Filip Komorski: Tutaj mogę się rozwijać i poprawiać
Filip Komorski jest jak na razie najlepszym strzelcem drużyny HC Frydek-Mistek w Chance lidze. Polak po 23 występach na zapleczu czeskiej ekstraklasy opowiada o swoich wrażeniach i różnicach między tą ligą a PHL.
Komorski do tej pory w drużynie z Frydka-Mistka w 23 występach zdobył 10 goli i zaliczył 5 asyst. Razem z kilkoma innymi graczami znajduje się na 7. pozycji w strzeleckiej klasyfikacji całej ligi. Sam mówi jednak, że większą uwagę przywiązuje do osiągnięć całej drużyny, w której występuje razem z Bartoszem Ciurą oraz Alanem Łyszczarczykiem.
- Indywidualne statystyki mnie cieszą, ale najważniejszy jest zawsze wynik drużyny - skomentował w wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej swojego klubu. - W tym aspekcie musimy cały czas wspinać się w tabeli do góry.
Zespół z Frydka-Mistka na 16 drużyn wciąż rywalizujących w rozgrywkach (17. w tabeli drużyna Trhaci Kadaň wycofała się z powodu problemów finansowych) zajmuje obecnie 10. miejsce. To jednak i tak nieco lepsza pozycja niż na początku rozgrywek, gdy był blisko dna tabeli.
- Myślę, że nasza gra wygląda teraz dużo lepiej niż to było na początku sezonu - mówi Polak. - Paradoksem jest, że zdobywamy punkty głównie z przeciwnikami z górnych miejsc, a z kolei tracimy z tymi, którzy są blisko nas. Tych strat możemy żałować na końcu sezonu.
Polak po pierwszych miesiącach spędzonych w Czechach przekonuje, że uważa wyjazd zagraniczny za słuszny ruch. - Angaż w Czechach uważam za pozytywny krok w mojej karierze, ponieważ tu mogę się rozwijać i poprawiać - mówi. - Jestem bardzo zadowolony z pobytu we Frydku-Mistku. Naprawdę podoba mi się w klubie, a wszyscy mają do nas przyjacielskie podejście. Ta organizacja działa bardzo dobrze. Bardzo dobrze nas też przyjęli chłopcy w szatni, mamy w drużynie świetną atmosferę.
Po lepszym zapoznaniu się z rozgrywkami na drugim poziomie rywalizacji w Czechach Komorski podtrzymuje swoje wyrażane już wcześniej zdanie, że Chance Liga jest bardziej wyrównana niż PHL .
- Praktycznie wszystkie drużyny są bardzo wyrównane, a każdy mecz bardzo trudny i trzeba zawsze mocno walczyć. W polskiej lidze zawsze było trochę łatwiejszych przeciwników, co w Chance lidze nam nie grozi - przekonuje 29-letni środkowy. - Tu w Czechach nie możesz niczego odpuścić. Wszystkie mecze są grane w wysokim tempie i mają równy poziom. Podczas gdy w Polsce dominują mniej więcej 4 drużyny, tutaj jest praktycznie 16 wyrównanych zespołów.
Reprezentant Polski przyznaje też, że musiał dopasować się do nieco innego stylu gry za naszą południową granicą. - Musiałem się przyzwyczaić do wyższego tempa gry, a poza tym tu się gra więcej ciałem - opowiada. - Kija nie używa się tu tylko wtedy, kiedy masz krążek, ale też wtedy, gdy go nie masz. Trzeba stale przeszkadzać w grze przeciwnikowi. Na początku to było nietypowe, bo człowiek nagle czuł większą presję ze strony rywali.
Komorski dużo czasu na lodzie spędza z Łyszczarczykiem, który jest królem asyst nie tylko w drużynie, ale i w całej lidze, bo ma ich najwięcej w rozgrywkach (19).
- Z Alanem gra mi się świetnie. Myślę, że obaj możemy pochwalić tę współpracę - mówi. - Przed przyjściem do Frydka graliśmy razem tylko w reprezentacji. Myślę, że na lodzie się rozumiemy i dopasowujemy do siebie. Ale wierzę też w to, że może być jeszcze dużo lepiej.
Polacy z Frydka-Mistka mieli już szansę obejrzeć mecze mistrza Czech Oceláři Trzyniec, którego "Rysie" są klubem partnerskim. - Tak, byłem już w Trzyńcu na extralidze. Aron Chmielewski nas zaprosił. Byłem na kilku meczach Oceláři i muszę przyznać, że ładnie to wygląda. To jest naprawdę topowe widowisko, europejska czołówka - mówi.
Czy sam marzy o tym, by - tak jak kiedyś Chmielewski - przez drużynę z Frydka-Mistka trafić do Trzyńca i zagrać w czeskiej ekstraklasie?
- Jasne, że jakieś życzenia człowiek ma - przyznaje. - Każdy sportowiec chciałby iść do góry i się rozwijać. Oczywiście bym się przed tym nie wzbraniał, ale nie chcę też bujać w obłokach. Na razie chcę myśleć przede wszystkim o Frydku-Mistku, zdobywać tu punkty i wygrywać mecze. Frydek jest priorytetem, ale jeśli będę miał wyniki, to może kiedyś przyjdzie zaproszenie do extraligi.
Komorski przyznał także, że cieszy się na myśl o przyszłorocznych Mistrzostwach Świata dywizji I grupy B w Katowicach. - Byłem już z reprezentacją na kilku mistrzostwach, ale jeszcze nigdy u siebie, w Polsce - mówi. - W dodatku w Katowicach, gdzie jest piękna hala i może przyjść parę tysięcy widzów. Powołanie do reprezentacji na tę wielką imprezę jest moim celem na ten sezon.
Wychowanka warszawskiej Legii zabrakło na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski i podczas turnieju w Tallinnie, ale sam mówi, że nie jest to powód do zmartwienia.
- Znam się dobrze z trenerem Róbertem Kaláberem i jesteśmy w bliskim kontakcie. Już wcześniej nam podał nominacje na najbliższy czas i konkretne turnieje. Sezon jest długi, a trener chce dać też miejsce do grania młodszym zawodnikom - mówi Komorski. - Ja za miesiąc będę miał 30 lat i całkowicie rozumiem, że w reprezentacji muszą czasem dostać szansę młodsi zawodnicy, którzy potrzebują międzynarodowych konfrontacji. Trener Kaláber był niedawno na naszym meczu u siebie z Porubą i rozmawialiśmy. Wiem już, na które zgrupowania reprezentacji będę powołany, a kiedy będę miał wolne.
Komorski jak co roku czynnie wspiera akcję "Movember", zwracającą uwagę na problem męskich nowotworów i w listopadzie zapuszcza wąsa. Opowiedział, skąd się to u niego wzięło.
- Kiedy grałem pierwszy sezon w polskiej lidze mieliśmy w drużynie 6 Kanadyjczyków. Wtedy pierwszy raz zauważyłem na ich twarzach wąsy w listopadzie. Chłopcy mi wyjaśnili, skąd się wziął "Movember" i jaki jest powód tej szlachetnej akcji - opowiada. - Więc od 2012 roku każdego listopada zapuszczam wąsa, on zawsze ma trochę inny kształt. W Polsce się mówi, że się to "robi dla jaj". Cały projekt wiąże się z profilaktyką raka prostaty, ale też z tym, żeby ostrzegać w ogóle przed chorobami onkologicznymi.
Na pytanie czy jego żona polubiła wąsa, reprezentant Polski odpowiada ze śmiechem: - W ogóle, ale rozumie cel tej akcji. Przez ten jeden miesiąc w roku musi ze mną wytrzymać. Jeśli z wąsem będę strzelał więcej goli, to może zostawię go na trochę dłużej.
Drużyna HC Frydek-Mistek swój kolejny mecz ligowy rozegra w sobotę, a jej rywalem będzie AZ Hawierzów z Dominikiem Pasiem w składzie. Na lodzie powinno się więc pojawić czterech Polaków. Stąd - jak informowaliśmy już wcześniej - klub promuje to wydarzenie jako "polski mecz" i zaprasza kibiców z naszego kraju .
- Jesteśmy bardzo wdzięczni, że frydecko-mistecki klub wyszedł z taką ideą i z pomysłem, żeby przyjechali kibice z Polski. Oni znają czeską extraligę, bo wielu już od lat jeździ do Trzyńca czy Vítkovic, ale myślę, że Chance ligi tak dobrze nie znają, a te rozgrywki też mają swoją jakość - mówi Komorski. - W dodatku zobaczą przytulny stadion we Frydku-Mistku. Poznają miejscowych wielkich kibiców, którzy świetnie dopingują. Mogą na własnej skórze poczuć atmosferę czeskiego hokeja, napić się czeskiego piwa i spróbować lokalnego jedzenia. Ale serdecznie zapraszam też czeskich kibiców, którzy z drugiej strony mogą pokazać polskim fanom, jak wspierać swoją drużynę. Wierzę, że to będzie fajny mecz na lodzie i na trybunach.
Komentarze