Hiestoryczny powrót Blackhawks
To, co się stało minionej nocy w hali United Center przeszło do historii klubu z "Wietrznego Miasta".
Nigdy wcześniej kibice Hawks nie mieli okazji oglądać spotkania swoich pupili, w którym przegrywali oni 0:5. Calgary Flames, podobnie jak dwa dni wcześniej Colorado Avalanche, zaskoczyło gospodarzy agresywną i szybką grą. Różnica polegała wczoraj jednak na tym, że Calgary potrafiło niefrasobliwość zawodników z Chicago wykorzystać, strzelając w przeciągu 53 sekund (!) - 3 gole, a po kolejnych czterech minutach następne dwa. 5 minut, 29 sekund, 8 strzałów na bramkę i 5 goli! To był szok dla wszystkich zgromadzonych na tym meczu. Nie pomógł wzięty przez trenera Chicagowian czas. Nie pomogła zmiana bramkarza Cristobala Hueta na Antti Niemi. Blackhawks na lodowisku nie istniało.
Nastroju nie poprawiła bramka na 1:5 strzelona przez Johna Maddena na zakończenie pierwszej tercji. Nikt nie wie do końca co powiedział w przerwie swoim podopiecznym Joel Quenneville, ale cokolwiek to było podziałało. Najpierw, w 27:37 minucie po trójkowej akcji w strefie Calgary pomiędzy Campbellem, Bollandem i Kane`em, ten ostatni strzela na 2:5. Zasłonięty przez Byfugliena Kiprusoff nie ma szans na obronę. W 33:44 minucie, tuż po zakończeniu kary Brouwera, dwójkowa kontra Kane - Byfuglien i robi się 3:5. Po 41 sekundach już 4:5. Dave Bolland, po ogromnym zamieszaniu pod bramką gości, trzykrotnie dobija swój strzał i w końcu krążek przekracza linię bramkową. Takim wynikiem kończy się 2-ga tercja meczu.
W trzeciej odsłonie gry ataki Blackhawks nie słabną i w 44:32 minucie dochodzi do wyrównania. Najpierw Hawks wygrywają wznowienie, następnie Andrew Ladd oddaje krążek do tyłu do Duncana Keitha, a następnie Patrick Sharp zmienia kierunek lotu krążka po strzale kolegi z zespołu. 5:5 - takim wynikiem kończy się trzecia tercja gry, w której Chicagowianie mogli strzelić tych goli jeszcze więcej. Stosunek strzałów na bramkę 38 do 20 jest najlepszym tego przykładem. Dogrywka trwała zaledwie 26 sekund. Zdezorientowani, załamani hokeiści Calgary popełniają kolejny błąd w swojej strefie i wykładają wręcz krążek Brentowi Seabrookowi, który z dystansu pokonuje Kiprusoffa. 6:5 dla Chicago Blackhawks i szał radości ponad dwudziestotysięcznej publiczności.
Specjalnie dla HOKEJ.Net, z United Center-Chicago
Leszek Zuwalski
Chicago Blackhawks - Calgary Flames 6:5 (1:5, 3:0, 1:0, 1:0)
0:1 Boyd - Prust - McGrattan 06:14
0:2 Nystrom - Regehr - Glencross 06:48
0:3 Iginla - Jokinen - Sjöström 07:07
0:4 Bourque - Boyd 10:44
0:5 Jokinen - Phaneuf 11:43
1:5 Madden - Barker - Ladd 17:42
2:5 Kane - Bolland - Campbell 27:37
3:5 Byfuglien - Kane 33:44
4:5 Bolland - Kane - Campbell 34:25
5:5 Sharp - Keith - Ladd 44:32
6:5 Seabrook 60:26
Komentarze