W Chicago bez powtórki
Gdy po pierwszych 5 minutach gry Vancouver objęło prowadzenie 2:0, wszyscy kibice zgromadzeni w hali United Center widzieli już chyba powtórkę sobotniego spotkania obu zespołów, przegranego przez gospodarzy 1:5. Tak się jednak nie stało.
Dwa szybko zdobyte gole, jeden po fatalnym błędzie obrony Blackhawks i dwóch dobitkach oraz w przewadze dwóch zawodników, rozluźniły zbytnio hokeistów Canucks. Od tego momentu, z małymi tylko wyjątkami (czytaj kary gospodarzy), Chicago Blackhawks zaczęło po prostu dominować.
Kontaktową bramkę chicagowianie zdobyli już w 8 minucie gry, po strzale w zamieszaniu Brenta Seabrook'a. Na następne trzeba było co prawda czekać aż do trzeciej tercji, ale nie ulegało wątpliwości, że w końcu one padną.
Ataki Blackhawks sunęły na bramkę znakomitego Roberto Luongo raz za razem.
Sam na sam sytuacji w drugiej odsłonie gry nie wykorzystali kolejno: Kris Versteeg, Dave Bolland i Adam Burish. Dopiero w trzeciej tercji udało się gospodarzom wyrównać, a następnie objąć prowadzenie w meczu. W 47 minucie gry, grający w oslabieniu liczebnym chicagowianie, wyprowadzili pokazową, kontrę. Wspomniany wcześniej Kris Versteeg ściągnął na siebie obrońcę gości, co pozwoliło Patrickowi Sharp znaleźć się oko w oko z Luongo. Napastnik Blackhawks wyczekał pierwszy na reakcję bramkarza, a następnie przerzucając sobie krążek na drugą stronę, z backhand-u strzelił na 2:2.
Na półtorej minuty przed końcową syreną meczy na 3:2 podwyższył Versteeg, który w ogromnym zamieszaniu przed bramką gości, otrzymał znakomite podanie od Duncan'a Keith i strzelił w krótki, górny róg bramki. 42 sekundy później do pustej bramki trafił jeszcze, zupełnie niewidoczny do tego momentu, Patrick Kane.
Trzeba jeszcze podkreślić, że w bramce Blackhawks świetnie spisywał się Antti Niemi. Dużo energii do gry gospodarzy wprowadzili też, nieobecni w pierwszym pojedynku, Adam Burish i Ben Eager.
I na koniec najciekawsze cytaty po meczu:
Roberto Luongo - "Nie, nie jestem zadowolony, że wygraliśmy w Chicago jeden mecz".
Duncan Keith - "Trochę szczęśliwy gol na 3:2, ale ważne, że wpadł".
Jonathan Toews - "Wolimy grę bardziej otwartą, szybszą i agresywniejszą, szczególnie w strefie obrony gości".
Patrick Sharp - "Jak strzelać gole w grze w osłabieniu? Czytać grę, partycypować w akcji i trochę szczęścia".
I jeszcze trener Chicago Blackhawks: Joel Quenville, który odpowiadając na pytanie dziennikarza, czy jest zadowolony, że udało się jego drużynie wygrać mecz, mimo iż było już 0:2 ?, odpowiedział: - "Oczywiście, że jestem zadowolony, ale rozpoczynanie meczu od straty dwóch goli, nie jest dobrą receptą na wygrywanie spotkań".
Specjalnie dla hokej.net, z United Center, Chicago
Leszek Zuwalski
Komentarze