Ostatni akord "Nutek"
Znamy już pierwszego półfinalistę ligi NHL. Do finału Konferencji Zachodniej wczorajszego wieczora awansowało Los Angeles Kings, które po sensacyjnym wyeliminowaniu Vancouver Canucks, teraz w czterech meczach pokonało St. Louis Blues.
Blues w historii swoich startów w play-off już ośmiokrotnie przegrywali serię 0:3 i ani razu nie udało się im odwrócić losów rywalizacji. W siedmiu przypadkach, St. Louis przegrało już w czterech meczach, a raz w pięciu. Teraz było podobnie. Po fantastycznym sezonie w wykonaniu „Nutek” i wyeliminowaniu bez większych problemów San Jose Sharks, ulegli oni teraz w czterech meczach tegorocznej rewelacji play-off.
Kings objęli prowadzenie już w 5. minucie meczu. Blues pogubili się we własnej tercji, krążek przechwycił Nolan i ładnym, precyzyjnym strzałem pokonał Elliotta. Wyrównał sześć minut później Shattenkirk, który po otrzymaniu podania od Jackmana wjechał do tercji Kings i piekielnie mocnym strzałem na drugi słupek wpakował krążek do siatki gospodarzy. Remisowy rezultat utrzymał się zaledwie przez kilka minut. Pod koniec pierwszej tercji Kings za sprawą Browna ponownie objęli prowadzenie.
W drugiej i trzeciej tercji Blues dwoili się i troili, aby znów doprowadzić do remisu, ale w bramce gospodarzy świetnie spisywał się Quick, którego przed utratą gola ratowało też spojenie bramki. Wynik meczu ustalił strzałem na pustą bramkę Brown i Kings.
Poważnym problemem Blues w tej serii były kary. St. Louis, aż sześciokrotnie musiało się bronić w czwórkę podczas trzeciego spotkania. "Nutki" do obrony wysyłali wtedy na lód swoich najlepszych zawodników takich jak David Backes, Andy McDonald, T.J. Oshie czy Patrik Berglund. Skupiali się oni na przetrzymaniu gry w osłabieniu, a kiedy przyszło grać 5 na 5, nie mieli oni już tylu sił ile Kings i nie byli w stanie zdobywać kolejnych bramek.
Los Angeles czeka teraz na rywala, którym będzie zwycięzca pary Nashville - Phoenix. Bliżej awansu są Kojoty, które prowadzą w serii 3:1 i dzisiaj mają doskonałą okazję, aby przed własną publicznością odesłać Predators na pole golfowe.
Na Wschodzie zaś bliscy awansu są hokeiści New Jersey Devils, którzy ubiegłej nocy pokonali na własnym lodzie „Lotników” z Filadelfii (4:2) i prowadzą w serii 3:1. Spotkanie wbrew końcowemu rezultatowi rozpoczęło się dobrze dla Lotników, którzy po 14. minutach gry prowadzili w Prudential Center 2:0 (po bramkach Hartnella w przewadze i Giroux w osłabieniu). Po drugim golu dla Flyers, Devils wzięli się ostro do roboty i w przeciągu trzech minut wyrównali. Wpierw do siatki trafił Sykora, który dobił strzał Zidlicky'ego spod niebieskiej, a w 19. minucie Zidlicky po asyście zaliczył także bramkę po idealnym podaniu od Salvadora.
W 38. minucie, obrońcy „Lotników” nie upilnowali Zubrusa, który otrzymał podanie przed bramkę od Henrique i pewnie wpakował gumę do siatki Bryzgalova. Philadelphia robiła wszystko co mogła, aby doprowadzić do remisu, ale między słupkami świetnie spisywał się Brodeur. Wynik spotkania ustalił strzałem do pustej bramki Zubrus.
W drugiej parze na Wschodzie, Washington Capitals remisuje w meczach 2:2 z New York Rangers. Kolejne spotkanie tej serii odbędzie się w nocy z poniedziałku na wtorek (godz. 1:30 czasu polskiego).
Komentarze