeżeli ktoś podejdzie nie skoncentrowany i straci jedną albo dwie przypadkowe bramki, to może się to różnie skończyć. Najważniejsze jest to żebyśmy grali uważnie i robili swoje. Te mistrzostwa po prostu trzeba wygrać.
Fot.wildwings.de
Masz jakieś plany na przyszły sezon? Czy zostajesz w obecnym klubie na dłużej?
- Niedawno dostałem niemiecki paszport, także to będzie też jakiś atut w rozmowach z innymi klubami. Zainteresowanie jest, ale nie spodziewałem się, że dostanę ten paszport tak szybko i dlatego podpisałem wcześniej kontrakt na dwa lata w Schwenninger. Nie mogę powiedzieć, że chciałbym się stąd wyrwać, bo niczego jak na razie mi nie brakuje. Ze względu na rodzinne wygodniej byłoby mi zostać na miejscu. Ale zobaczymy jak będzie... Może zdarzyć się tak, że działacze nie będą ze mnie zadowoleni i wtedy będę musiał poszukać sobie czegoś innego. Ja na razie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, że trafiłem właśnie do SERC.
Marzysz jeszcze o tym, by jeszcze spróbować swoich siły w DEL?
- Rozmawiałem z kilkoma ludźmi o tej sprawie i nie ukrywam, że chciałbym tam grać i spróbować swoich sił. Graliśmy z tymi drużynami mecze przedsezonowe i nie czułem bym sobie tam nie poradził.
Najlepiej czuje się jako gracz ultradefensywny, tak grałem w Stanach i jeśli dostałbym takie zadania, w którymś klubie w DEL, to na pewno bym sobie poradził. Myślę, ze swoją robotę wykonywałbym jak najlepiej. Zainteresowanie jest, sporo się zmieniło po tym jak przyjąłem niemieckie obywatelstwo.
Ale gra w najmocniejszej lidze w Niemczech nie jest teraz moim priorytetem. Najważniejsza jest w tej chwili rodzina. Syn gra w hokeja, córka trenuje jazdę figurową, więc grałbym tam, gdzie moje dzieci mogłyby realizować swoje pasje. Można powiedzieć, że przez te wszystkie lata patrzyłem na siebie, ale teraz przyszedł czas, by zadbać o rozwój swoich pociech. Jeśli udałoby się pogodzić te wszystkie rzeczy, to nie wykluczam tego, że jeszcze zagram w DEL-u.
Rozmawiał Sebastian Królicki, korespondencja z Krynicy Zdroju.
Komentarze