500 kilometrów z wyjazdu taksówką. Bo... nie mogli się wysikać (WIDEO)
Prawie 500 kilometrów taksówką musieli wracać z wyjazdowego meczu zawodnicy, na których nie poczekał klubowy autobus. Wszystko przez... problemy z sikaniem.
Autobus stał i czekał na nich godzinę, ale dłużej już nie mógł. Reszta drużyny musiała jechać. Trudno o dziwniejszą sytuację, ale rzeczywiście tak było. Mieli problem z oddaniem materiału do badania
Axelsson i Reideborn według jego słów mieli zostać na noc w Göteborgu i jutro wracać do domu pociągiem. Ostatecznie jednak obaj nie mieli na to ochoty i postanowili wziąć taksówkę. Czekała ich długa podróż, bo dwa największe szwedzkie miasta dzieli prawie 500 kilometrów.
- Wzięliśmy taksówkę, bo musiałem się dostać do domu. Nie chciałem zostawać na noc - powiedział Axelsson, mistrz świata z 2013 roku i dwukrotny mistrz Szwecji, o którym kiedyś jego ówczesny trener w szwajcarskim zespole HC Davos Arno Del Curto powiedział, że gdyby był bardziej pracowity, to ze swoim talentem nie powinien grać w Europie, a w jednym ataku Pittsburgh Penguins z Sidneyem Crosbym.
Reideborn dodał, że to on i Axelsson poprosili kolegów, by jechali bez nich, zamiast czekać na szczęśliwe zakończenie kontroli dopingowej. - Czekali na nas prawie dwie godziny, więc powiedzieliśmy, żeby już jechali - mówi. Bramkarz stołecznej drużyny dość szczegółowo opowiedział, z czego wynikały problemy z oddaniem moczu. - Na wyjazdach prawie zawsze trafia mi się kontrola antydopingowa. A tu w Göteborgu jest w hali bardzo ciepło, więc człowiek oddaje wszystko pocąc się. Nie ma już zbyt wiele do wysikania - powiedział.
Komentarze