13 strzałów wystarczyło Maple Leafs
Rzadko zdarza się wygrać mecz NHL oddając zaledwie 13 strzałów. Ekipie Toronto Maple Leafs jednak wczoraj się udało i to przeciwko rywalowi, którego nie mogła pokonać przez dwa lata.
Zespół z Toronto w meczu z Boston Bruins był gorszy niemal we wszystkich statystykach. Rzadziej strzelał, przegrał większość wznowień, miał więcej strat. Zaledwie 13 strzałów wystarczyło jednak "Klonowym Liściom", by strzelić rywalom 3 gole. Ba, gdy Frazer McLaren przypadkowo wepchnął krążek do bramki Antona Chudobina podwyższając na 3:0, to był to dopiero 10. strzał gospodarzy wczorajszego meczu. Wcześniej bramki dla Maple Leafs zdobyli Nazem Kadri i Michaił Hrabouski. Bruins udało się jedynie częściowo odrobić straty. W 43. minucie trafił dla nich Dennis Seidenberg, a w 59. Andrew Ference, ale czasu na wyrównanie zabrakło i to Maple Leafs cieszyli się ze zwycięstwa 3:2.
Zwycięstwa, które było dla nich pierwszym nad ekipą Claude'a Juliena od 31 marca 2011 roku. W międzyczasie drużyna z Toronto przegrała z Bruins 8 kolejnych spotkań. - W tym sezonie graliśmy przeciwko nim dobrze, ale cieszę się, że mamy wreszcie za sobą tę serię porażek - powiedział po spotkaniu kapitan gospodarzy, Dion Phaneuf. - Wszyscy w drużynie walczyli i grali twardo. Wygraliśmy wiele pojedynków potrzebnych do odnoszenia zwycięstw w takich meczach. Rzeczywiście, zespół Randy'ego Carlyle'a zagrał z dużym poświęcenim. Maple Leafs wykonali w meczu więcej ataków ciałem i zablokowali aż 31 strzałów, a już w 5. minucie Colton Orr pobił w pięściarskim pojedynku Shawna Thorntona.
Być może w odniesieniu zwycięstwa pomogła przedmeczowa ceremonia, w trakcie której w Air Canada Centre uhonorowano legendę klubu, Matsa Sundina, który w ubiegłym roku dołączył do Galerii Sław NHL. Sundin symbolicznie otworzył mecz pierwszym rzuceniem krążka. - Cieszę się, że tu był i że odnieśliśmy dla niego zwycięstwo - mówił po meczu Nazem Kadri.
Toronto Maple Leafs mają obecnie 37 punktów i zajmują 6. miejsce w Konferencji Wschodniej ze sporymi szansami na pierwsze od 2004 roku play-offy. Bruins zdobyli o 6 punktów więcej i są na 4. miejscu na Wschodzie. Obie drużyny ponownie spotkają się jutro, tyle że w Bostonie. Po wczorajszym meczu trener "Niedźwiadków", Claude Julien mimo sporej przewagi nie mógł być zadowolony z gry swojej drużyny. - Mieliśmy swoje szanse, by wygrać ten mecz, ale drużyna nie dała z siebie wszystkiego - mówił Julien. - Dopiero kiedy zaczniemy grać wszystkie 3 tercje tak, jak graliśmy ostatnią, będziemy mogli być z siebie zadowoleni.
Toronto Maple Leafs - Boston Bruins 3:2 (1:0, 1:0, 1:2)
1:0 Kadri - MacArthur - Liles 04:58
2:0 Hrabouski - Hamilton - Frattin 22:52
3:0 McLaren - Orr - McClement 41:34
3:1 Seidenberg - Marchand 42:30
3:2 Ference - Krejčí - Peverley 58:44
Strzały: 13-33.
Minuty kar: 7-9.
Widzów: 19 236.
Niklas Bäckström zatrzymał zespół San Jose Sharks. Fiński bramkarz obronił wszystkie 33 strzały "Rekinów" i notując pierwszy w tym sezonie mecz bez wpuszczenia gola poprowadził Minnesota Wild do zwycięstwa 2:0. Gole strzelali Zach Parise i Jared Spurgeon. Wild wygrali piąty mecz z rzędu i siódmy z ostatnich ośmiu rozegranych, dzięki czemu umocnili się na prowadzeniu w Dywizji Północno-zachodniej.
Chwile strachu przeżyli w końcówce meczu z Tampa Bay Lightning kibice Ottawa Senators. Ich ulubieńcy po pierwszej tercji prowadzili już 4:0, by w trzeciej pozwolić rywalom odrobić 3 gole. Wynik ustalił jednak strzałem do pustej bramki na 21 sekund przed końcem Daniel Alfredsson. Szwed strzelił łącznie dwa gole, bramkę i asystę zaliczył o 18 lat od niego młodszy rodak, Jakob Silfverberg, a Siergiej Gonczar ustanowił rekord klubu asystując w 10. meczu z rzędu.
Jeden gol przesądził o zwycięstwie Vancouver Canucks nad mistrzem NHL, Los Angeles Kings. Canucks oddali w meczu z rywalem, któremu ulegli w pierwszej rundzie ubiegłorocznych play-offów zaledwie 13 strzałów, ale ten Masona Raymonda z 12. minuty okazał się być decydującym. Corey Schneider obronił 20 uderzeń, co dało mu drugi "shutout" w tym sezonie. Ekipa z Vancouver po raz pierwszy w tym sezonie odniosła trzy zwycięstwa z rzędu i zajmuje 4. miejsce w Konferencji Zachodniej. Tymczasem Kings, okupujący na Zachodzie 6. pozycję, już w drugim kolejnym spotkaniu nie potrafili strzelić gola.
Buffalo Sabres pokonali na wyjeździe 2:1 prowadzących w Dywizji Północno-wschodniej Montréal Canadiens. Bohaterami wieczoru w Bell Centre byli: strzelec obu goli dla Sabres, Thomas Vanek i Ryan Miller, który obronił 38 strzałów. Zespół prowadzony przez Rona Rolstona wygrał drugi w ciągu czterech dni mecz w Montréalu, a w sumie odniósł trzy zwycięstwa z rzędu. Sabres mają 30 punktów i mimo fatalnego początku sezonu wciąż liczą się w walce o play-offy. Do dającej awans do nich 8. pozycji tracą zaledwie 2 "oczka".
Martin Brodeur odniósł symboliczne jak na zawodnika stojącego w bramce "Diabłów", 666. zwycięstwo w NHL. 40-letni bramkarz obronił 18 strzałów Florida Panthers i pomógł New Jersey Devils w odniesieniu triumfu 2:1. Gole dla zwycięzców strzelali Patrik Eliáš i David Clarkson. Dla Panthers, w bramce których stał wieloletni zmiennik Brodeura z Devils - Scott Clemmensen, trafił Peter Mueller. Drużyna z Newark zwycięstwo okupiła kontuzją Ilii Kowalczuka, który w 50. minucie doznał urazu barku. Po meczu trener Peter DeBoer powiedział, że Rosjanin będzie przez jakiś czas wyłączony z gry.
W meczu dwóch najsłabszych drużyn Dywizji Centralnej końca dobiegła seria 12 spotkań ze zdobytym punktem Columbus Blue Jackets. Podopieczni Todda Richardsa ulegli 2:5 Nashville Predators. 21-letni Taylor Beck zdobył swoje pierwsze punkty w NHL za gola i asystę, a ponadto dla Predators trafili Shea Weber, David Legwand, Matt Halischuk i Roman Josi w ostatniej minucie do pustej bramki. Siergiej Bobrowski opuścił bramkę Blue Jackets już w 11. minucie po wpuszczeniu czterech goli. Steve Mason, który go zastąpił, nie dał się pokonać.
Dallas Stars zrewanżowali się Colorado Avalanche za porażkę ze środy i przed własną publicznością pokonali "Lawinę" 5:2. Derek Roy, Jaromir Jágr i Eric Nystrom zaliczyli po golu i asyście, Jordie Benn strzelił pierwszego gola w NHL, trafił również Cody Eakin, a Jamie Benn asystował trzykrotnie. "Gwiazdy" dzięki zwycięstwu awansowały na dające awans do play-offów 8. miejsce w Konferencji Zachodniej. Avalanche wygrali w tym sezonie tylko 2 z 15 wyjazdowych meczów.
Jaroslav Halák wrócił do bramki St. Louis Blues po prawie dwóch tygodniach przerwy i spisał się znakomicie. Słowak obronił wszystkie 19 strzałów graczy Edmonton Oilers, raz asystował i przyczynił się do zwycięstwa 3:0. Wygranej nie byłoby jednak, gdyby nie strzelcy goli. Nikołaja Chabibulina pokonali Chris Stewart, Alexander Steen i T.J. Oshie. Dla Haláka wczorajszy "shutout" był 16. w barwach Blues, dzięki czemu wyrównał on klubowy rekord należący do Glena Halla.
Komentarze