Chicago znów z Vancouver
W bardzo podobnych okolicznościach wywalczyły awans do drugiej rundy play-off NHL drużyny Vancouver Canucks i Chicago Blackhawks. Podobnie jak przed rokiem także o finał Konferencji Zachodniej zagrają ze sobą.
I Blackhawks i Canucks przegrywali po trzech meczach 1-2, a w którymś z kolejnych spotkań byli o krok od przybliżenia się do przegrania całej rywalizacji. Jednak trzy zwycięstwa z rzędu obu drużynom dały awans i prawo do rewanżu za ubiegły sezon. Chicago Blackhawks wczoraj w Nashville pokonali tamtejszych Predators 5:3 i wygrali całą serię 4-2. Niesamowity przebieg miała pierwsza tercja, która właściwie zdecydowała o wyniku. Padło w niej aż 7 goli, ale co najważniejsze to Blackhawks prowadzili po niej 4:3. Piątą bramkę dla nich dołożył 8 sekund przed końcem spotkania John Madden, kiedy Pekka Rinne siedział już na ławce. Być może byłoby inaczej, gdyby gospodarze zdołali dotrwać z remisem do zakończenia pierwszej odsłony.
Jason Arnott, który trafił dwukrotnie doprowadził bowiem do wyniku 3:3 już w ostatniej minucie tercji otwarcia, ale Jonathan Toews jeszcze później dał prowadzenie gościom. Gole strzelane w końcówce tercji były zresztą motywem przewodnim ostatnich spotkań w tej serii, bowiem w meczu numer 5 Patrick Kane doprowadził do dogrywki na 14 sekund przed końcem trzeciej części gry. Kane wczoraj także zdobył gola, a właściwie gol ten zdobył się sam. Brent Seabrook po wznowieniu w tercji neutralnej chciał wstrzelić krążek do strefy obrony gospodarzy, ale trafił w Kane'a po czym krążek potoczył się do bramki, bowiem Rinne już z niej wyjeżdżał oczekując, że będzie musiał zagrać "gumę" za bramką.
Duncan Keith i Patrick Sharp zaliczyli po golu i asyście, a Marián Hossa, który dzięki łagodności sędziów mógł rozstrzygnąć mecz nr 5 wczoraj trzy razy asystował. Blackhawks w drugiej rundzie tak jak przed rokiem spotkają się z Vancouver Canucks. Ich rywalizacja w poprzednim sezonie kończyła się podobnie jak tegoroczne serie obu zespołów wygraniem przez drużynę przegrywającą 1-2 ("Hawks") trzech kolejnych meczów. Mało tego, zespół z Chicago w spotkaniu nr 4 trzy minuty dzieliły wówczas od kolejnej porażki. -Być może ta seria z Nashville była najtrudniejszą z tych, w których dotąd uczestniczyliśmy- mówił po wczorajszym meczu Patrick Sharp. -Wiemy, że pokonaliśmy dobrą drużynę, więc to doda nam pewności siebie i przygotuje na walkę z Vancouver.
Blackhawks po raz pierwszy od 14 lat w dwóch kolejnych sezonach przebrnęli pierwszą rundę play-off. Tymczasem Predators piąty raz z rzędu odpadli już w ćwierćfinale Konferencji Zachodniej, a co dla ich kibiców najbardziej bolesne za każdym razem działo się to przed własną publicznością. "Preds" nigdy nie wygrali pierwszej rundy rozgrywek posezonowych. - Trudno to przełknąć, bo kibice bardzo nas wspierali- mówi Jason Arnott. -Chcieliśmy wygrać dla nich i skończyć z tym problemem, ale niestety to zostanie z nami przez kolejne lato. Ekipie z Nashville trudno było jednak wygrać skoro wczorajszy pierwszy gol Arnotta był pierwszym w tej serii zdobytym w przewadze. Jak na 27 takich gier to zdecydowanie za mało by wygrywać w play-off NHL.
Nashville Predators - Chicago Blackhawks 3:5 (3:4, 0:0, 0:1)
0:1 Keith - Hossa - Sharp 06:38
1:1 Weber - Tootoo - Wilson 08:50
1:2 Kane - Seabrook - Toews 09:54
1:3 Sharp - Hossa - Seabrook 12:03
2:3 Arnott - Hörnqvist - Weber 15:44 PP
3:3 Arnott - Hamhuis - Erat 19:05
3:4 Toews - Sharp - Keith 19:29 PP
3:5 Madden - Toews - Hossa 59:52 EN
Strzały: 28-32.
Minuty kar: 12-10.
Widzów: 17 113.
Stan rywalizacji: 2-4. Awans Blackhawks.
Tymczasem w KonferencjiWschodniej dopiero siódmy mecz rozstrzygnie o wyniku jej na papierze najmniej równej pary.Montréal Canadiens pokonali wczoraj przed własną publicznością Washington Capitals 4:1 i wyrównali stan rywalizacji na 3-3. Capitals zanotowali wczoraj w strzałach przewagę 54-22, a mimo to przegrali wyraźnie. Jaroslav Halák znów był w bramce "Habs" fenomenalny, a w całej serii ma skuteczność 93,1 % obron. Dwie bramki i asystę uzyskał najskuteczniejszy gracz tej serii (10 punktów), Michael Cammalleri, gola i asystę zanotował Tomáš Plekanec, a trafił także Maxim Lapierre. Capitals po raz czwarty z rzędu muszą kończyć serię siódmym meczem. W całej historii wygrali tylko 2 z 8 takich spotkań. Canadiens z kolei tylko raz wygrali rywalizację play-off w której przegrywali już 1-3.
Montréal Canadiens - Washington Capitals 4:1 (2:0, 0:0, 2:1)
1:0 Cammalleri - Bergeron 07:30
2:0 Cammalleri - Subban - Plekanec 09:09
3:0 Lapierre - Gorges 44:17
3:1 Fehr - Green - Chimera 55:10
4:1 Plekanec - Cammalleri - Kosticyn 59:03 EN
Strzały: 22-54.
Minuty kar: 14-12.
Widzów: 21 273.
Stan rywalizacji: 3-3. Siódmy mecz w środę w Waszyngtonie.
W półfinale Konferencji Wschodniej są już Boston Bruins, którzy wczoraj pokonali 4:3 Buffalo Sabres i wygrali całą rywalizację 4-2. Dwa gole i asystę zaliczył wczoraj David Krejčí, bramkę i asystę Mark Recchi, a zwycięskie trafienie było dziełem Miroslava Šatana, który także raz asystował. Wczorajszy mecz dobrze pokazał różnicę między obiema drużynami w całej serii, bowiem Bruins pierwsze dwa gole strzelili w przewadze. Sabres nie zrobili tego ani raz nie tylko we wczorajszym, ale także w żadnym z wcześniejszych meczów rywalizacji. 0 % skuteczności w przewagach (0 na 19 prób) zapisze się na czarnych kartach historii klubu z Buffalo. Boston Bruins to już drugi po Philadelphia Flyers zespół z dolnej połowy pierwszej ósemki Konferencji Wschodniej, który awansował do drugiej rundy play-off.
Boston Bruins - Buffalo Sabres 4:3 (1:0, 1:1, 2:2)
1:0 Krejčí - Recchi - Hunwick 13:39 PP
2:0 Recchi - Krejčí - Bergeron 21:01 PP2
2:1 Kaleta - Kennedy - Mair 26:34
3:1 Krejčí - Lucic - Šatan 47:18
3:2 Gerbe 47:40
4:2 Šatan - Lucic - Wideman 54:49
4:3 Vanek - Pominville - Lydman 58:47
Strzały: 32-30.
Minuty kar: 8-10.
Widzów: 17 565.
Stan rywalizacji: 4-2. Awans Bruins.
Komentarze