Rinne znów błyszczy (+VIDEO)
Nikt nie mógł po jednym słabszym występie zwątpić w to, że Pekka Rinne jest jednym z najlepszych bramkarzy NHL. Na wszelki wypadek w najciekawiej zapowiadającym się sobotnim meczu, Fin zrobił jednak wszystko, by kibice o tym pamiętali.
Rinne we wtorkowym meczu Nashville Predators z Minnesota Wild wpuścił 4 gole na pierwszych 20 strzałów i w spotkaniu z Philadelphia Flyers dostał od trenera wolne, co rzadko się w tym sezonie zdarza. Wczoraj Predators zmierzyli się z St. Louis Blues w starciu drużyn, które opierają swoją siłę na grze obronnej i dobrej postawie bramkarzy, więc grać musiał znów numer 1 "Preds". Fin nie zawiódł i obronił aż 42 strzały rywali, prowadząc swój zespół do zwycięstwa. Rinne pokonał tylko Chris Porter, ale jego koledzy z pola zdobyli 3 gole, dzięki czemu zespół z Tennessee wygrał 3:1. Drugim obok fińskiego bramkarza bohaterem wieczoru był Martin Erat, który miał udział przy wszystkich golach swojej drużyny.
Czech najpierw otworzył wynik, a później asystował przy bramkach Mike'a Fishera i Siarhieja Kascicyna, który skierował krążek do pustej bramki gości w ostatniej minucie. Pekka Rinne nawet ten słabszy mecz z Wild wygrał, a wczorajszy sukces oznacza, że ma już na koncie 11 kolejnych zwycięstw. W sumie w tym sezonie zwyciężał w 30 spotkaniach, a od 8 grudnia zjeżdżał z lodu pokonany tylko dwukrotnie. Wczoraj w 52. minucie, gdy rywale dążyli do wyrównania, Rinne dwa razy efektownymi paradami powstrzymał Krisa Russella. - Niewielu bramkarzy potrafiłoby obronić w takiej sytuacji - mówił po meczu trener gospodarzy, Barry Trotz. - Właśnie dlatego cały czas powtarzam, że on jest najlepszy.
Jeszcze lepiej od Predators w obronie grają w tych rozgrywkach Blues, ale Jaroslav Halák, który dzień wcześniej zachował "czyste konto" w meczu z Los Angeles Kings, tym razem nie zdołał zatrzymać rywali. Gdy w piątek jego drużynie udało się nie stracić bramki, nikt nie przejmował się tym, że strzeliła tylko jedną. Wczoraj jednak był to już kłopot. Drużyna z St. Louis przegrała trzeci z ostatnich czterech meczów, a jej trener, Ken Hitchcock szczególnie nie lubi miasta Nashville. Niedługo minie 11 lat, od kiedy odniósł w nim swoje ostatnie zwycięstwo w NHL. Od tego czasu Hitchcock próbował w stolicy muzyki country wygrać 18 razy, ale nigdy mu się nie udało. W tym sezonie jego zespół jeszcze nie znalazł sposobu na Predators.
Choć wczoraj gracze Hitchcocka strzelali częściej od rywali, to sami przyznawali, że nie zrobili wszystkiego, by odnieść zwycięstwo. - Na wyjazdach musimy grać dobrze przez pełne 60 minut, a tego nie robimy - mówił po spotkaniu Jamie Langenbrunner, który dzień wcześniej przesądził o zwycięstwie swojej drużyny nad Los Angeles Kings. - Oczywiście, Rinne grał znakomicie i miał kilka świetnych interwencji, ale nas powinno martwić to, że długimi okresami graliśmy zupełnie inaczej niż zakładaliśmy przed meczem.
Nashville Predators - St. Louis Blues 3:1 (2:0, 0:0, 1:1)
1:0 Erat - Hörnqvist - Suter 06:59 PP
2:0 Fisher - Kascicyn - Erat 12:30
2:1 Porter 44:01
3:1 Kascicyn - Legwand - Erat 59:37 EN
Strzały: 37-43.
Minuty kar: 9-9.
Wznowienia: 22-25.
Ataki ciałem: 24-16.
Widzów: 17 113.
Pittsburgh Penguins pokonali 2:1 Boston Bruins. Gola na wagę zwycięstwa zdobył dla nich Matt Cooke, a wcześniej swój 60. punkt w sezonie uzyskał najskuteczniejszy gracz NHL, Jewgienij Małkin. Stojący w bramce "Pingwinów" Marc-André Fleury obronił 28 strzałów i odniósł dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Bruins tymczasem po raz pierwszy od października przegrali dwa kolejne spotkania u siebie. Od kiedy Sidney Crosby ponownie wypadł w grudniu ze składu Penguins, zespół ten rozegrał 24 mecze, a Małkin punktował w 19 z nich.
W pewnym momencie meczu z New Jersey Devils gracze Philadelphia Flyers mogli się obawiać nawet dwucyfrowej klęski. W trzeciej tercji przestraszyli rywali, ale ostatecznie przegrali. Devils do 44. minuty prowadzili w Filadelfii już 6:0, by stracić 4 kolejne bramki, ale wynik 6:4 był ostateczny. Kurtis Foster strzelił dla "Diabłów" dwa gole, Dainius Zubrus uzyskał bramkę i asystę, a Ilja Kowalczuk zanotował hat trick Gordie'ego Howe'a. Rosjanin strzelił gola, dwukrotnie asystował, a później w pojedynku na pięści znokautował Braydena Schenna. Była to pierwsza bójka Kowalczuka w tym sezonie, a ósma w ogóle w NHL.
Ilja Kowalczuk kontra Brayden Schenn
Washington Capitals wygrali 3:0 z Montréal Canadiens, którzy wylądowali na ostatnim miejscu w Konferencji Wschodniej. Świetnie w bramce zwycięskiego zespołu spisał się Tomáš Vokoun, który obronił 30 strzałów i zaliczył trzeci "shutout" w tym sezonie. Czech właśnie w Canadiens debiutował w NHL w lutym 1997 roku. Zagrał wówczas przez 20 minut i był to jego jedyny występ w tym zespole. Gole dla "Stołecznych" strzelali dziś Denis Wideman, Matt Hendricks i Aleksandr Siomin, który wykorzystał kontrowersyjny rzut karny. Ta sama sztuka nie udała się wcześniej Troyowi Brouwerowi, który dostał okazję po tym, jak w sytuacji "sam na sam" bramkarz Canadiens, Peter Budaj rzucił w jego kierunku kijem. Drużyna z Montréalu wygrała u siebie tylko 9 spotkań w tym sezonie i pod tym względem wyprzedza w ligowej tabeli jedynie Columbus Blue Jackets.
Czwarty raz z rzędu Vancouver Canucks musieli grać dłużej niż 60 minut, ale tym razem koniec był dla nich szczęśliwy. Dwa dni po tym, jak przegrali po rzutach karnych z Detroit Red Wings, tym razem podopieczni Alaina Vigneault okazali się lepsi od Colorado Avalanche, wygrywając 3:2. Mason Raymond wykorzystał rzut karny jako jedyny, a wcześniej z gry trafili Ryan Kesler i Kevin Bieksa, który doprowadził do dogrywki celnym strzałem na 35 sekund przed końcem trzeciej tercji. Świetnie w bramce Canucks spisał się Roberto Luongo, który obronił 44 strzały z gry i wszystkie 3 rzuty karne. "Avs" przegrali karne po raz pierwszy w tym sezonie. Wcześniej mieli w nich serię 10 zwycięstw i tego jednego zabrakło im do wyrównania rekordu wszech czasów Dallas Stars.
W derbach prowincji Ontario Toronto Maple Leafs bez problemów pokonali Ottawa Senators 5:0. James Reimer obronił 49 strzałów i zaliczył "shutout", Tyler Bozak oraz Phil Kessel uzyskali po bramce i dwie asysty, gola i asystę miał Cody Franson, a trafiali również Dion Phaneuf i Luke Schenn. Reimer nie dał się pokonać w drugim meczu w ciągu czterech dni. Senators przegrali szóste spotkanie z rzędu i spadli na siódme miejsce w Konferencji Wschodniej NHL. Tuż za nimi ze stratą jednego punktu są Maple Leafs.
Rzuty karne dały Buffalo Sabres zwycięstwo 4:3 nad New York Islanders. Ryan Miller wygrał 235. mecz w bramce Sabres i został pod tym względem liderem klubowej klasyfikacji wszech czasów, wyprzedzając Dominika Haška. Z gry dla drużyny z Buffalo trafiali Nathan Gerbe, Derek Roy i Paul Gaustad, a karne wykorzystali Brad Boyes i Jason Pominville. Dla Islanders dwa gole i asystę uzyskał Frans Nielsen, który jednak spudłował z karnego, choć jest jednym z najlepszych w lidze specjalistów od tego elementu. "Wyspiarze" są w Konferencji Wschodniej na 12., a Sabres na 13. miejscu.
Carolina Hurricanes uciekli z ostatniego miejsca na Wschodzie, wygrywając 2:1 z Los Angeles Kings. Gole dla "Canes" zdobyli Jiří Tlustý oraz Jeff Skinner, a Cam Ward obronił 24 strzały. Tlustý ma już w tym sezonie 11 bramek - o jedną więcej niż wynosił jego dotychczasowy rekord kariery. Dla Los Angeles Kings trafił wczoraj Anže Kopitar i był to jedyny gol jego drużyny w dwóch ostatnich meczach.
Tampa Bay Lightning wygrali z Florida Panthers 6:3 mecz o prymat na Florydzie. Rozgrywający swój mecz numer 900 w NHL Martin St. Louis popisał się hat trickiem, a Vincent Lecavalier podawał swojemu wieloletniemu partnerowi przy wszystkich trzech golach i sam wpisał się na listę strzelców. Dla St. Louisa był to piąty hat trick w NHL, ale pierwszy od października 2006 roku. Swojego 34. gola w sezonie zdobył wczoraj także Steven Stamkos, który przewodzi klasyfikacji strzeleckiej NHL. Mimo zwycięstwa Lightning zajmują 11. miejsce w Konferencji Wschodniej, a do miejsca dającego prawo gry w play-offach tracą 9 punktów. Panthers dzięki prowadzeniu w Dywizji Południowo-wschodniej są w tej samej konferencji na trzeciej pozycji.
Dallas Stars gonią Minnesota Wild walcząc o ósme miejsce w Konferencji Zachodniej. Wczoraj odrobili do nich punkt, wygrywając bezpośrednie spotkanie 2:1 po rzutach karnych. Zwycięstwo dał ekipie z Teksasu Jamie Benn, wcześniej trafił Mike Ribeiro, a Kari Lehtonen obronił 33 strzały z gry i dwa rzuty karne. Wild mają 58 punktów i wciąż są na ósmym miejscu na Zachodzie, a Stars zajmują pozycję dziewiątą, tracąc do nich tylko 2 "oczka".
Phoenix Coyotes pokonali lidera swojej Dywizji Pacyfiku, San Jose Sharks 5:3. Lauri Korpikoski zdobył dla zwycięskiego zespołu dwa gole, Martin Hanzal oraz Radim Vrbata zaliczyli po bramce i asyście, a trafił również Raffi Torres. Coyotes zaskoczyli najrzadziej atakujący ciałem zespół w NHL bardzo agresywną grą. Pojedynek na wejścia ciałem "Kojoty" wygrały 38-19. Sharks zakończyli serię trzech zwycięstw, ale nadal prowadzą w dywizji, co daje im trzecie miejsce w Konferencji Zachodniej. Drużyna z Glendale mimo sukcesu zajmuje w tej samej konferencji 12. pozycję.
Pierwsze w tym sezonie rzuty karne przegrali Detroit Red Wings. W Edmonton ulegli Oilers 4:5. W karnych, do których rozstrzygnięcia potrzebnych było 6 rund, dla "Nafciarzy" trafili Sam Gagner i Ryan Nugent-Hopkins. Ten pierwszy dwa dni po meczu z Chicago Blackhawks, w którym strzelił 4 gole i miał 4 asysty, znów zagrał świetnie. Do karnego, który nie liczy się w statystykach punktowych dołożył dwa gole i jedną asystę. Gagner przy okazji osiągnął coś, co w historii klubu z Edmonton nie udało się nawet Wayne'owi Gretzky'emu - został pierwszym zawodnikiem, który miał punktowy udział przy 11 kolejnych golach swojej drużyny. Dwa gole dla Oilers strzelił Jordan Eberle, który doprowadził do dogrywki trafiając w ostatniej minucie trzeciej tercji. Dal Red Wings jako jedyny karnego wykorzystał Todd Bertuzzi, który trafił także dwa razy z gry i przekroczył granicę 300 bramek w NHL.
WYNIKI
TABELE
Komentarze