57 nocnych bramek i ciągle niezawodny Kessel (WIDEO)
Aż 57 bramek padło podczas nocnych spotkań. Tym razem w większości wygrywali faworyci, choć nie obyło się i bez niespodzianek.
Wszyscy pamiętamy czasy, gdy kibice na mecze hokeistów z Toronto Maple Leafs przychodzili w papierowych torbach na głowie. W tym sezonie Toronto dobitnie pokazuje, że wydarzenia tamtych dni to już zamierzchła przeszłość. Tym razem o tym boleśnie przekonali się hokeiści New York Islanders. Mecz rozpoczął się lepiej, niż którykolwiek z kibiców mógłby przypuszczać. Dwudziesta druga sekunda, szybka podbramkowa akcja „Klonowych Liści”, podanie od Joffreya Lupula wykorzystał Trevor Smith i Toronto objęło prowadzenie, a sam Smith mógł cieszyćsię z trzeciego gola w tym sezonie. Na drugą tercję hokeiści Islanders wyszli skupieni i faktycznie to oni trzymali inicjatywę, raz za razem niepokojąc broniącego w bramce Toronto Jonathana Berniera. Jednak kolejna bramka padła znów dla Toronto. Jej autorem był czołowy strzelec drużyny Phill Kessel. Popisał się on wielkiej urody strzałem „w okienko”, umacniając tym samym przewagę swojego zespołu. Tuż pod sam koniec tej części meczu honorowe trafienie, dające nadzieję zawodnikom i kibicom z Nowego Yorku, zaliczył Casey Cizikas. Trzecia odsłona wyglądała bardzo nie fair- nowojorscy hokeiści dwoili się i troili, by choć doprowadzić do remisu (w wyniku czego oddali prawie drugie tyle strzałów, co ich przeciwnicy) a gole zdobywało Toronto. W czwartej minucie, dzięki zamieszaniu w polu bramkowym, bramkarza Islanders pokonał Mason Raymond. Kolejne okrzyki radości kibiców i brawa skierowane były dla Davida Clarksona, który w połowie tercji zdobył swoją pierwszą bramkę tego sezonu. Walkę próbował podtrzymać Frans Nielsen, który niecałe trzy minuty później pokonał Jonathana Berniera, jednak na niewiele się to zdało, gdyż autorem kolejnego trafienia znowu był hokeista Toronto. Był nim nie kto inny tylko Phil Kessel. Ustalając tym smaym wynik meczu na 5:2. Dzięki dwóm bramkom strzelonym w trakcie gry, zajmuje on siódme miejsce w lidze pod względem ilości celnych trafień mając ich już 12. Warto wspomnieć, że świetne spotkanie jako podający rozegrał Joffrey Lupul, który po tym meczu stał się bogatszy o trzy asysty.
New York Islanders – Toronto Maple Leafs 2:5 (0:1, 1:1, 1:3)
0:1 Trevor Smith - Joffrey Lupul (00:22)
0:2 Phil Kessel - Joffrey Lupul , Dion Phaneuf 5/4 (21:19)
1:2 Casey Cizikas (39:48)
1:3 Mason Raymond - Jay McClement (43:39)
1:4 David Clarkson - Trevor Smith, Joffrey Lupul (52:52)
2:4 Frans Nielsen - Josh Bailey (55:14)
2:5 Phil Kessel - James van Riemsdyk, Trevor Smith (57:17)
A na innych lodowiskach:
Sromotną porażkę ponieśli zawodnicy broniący tytułu mistrzowskiego w barwach Chicago Blackhawks. Aż 1:5 przegrali z Colorado Avalanche. I, co ważniejsze, Colorado grało bez kontuzjowanego lidera Matta Duchene. Mecz został ustawiony po myśli Colorado już w pierwszej tercji, gdy do bramki Blackhawks trafili kolejno: Paul Stastny, Gabriel Landeskog, John Mitchell. W drugiej tercji, na 4:0 wynik podniósł PA Parenteau. Również i w trzeciej odsłonie zawodnik Colorado wpisał się na listę strzelców, a był nim Cody McLeod . Hornowe trafienie dla Chicago zanotował Brandon Saad.
Żadną niespodzianką nie był wynik spotkania pomiędzy St. Louis Blues i Buffallo Sabres. Bez dwóch zdań, lepszymi na tafli byli zawodnicy Blues, co tez znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. Po 60 minutach gry i bramkach Brendena Morrowa (który podczas spotkania zdobył dwa gole), Wladimira Tarasenki, Magnusa Paajarvi, to oni zjeżdżali do szatni w glorii triumfatorów. Co ciekawe, pierwsza bramka meczu wcale nie padła dla zwycięzców. Jej autorem był Tyler Ennis, który krążek w bramce St. Louis umieścił w dziesiątej sekundzie spotkania. Do gry wrócił odpoczywający w poprzednim meczu, Chris Stewart, a powrót ten był nader udany. Zdobył on dwie asysty, pomagając przy bramkach Brendena Morrowa.
Czwarte zwycięstwo z rzędu odnieśli hokeiści Philadelphia Flyers. Tym razem 5:2 pokonali zespół Ottawa Senators. Dla „Lotników” bramki zdobywali Claude Giroux, Wayne Simmonds, Sean Couturier, Kimmo Timonen oraz Adam Hall. Dla trzech ostatnich zawodników, były to pierwsze trafienia tego sezonu, Giroux ma na swoim koncie już dwie bramki. Tymi, którzy próbowali odwrócić losy meczu na korzyść Ottawy byli: Clarke MacArthur i Kyle Turris. Dobre spotkanie rozegrał bramkarz Flyers, Steve Mason, który obronił 32 strzały na swoją bramkę.
Pierwszy mecz bez straty gola w lidze zaliczył bramkarz Nashville Predators Marek Mazarec. W dużej mierze pomogli mu w tym jego koledzy Shea Weber oraz Gabriel Bourque, którzy zanotowali po celnym trafieniu do bramki Detroit Red Wings. Detroit straciło w tym spotkaniu nie tylko punkty. Po zderzeniu z Patrickiem Hornqvistem oraz bandą kontuzji doznał obrońca Red Wings Danny DeKeyser. Cios jest tym mocniejszy, że z jedna bramką i siedmioma asystami młody defensor „Czerwonych Skrzydeł” był jednym z czołowych zawodników.
Szczyt formy pokazał Tuukka Rask. To dzięki jego 43 skutecznym interwencjom hokeiści Boston Bruins mogli spokojnie zjeżdżać z lodowiska. A stresu musieli mieć co niemiara, bowiem podczas 60 minut spotkania dali się całkowicie zdominować zawodnikom New York Rangers. Nowojorczycy robili co chcieli, jednak tylko dzięki świetnie spisującemu się Raskowi nie mogli cieszyć się zwycięstwem. W ciągu całego meczu oddali 44 celne strzały na jego bramkę, co było dwukrotnie większa liczbą niż ilość strzałów Bostonu. Jednak to ci drudzy mieli więcej szczęścia. Po golach Shawna Thorntona i Daniela Paille mogli się cieszyć niezasłużonym zwycięstwem. Jedyną bramkę dla Rangers strzelił Derick Brassard. Dzięki temu zwycięstwu Boston z 29 punktami zajmuje pierwsze miejsce w Dywizji Atlantyckiej. Złą wiadomością dla trenera i fanów Bostonu jest kontuzja, jakiej nabawił się Dennis Seidenberg. W momencie pisania tej informacji jednak nie wiadomo, czy i jeśli tak, to na jak długo wykluczy go z gry.
Skrzydłowy Montreal Canadiens, Max Pacioretty, został bohaterem swego zespołu, gdy podczas meczu z Minnesota Wild udało mu się zdobyć trzy bramki. Do jego trafień swoje dodali Michael Bournival , Daniel Briere oraz Alex Galchenyuk a sam mecz zakończył się iście hokejowym wynikiem 6:2. Na liście strzelców Minnesoty znaleźli się Dany Heatley i Nino Niederreiter. Zwycięstwo pokazało, że zamiany ofensywnych linii, jakich dokonał trener Montrealu okazały się trafione, a zdobytym hat trickiem Pocioretty zakończył trwający od ośmiu spotkań okres bez strzelonej bramki.
Złą passę w wielkim stylu przerwali zawodnicy Edmonton Oilers pokonując aż 6:0 Columbus Blue Jackets. O tym, jak słabe było to spotkanie ze strony „Niebieskich kurtek” niech świadczy fakt, że bramkarz Oilers – Devan Dubnyk- w ciągu całego meczu interweniować musiał tylko 14 razy. Za to problemów ze zdobywaniem bramek nie mieli zawodnicy z Edmonton i na liście strzelców znaleźli się tacy zawodnicy jak : Jordan Eberle, David Perron (dwukrotnie), Ryan Smyth, Nail Yakupov, Justin Schultz (dla którego był to pierwszy mecz po kontuzji pachwiny) i Taylor Hall.
Dogrywka była potrzebna, by rozstrzygnąć losy spotkania pomiędzy Florida Panthers i Vancouver Canucks. Dla Panthers spotkanie było o tyle ważne, że nie tylko mogli zdobyć upragnione punkty ale i po raz pierwszy wygrać w Rogers Arena będącej domem dla Canucks. Prowadzenie już na samym początku meczu, po strzale Brada Boyesa objeły „Pantery”. Jednak w drugiej tercji remisującego gola trafił Chris Higgins i mecz zaczął się od początku. Nie rozstrzygnęła go także i trzecia tercja, jako, że oba zespoły zdobyły po jednej bramce. Dla Vancouver strzelał Jannik Hansen, dla Panthers- Shawn Matthias. Dogrywka nic nie zmieniła w wyniku i konieczne było uzyskanie rozstrzygnięcia w rzutach karnych. Jedynym, który wykorzystał swoją szansę był J. Huberdeau, dzięki czemu mecz zakończył się historycznym zwycięstwem Panthers 3:2.
Polscy kibice bez większych przeszkód mogli oglądać na żywo mecz „na szczycie” pomiędzy los Angeles Kings a Tampa Bay Lightning. Tampa Bay wystąpiła bez kontuzjowanego czołowego strzelca zespołu- Stevena Stamkosa, zaś leczącego kontuzję pachwiny Jonathana Quicka w bramce Kings zastąpił Ben Scrivens. Mimo, że mecz oferował wiele akcji z obu stron, to Los Angeles do połowy drugiej tercji, po golach Anze Kopitara, Matta Frattina, Justina Williamsa oraz Dwighta Kinga prowadziło 4:0. Wtedy kontaktową bramkę strzelił, dając Lightning odrobinę nadziei, Valtteri Filppula. Jednak druga tercja była zdecydowaną porażką Tampa Bay. Oddali w niej tylko dwa celne strzały, samemu dopuszczając przeciwnika do oddania 11. Nic więc dziwnego, że kolejna bramka, która padła była autorstwa zawodnika z Kalifornii. Tym razem szczęśliwym hokeista został Dustin Brown. Impet Kings nieco ustał w trzeciej odsłonie spotkania, dzięki czemu kibice znowu mogli oglądać wyrównany i pełen walki mecz. Szczęśliwie dla zawodników Los Angeles, którzy nie poprawili dorobku bramkowego ich przeciwnicy trafili w światło bramki Scrivensa tylko raz. Autorem gola był Victor Hedman i on tez ustalił wynik spotkania na 5:2 dla „Królów”. Było to czwarte z rzędu zwycięstwo KIngs, dzięki czemu tylko jeden punkt brakuje im do prowadzących w dywizji Anaheim Ducks.
Komentarze