Duża przewaga Kings
W całej serii pomiędzy Los Angeles Kings a Vancouver Canucks zespół z Kalifornii gra świetnie w przewagach, ale wczorajszy jego występ był pod tym względem jak wyjęty z podręcznika.
W trzecim spotkaniu ćwierćfinału Konferencji Zachodniej rozegranym wczoraj w Staples Center hokeiści Canucks otrzymali trzy kary. "Królowie" każdą z tych sytuacji zamienili na gola, co bardzo pomogło im w odniesieniu zwycięstwa 5:3. Dzięki temu ekipa z Los Angeles objęła w serii prowadzenie 2-1. 100 % skuteczności w przewagach to oczywiście anomalia, ale w całej rywalizacji z Canucks podopieczni Terry'ego Murraya grają w takich sytuacjach znakomicie. Po trzech spotkaniach ich wynik wynosi 58,3 % (7 na 12). W sezonie zasadniczym wynik "Królów" plasował ich w czołówce ligi (7. miejsce), ale było to tylko 20,7 %. Taka fantastyczna skuteczność w wykorzystywaniu gier w przewadze nie jest możliwa bez ofensywnego obrońcy, który będzie swoistym "rozgrywającym".
Każdy zespół potrzebuje swojego Siergieja Gonczara, Mike'a Greena, czy Nicklasa Lidströma. Kings znaleźli takich aż dwóch i to wśród zupełnych play-offowych debiutantów. Wczoraj dwa gole w przewadze mógł strzelić Michal Handzuš, ale nikt nie miał wątpliwości, że bohaterami gospodarzy byli dwaj młodzi obrońcy. 20-letni Drew Doughty sam strzelił gola podczas pierwszej przewagi, a później asystował przy trzech kolejnych bramkach. Z kolei o trzy lata starszy Jack Johnson zaliczył trzy asysty, z tego dwie w przewadze. Obaj po trzech meczach play-off są najskuteczniejszymi obrońcami całej ligi z 5 zdobytymi punktami. Obaj także tylko jedno "oczko" uzyskali podczas gry w równych składach.
- Analizowaliśmy na video ich grę w osłabieniach. To co robią i czego nie robią - mówił po meczu Doughty. - Udało nam się dziś otworzyć odpowiednie ścieżki do ich bramki i dzięki Bogu te strzały wpadały. Tak jak Kings znów grali fantastyczne przewagi, tak Canucks ponownie narzekali na sędziowanie. W dogrywce meczu numer 2 Rob Scuderi (LAK) widząc zamieszanie przy zmianie ekipy z Vancouver wrzucił krążek pod jej boks i trafił w łyżwę zjeżdżającego z lodu Kevina Bieksę, co sędziowie uznali za celowe zagranie zawodnika Canucks i nałożyli karę za nadmierną liczbę graczy na lodzie. "Królowie" wykorzystali przewagę i wygrali mecz. Wczoraj przy stanie 2:4 Daniel Sedin skierował łyżwą krążek do bramki Jonathana Quicka, a w siedzibie ligi w Toronto odbyła się długa analiza tej sytuacji.
Ostatecznie zdecydowano, że był to ruch w celu kopnięcia krążka i gol nie został uznany. - Nawet nie myślałem, że będą to w ogóle analizować- mówił po meczu Henrik Sedin. -Czasem wydaje mi się, że ci ludzie w Toronto siedzą tam i decydują sobie jak chcą.To okropne, bo strzeliliśmy prawidłowego gola. Meczu nie dokończył Roberto Luongo, którego po czwartym wpuszczonym golu (na 16 strzałów) zastąpił Andrew Raycroft. Mistrz olimpijski z Vancouver nie ma szczęścia do Staples Center, ponieważ 1 kwietnia także zagrał fatalnie w meczu sezonu zasadniczego przegranym przez Canucks 3:8. Zarówno Luongo, jak i cały jego zespół okazję do rehabilitacji będzie miał już w środę, kiedy w Los Angeles odbędzie się mecz nr 4.
Los Angeles Kings - Vancouver Canucks 5:3 (1:1, 3:1, 1:1)
0:1 Raymond - Kesler - Samuelsson 02:09
1:1 Doughty - Handzuš - Brown 11:00 PP
2:1 Handzuš - Johnson - Doughty 24:06 PP
3:1 Handzuš - Doughty - Johnson 32:18 PP
4:1 Richardson 33:21
4:2 Samuelsson - Kesler 34:53
4:3 D. Sedin - Bieksa - H. Sedin 44:18
5:3 Smyth - Johnson - Doughty 49:21
Strzały: 23-28.
Minuty kar: 8-6.
Widzów: 18 264.
Stan rywalizacji: 2-1. Czwarty mecz w środę w Los Angeles.
Washington Capitals po raz pierwszy objęli prowadzenie w rywalizacji play-off z Montréal Canadiens. Cztery gole strzelone w drugiej tercji ustawiły mecz, a ostatecznie "Stołeczni" wygrali 5:1 i w serii prowadzą 2-1. Tym razem najlepiej w zespole z Waszyngtonu punktowali Eric Fehr i Brooks Laich, którzy zaliczyli po golu i asyście, a 26 strzałów obronił Siemion Warłamow. Rosjanin w meczu numer 2 bardzo szybko zastąpił José Théodore'a po tym jak ten wpuścił pierwsze dwa strzały rywali. Wczoraj z bramki zjechać musiał zawodnik "Habs", Jaroslav Halák, który wpuścił 3 gole na 13 uderzeń. Obie drużyny zagrają ponownie w Centre Bell w środę, kiedy Capitals będą szukać kolejnego zwycięstwa, które da im szansę zakończenia rywalizacji przed własną publicznością.
Montréal Canadiens - Washington Capitals 1:5 (0:0, 0:4, 1:1)
0:1 Gordon - Poti 21:06 SH
0:2 Laich - Green - Fehr 24:42
0:3 Fehr - Laich - Morrison 28:33
0:4 Owieczkin - Bäckström - Knuble 33:50
1:4 Plekanec - Cammalleri - Hamrlík 42:25 PP
1:5 Bradley 59:15
Strzały: 27-36.
Minuty kar: 24-10.
Widzów: 21 273.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz w środę w Montréalu.
Wygrywając 2:1 u siebie w meczu numer 3 prowadzenie w takim samym stosunku w całej serii przeciwko Buffalo Sabres objęli Boston Bruins. Zwycięskiego gola dla ekipy z Bostonu zdobył w 53. minucie Patrice Bergeron, ale to "stary lis" Mark Recchi był bohaterem tej akcji. 42-latek za bramką zastawił się na tyle dobrze, że Tim Kennedy odbił się od niego jak od ściany, a Recchi idealnie podał do Bergerona. Gola i asystę zanotował Dennis Wideman, a Tuukka Rask broniąc 32 strzały wygrał bramkarski pojedynek z Ryanem Millerem. Jak na razie w tej rywalizacji efekt pierwszego gola nie ma wielkiego znaczenia, bowiem Sabres obejmowali prowadzenie we wszystkich meczach, a mimo to przegrywają. Drużyna z Buffalo zagrała bez kontuzjowanego Thomasa Vanka.
Boston Bruins - Buffalo Sabres 2:1 (1:1, 0:0, 1:0)
0:1 Grier - Torres - Tallinder 06:57
1:1 Wideman - Sobotka - Hunwick 15:17
2:1 Bergeron - Recchi - Wideman 52:57
Strzały: 29-33.
Minuty kar: 25-23.
Widzów: 17 565.
Stan rywalizacji: 2-1. Czwarty mecz w środę w Bostonie.
Komentarze