Jarosław Różański: Drużyna zasłużyła na pochwały
W przegranym 4:6 spotkaniu z Comarch Cracovią Jarosław Różański zaliczył dwie asysty. 39-letni kapitan "Szarotek" ocenia mecz i opowiada o trudnej sytuacji kadrowej w drużynie.
HOKEJ.NET: Jak ocenisz spotkanie z Comarch Cracovią?
Jarosław Róźański: - Był to szalony mecz, a zwłaszcza te początkowe pięć minut. Nie pamiętam takiego spotkania, by po tak krótkim okresie czasu było już 3:2. Popełniliśmy błąd przy prowadzeniu 2 do 1. Zamiast kontrolować sytuację na lodzie, poszliśmy na wymianę ciosów i źle to się dla nas skończyło. Późniejsytuacja się unormowała, a o wyniku zdecydowała 38. minuta, kiedy w ciągu kilku sekund straciliśmy dwa gole.
W końcówce to jednak wy zdobyliście dwie bramki. Czy nie było pomysłu na to, by np. wycofać bramkarza i spróbować powalczyć o korzystny wynik?
- Chcieliśmy jeszcze strzelić gola kontaktowego na 6:5 i wtedy może wycofalibyśmy bramkarza. Ten mecz nie ułożył się niestety po naszej myśli. W zespole mamy sporo kontuzji, do tego dwóch zawodników nie dokończyło spotkania i musieliśmy sobie jakoś radzić. Jestem dumny z drużyny, że mimo problemów podjęła walkę w trzeciej tercji. Abstrahując już od tego, czy Cracovia odpuściła w tym okresie gry, to należą się słowa uznania dla chłopaków za walkę do samego końca.
Po dwunastu meczach bez porażki w końcu schodzicie z lodu pokonani...
- Nie patrzę na to w ten sposób i nie zwracam uwagi na takie statystyki. My wychodzimy na taflę z zamiarem walki na sto procent. W tym spotkaniu daliśmy z siebie maksimum, ale niestety nie wystarczyło to na Cracovię.
Początkowo ze względu na planowaną transmisję telewizyjną spotkanie miało odbyć się o 13:30. Odpowiada Ci taka pora?
- Myślę, że w takiej sytuacji w jakiej znalazł się polski hokej musimy wykorzystać każdą możliwość reklamy w telewizji. W wielu czołowych ligach w Europie gra się o takiej porze i nikomu to nie przeszkadza. Ale nie mnie to oceniać.
A czy Tobie już zdarzyło się grać mecz ligowyo takiej porze?
- W tej chwili nie mogę sobie przypomnieć. Ale myślę, że to nie ma znaczenia. Jeśli jest możliwość wejścia na antenę to należy z niej skorzystać. Na mistrzostwach świata gra się w tym czasie i nikt nie robi z tego problemu.Ale jak już mówiłem, to nie zależy ode mnie.Chcę natomiast podkreślić jeszcze raz: Drużyna zasłużyła na pochwały i mimo kadłubowego składu zagraliśmy dobre spotkanie!
No właśnie, co stało się z kluczowymi zawodnikami takimi jak Gruszka, Michalski czy Zapała?
- Darek Gruszka i Mateusz Michalski wypadli na dłużej ze składu z powodu kontuzji. Krzysiek Zapała jest chory i miał 40 stopni gorączki. Podobnie Jarmo Jokila, który nie dokończył meczu. Chwała mu za to, że zagrał przez dwie tercje.
O jakie cele gracie w tym sezonie?
- Nie mamy konkretnych celów. Wiadomo, że nie możemy finansowo mierzyć się z takimi drużynami jak Tychy czy Cracovia. Chcemy grać najlepiej jak potrafimy, a play-off pokaże na co nas stać.
Spodziewaliście się, że po dwóch rundach będziecie w-ce liderem tabeli?
- Na pewno nie, ale mam nadzieję, że jeszcze pokażemy kawał dobrego hokeja. Teraz jest czas, by się wykurować oraz dać szansę gry młodszym kolegom. Aby walczyć z Tychami i Cracovią potrzebujemy pełnej drużyny, która będzie grać w optymalnym zestawieniu.
We wcześniejszych meczach udało wam się jednak urwać im punkty. Macie jakiś patent na te drużyny?
- Nie ma żadnego patentu. Wychodzimy na każdy mecz i dajemy z siebie wszystko. Najważniejszy jest kolektyw w drużynie. Podhale zawsze walczy do ostatniej sekundy i w tym tkwi nasza siła.
Rozmawiał: Łukasz Sikora
Komentarze